Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kuratorium: Nie ma dowodów, że w przedszkolu Mały Kolejarz dziecko było bite

Weronika Skupin
fot. google street view
Kuratorium Oświaty we Wrocławiu zbadało doniesienia Sylwii Biedroń, mamy trzyletniego Stefana, który - jak twierdzą rodzice - był bity w Przedszkolu nr 50 Mały Kolejarz przy ul. Dyrekcyjnej we Wrocławiu. Dziecko powiedziało mamie, że jedna z pań do pomocy w przedszkolu, biła go w głowę i rączki. Opiekunki miały także krzyczeć na Stefana i grozić mu, np. zamknięciem w szafie. Wizytator z kuratorium odwiedził przedszkole i rozmawiał z dyrekcją i opiekunkami. Nie stwierdził żadnych nieprawidłowości.

Sylwia Biedroń w liście do redakcji Gazety Wrocławskiej szczegółowo opisywała, jak jej dziecko zamknęło się w sobie i po kilku dniach pobytu w przedszkolu nie chciało już tam chodzić. Stefan reagował płaczem na wspomnienie o placówce, gdzie jak mówił, "pani w liściach" biła go w głowę i rączki. Bicie dziecka to był najpoważniejszy zarzut wobec przedszkolanek, z jakim Sylwia Biedroń wystąpiła do kuratorium. Mama podejrzewała, że to jedna z pań do pomocy w przedszkolu, ubrana w strój z deseniem w liście, biła jej syna po głowie.

Czytaj cały list Sylwii Biedroń: Przemoc w przedszkolu Mały Kolejarz.

Kuratorium Oświaty nie doszukało się jednak żadnych nieprawidłowości. Prowadząca sprawę Grażyna Grzywa wizytowała przedszkole i nie znalazła potwierdzenia dla żadnych zarzutów. Między innymi nie zidentyfikowała żadnej osoby, która mogłaby uderzyć dziecko. Podobno żadna z pań opiekunek ani pań do pomocy nie była ubrana w deseń w liście czy kwiaty. Łazienka, w której Stefan miał być rzekomo uderzony, znajduje się bezpośrednio przy sali, w której cały czas przesiadują dzieci i opiekunki.

– Nikt z pracowników nie zauważył, aby po powrocie z łazienki jakiekolwiek dziecko zachowywało się inaczej niż zawsze. Nauczycielki nie zauważyły, by po powrocie z łazienki chłopczyk płakał. Nie sygnalizował żadnego problemu. Nie stwierdzono żadnych widocznych śladów uderzenia – pisze do pani Biedroń Janina Jakubowska, zastępca Dyrektora Wydziału Nadzoru Pedagogicznego Kuratorium Oświaty, po zapoznaniu się z opinią wizytatora. Podobno chłopiec za każdym razem gdy inne dziecko zabrało mu zabawkę krzyczał i płakał, a po powrocie z łazienki zawsze był spokojny. Ponieważ nikt nie przyznał się do przemocy wobec chłopczyka, trudno cokolwiek komukolwiek udowodnić. Słowo synka pani Biedroń staje przeciwko słowom dyrekcji i opiekunek.

Czy ktoś groził trzyletniemu Stefanowi, że zamknie go w szafie, gdzie trzymane są leżaki? Wizytator powołuje się na słowa obu opiekunek, które przez kilka pierwszych dni września wspólnie zajmowały się grupami trzylatków. Obie opiekunki jak i pani do pomocy zaprzeczają, by którakolwiek z nich, nawet w żartach, groziła dziecku zamknięciem w szafie.

Inny zarzut to niepoprawne zwracanie się do dziecka, np. "gdzie się ładujesz", do czego także żadna z pracownic się nie przyznała. Kolejnym było pozostawienie Stefanka bez opieki. Pani Biedroń pewnego razu nie zastała go w swojej sali, a w sąsiedniej i jak mówi nikogo to nie niepokoiło. Przedszkolanki wyjaśniają, że chłopczyk zatrzymał się w sąsiedniej sali na chwilę, gdy wracał z toalety, ale ciągle czuwała nad nim jedna z opiekunek.

– Jednoznaczne rozstrzygnięcie tej sprawy przez Kuratorium Oświaty w postępowaniu skargowym nie jest możliwe. Nie mamy powodów, by nie wierzyć mamie chłopca, ale dowodów na słowa jej synka także nie. Rozumiem rozżalenie pani Biedroń, ale w tej sprawie słowo występuje przeciwko słowu. Nie mamy również uprawnień do przesłuchiwania dziecka – mówi Janina Jakubowska.

Dyrektorka Przedszkola Nr 50 Małgorzata Boczek od początku była przekonana, że żadna z jej pracownic nie uderzyła dziecka. O sprawie poinformowała ją Gazeta Wrocławska. – Przykro mi, że pani Biedroń zareagowała na tę sytuację w taki sposób, a nie przyszła z tym od razu do nas. Zaszkodziła osobie, która jest niewinna, nie rozumiem tego. Wyciągnęła błędne wnioski i ucierpiał na tym wizerunek szkoły. Ale nie zlekceważyłyśmy problemu, odbyły się spotkania z rodzicami, przeprowadziliśmy też anonimową ankietę – mówi Małgorzata Boczek.

Jak stwierdziła wizytator Grażyna Grzywa, nikt z rodziców dzieci z grupy I "a", do której chodził Stefan, nie zgłosił niepokojących zachowań u swoich dzieci. Z przeprowadzonej ankiety wynika, że 95 proc. rodziców jest zadowolonych z Przedszkola Nr 50.

Sylwia Biedroń odpowiedzią Kuratorium Oświaty jest zdumiona i dalej utrzymuje swoje wcześniejsze oskarżenia, ale nie komentuje sprawy. Wysłała do kuratorium ostatni list, w którym wytacza argumenty przeciwko placówce, ale nie spodziewa się odpowiedzi. Mama Stefana może jeszcze wszcząć postępowanie cywilne, ale nie zapowiada tego. Wcześniej w rozmowach z nami przyznała, że jest bezsilna i rozczarowana i ma jedynie nadzieję, że osoba, która uderzyła jej dziecko, nigdy więcej już tego nie zrobi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska