Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kornelia Fiedkiewicz: Miałam pływacką obsesję. Teraz szukam balansu (WYWIAD)

Jakub Guder
Jakub Guder
Tokio 2021
Tokio 2021 Pawel Relikowski / Polska Press
- Słyszałam: "Czego ty oczekujesz? Przecież jesteś tylko zawodniczką sztafety". Takie podziały - na lepszych i gorszych, zawodników indywidualnych czy sztafetowych - w ogóle nie powinny mieć miejsca. Nie będę ukrywała, że to poczucie bycia gorszą w reprezentacji, "tylko" elementem sztafety - która beze mnie tak naprawdę nie wywalczyłaby kwalifikacji olimpijskiej - tylko mnie zmobilizowało do zrobienia indywidualnego minimum na igrzyska - mówi Kornelia Fiedkiewicz (Juvenia Wrocław), siódma zawodniczka ostatnich mistrzostwa świata na 50m kraulem.

Kornelia - gratulacje, rekord Polski, kwalifikacja, olimpijska, finał MŚ, czwarte miejsce ze sztafetą. Chyba nie mogłaś sobie lepiej wymarzyć początku roku.
Jeszcze trochę to wszystko analizuję (rozmawialiśmy zaraz po powrocie z pływackim MŚ w Dausze - przyp. JG). Na pewno zdobyłam doświadczenie. Jestem dumna, bo nie spodziewałam się takich wyników. Nie mogę doczekać się kolejnych zawodów. Jestem spełniona jeśli chodzi o te zawody. Zrealizowałam cele, jakie sobie postawiłam przed mistrzostwami świata. Przede wszystkim założyłam, że wywalczę indywidualną kwalifikację olimpijską, ale jeśli chodzi o moją karierę, to oczywiście wszystko jest przede mną.

Zdobyliśmy na mistrzostwach świata trzy medale. To najlepszy wynik od 2005 roku. Patrzę jednak na inne europejskie kraje: Holandia - dziewięć medali, Wielka Brytania - 18, Włochy - 19. Nie mówiąc już o światowych gigantach, Chinach czy USA. Czego nam brakuje, żeby doskoczyć chociaż do najlepszych w Europie?
My oczywiście jesteśmy dumni z tych rezultatów, które osiągnęliśmy, ale takie kraje jak Stany Zjednoczone przede wszystkim mają większą populację. Myślę też, że są różnice jeśli chodzi o szkolenie i ogólnie przygotowanie kadry oraz pracę całego sztabu ludzi. Tam przy międzynarodowych imprezach pojedyncze osoby ze sztabu łączą się i współpracują dla dobra zawodników. Tak powinno to wyglądać. Zawodnicy muszą być priorytetem. Tak się dzieje na świecie.

A u nas tak nie jest?

To trudne pytanie, ale odpowiem szczerze. W teorii oczywiście wiele osób się ze mną zgodzi, że samopoczucie i wsparcie zawodników powinno być priorytetem. W praktyce nie zawsze to wygląda tak dobrze. W zeszłym roku sztab PZP przypominał mi to nie raz. W odpowiedzi na moje pytania słyszałam: "Czego ty oczekujesz? Przecież jesteś tylko zawodniczką sztafety". Takie podziały - na lepszych i gorszych, zawodników indywidualnych czy sztafetowych - w ogóle nie powinny mieć miejsca. Nie będę ukrywała, że to poczucie bycia gorszą w reprezentacji, "tylko" elementem sztafety - która beze mnie tak naprawdę nie wywalczyłaby kwalifikacji olimpijskiej - tylko mnie zmobilizowało do zrobienia indywidualnego minimum na igrzyska. Mam nadzieję, że teraz nikt ze sztabu nie będzie mnie traktowa jak zawodniczkę, która nie żadnych praw w kadrze. Nie boję się mówić, co myślę. Już kiedyś obiecałem sobie, że o tym wspomnę.

Dominika Sztandera powiedziała, że pływa szybciej, bo m.in. uporządkowała swoje życie prywatne. A Ty dlaczego w ciągu ostatniego roku zrobiłaś taki postęp?
Myślę, że może życie jest już ułożone. Jestem szczęśliwa, nie narzekam. Do tego wszystkiego doszła większa świadomość zawodnicza i doświadczenie. Ja bardzo interesuję się pływaniem. Jestem pasjonatką tego sportu. Wiem, że mam jeszcze elementy, które mogę poprawić, gdzie mogę się jeszcze rozwinąć. Od 1,5 roku trenuję i uczę się w Wielkie Brytanii, w Loughborough no i ten poprzedni rok na studiach już przyniósł świetne rezultaty. Miałam dobre wyniki na MŚ w Fukuoce, zdobyłam dwa medale na Uniwersjadzie w Chinach, a z mistrzostw Europy juniorów do lat 23 przywiozłam cztery krążki. Ten bagaż doświadczeń się powiększa. Po tych trzech imprezach miałam przerwę, odpoczęłam trochę od wody i w sumie nie mogłam się potem doczekać, kiedy wrócę na basen. Świetnie się czuję od początku tego sezonu. Dobrze trenuję, jestem zdrowa, żadna choroba nie pokrzyżowała mi planów podczas zimowych startów. Teraz jest rok olimpijski - są pewne cele, oczekiwania. Chcę pływać jeszcze szybciej.

Co to dokładnie znaczy, że jesteś pasjonatką pływania?
Teraz nie mam aż takiej obsesji, ale kiedyś potrafiłam oglądać mistrzostwa innych krajów, a potem porównywałem te wszystkie wyniki. Lubiłam śledzić to, co dzieje się zagranicą. Dziś najczęściej zostawiam to, co dzieje się na basenie i nie myślę tak intensywnie o pływaniu. Chcę mieć też życie prywatne, robić jakieś inne rzeczy. Szukam balansu między tym wszystkim: sportem, studiami, sprawami prywatnymi...

Pływacka sylwetka to zazwyczaj rozbudowana górna część ciała. Ty - na tle swoich koleżanek - masz raczej szczupłe barki, górne partie mięśni. To jest coś, nad czym możesz jeszcze pracować?
Jestem raczej z tych, którzy nie muszą się ograniczać jeśli chodzi o jedzenie. Nawet więcej - powinnam jeść wystarczająco dużo. Musze jednak powiedzieć, że i tak już urosłam i jestem trochę większa niż kiedyś (śmiech). Pracuję nad tym, to jest proces. Mam takie geny, że nie jest to dla mnie łatwe. Nie mogę odpuszczać żadnych posiłków. Fakt - trochę jednak odbiegam od pływackiej sylwetki, no ale jakieś mięśnie już widać (śmiech).

A jak trafiłaś do Anglii?
Tak jak wspomniałam, kiedy byłam juniorką, to miałam obsesję na punkcie pływania. Interesowałam się bardzo tym, jak, gdzie i co inni trenują. W ten sposób zorientowałam się, że wielu Europejczyków trenuje właśnie w Loughborough. To był znak, że to prawdopodobnie dobre miejsce. Potem w 2021 roku startując w Międzynarodowej Lidze Pływackiej w Neapolu znalazłam się w grupie trenera z Wielkiej Brytanii, który tu był asystentem. Podobało mi się jego podejście. Poznałam wtedy wielu pływaków, z którymi teraz trenuję. No i mój aktualny chłopak też wybrał ten kierunek. Jest Anglikiem, ale już zakończył karierę. Mieszkamy razem, wynajmujemy wspólnie dom niedaleko uniwersytetu.

Czyli pojechałaś tam nie tylko za pływaniem, ale też za miłością. Był już w Polsce?
Tak - podoba mu się tu. Lubi pierogi i gołąbki.

Swój chłop. Jesteś w Anglii, ale reprezentujesz wciąż barwy Juvenii Wrocław i masz kontakt z trenerem Grzegorzem Widanką.
Oczywiście. Mamy dobrą relacje. Ufam mu. Czuję do niego wielki sentyment. Jestem mu wdzięczna za wsparcie i czas, jaki mi poświęcił. Nie wyobrażam sobie, żeby ten kontakt miał się urwać. To on doprowadził mnie na europejski poziom i wspólnie zakwalifikowaliśmy się na igrzyska (Fiedkiewicz w Tokio pływała w sztafecie - przyp. JG). Rozmawiamy, pyta jak życie, jak treningi. Wielkich różnic nie ma, ale oczywiście musiałam się przyzwyczaić do zajęć tutaj. Moim trenerem jest Ian Hulme, były reprezentant Wielkiej Brytanii, trener wielu medalistów mistrzostw świata.

W finale MŚ na 50m kraulem płynęłaś razem z Katarzyną Wasick. Ona jedzie na piąte igrzyska, Ty na drugie. Jaka jest wasza relacją? To bardziej koleżanka czy mentorka?
Kasię postrzegam jako moją koleżankę z drużyny, jedną z najlepszych zawodniczek na świecie w stylu dowolnym. Jest bardzo silna. Jej starty pokazują mi, jak wiele muszę jeszcze poprawić, by zbliżyć się do jej rezultatów. To wielki przywilej mieć ją w zespole i uczyć się od niej. W półfinale zabrakło mi jednej setnej do minimum olimpijskiego. Powtarzała mi wtedy: spokojnie, nie stresuj się, w finale na pewno dasz radę. W 2019 roku, kiedy razem zdobywałyśmy złoty medal w sztafecie na mistrzostwach Europy na krótkim basenie, Kasia stwierdziła, że cieszy się, że ja jestem w kadrze. A przecież miałam tylko 18 lat!

Trudno było się pozbierać po tym półfinale, po którym tak niewiele zabrakło do olimpijskiej przepustki?

Było mi ciężko. Jedna setna... To bardzo niewiele. Na początku poczułam smutek i dopiero po drugim półfinale, gdy zobaczyłam, że pływam dalej i będę miała jeszcze jedną szansę, pomyślałam: ok nie mogę się poddać i wykorzystam następną szansę w finale.

W finale popłynęłaś ledwie o dwie setne szybciej - to wystarczyło. Gdzie na tak krótkim dystansie można coś urwać?
Miałem bardzo dobrą reakcje startową. Generalnie w finale miałam popłynąć tak samo, nie podążać za czasem. Oczywiście bardzo chciałam to zrobić, ale też to nie była moja ostatnia szansa na kwalifikację olimpijską. Dystans 50 m kraulem ma wiele elementów, na których trzeba się skupić. Sam skok, potem przełamanie wody, praca nogami do delfina, oddech, zakończenie - to wszystko ma znaczenie. Kiedyś nie byłam tego wszystkiego świadoma.

Sukcesy i wieki Katarzyny Wasick pokazują, że wszystko, co najlepsze, jeszcze przed Tobą.
Tego sobie życzę. W finale byłam drugą najmłodszą zawodniczką. Rywalki przewyższają mnie doświadczeniem. To świadczy o tym, ile jeszcze przede mną.

Jedziesz na drugie igrzyska. Te pierwsze - w Tokio - były nieco apokaliptyczne: pandemia, puste trybuny...
Dla mnie to było niesamowite doświadczenie, ale przede wszystkim możliwość reprezentowania kraju. Prawdę mówiąc, gdybyś mi nie przypomniał tych trybun i ciągłych testów na COVID, to już o tym całkowicie zapomniałam. Oczywiście, że mieliśmy wiele obostrzeń, ale i tak każdy z nas był szczęśliwy, że tu jest. Oczywiście to był też dla mnie i reszty zawodników naprawdę emocjonalnie trudny czas.

Sześcioro z Was musiało wtedy wrócić do Polski na skutek błędów PZP. Kiedy się o tym dowiedzieliście?

To był jakiś poranek i śniadanie. Na listach brakowało kilku nazwisk, ale nikt tego nie potraktował poważnie. Nie wiedzieliśmy, że to już jest oficjalna lista i ta sprawa się tak potoczy. Trenerzy, związek, PKOl i MKOl były ze sobą w stałym kontakcie. Informowano nas o wszystkim, ale też chcieliśmy zachować spokój, nie dołować się. W pewnym momencie w środku nocy zorganizowano spotkanie na jednym z pięter naszego hotelu. Wtedy nam powiedzieli, że kilka osób musi wrócić. To było bardzo trudne. Nie jedliśmy, nie spaliśmy. Nie byłam w stanie zadzwonić do rodziców. Nawet jak dziś o tym myśl, to emocje wracają. Pamiętam pierwszy dzień, gdy oni już wyjechali. Na basenie było cicho. Nikt nie chciał rozmawiać, rozgrzewać się, rozpocząć treningu.

Z perspektywy czasu - jak ocenisz tamtą sytuację? Kto zawinił?
Biorąc pod uwagę, jak przebiegała współpraca z tamtym zarządem Polskiego Związku Pływackiego, to nie jestem dziś zdziwiona, że to się wydarzyło.

Jakie stawiasz sobie oczekiwania przed Paryżem?
Nie mam niemożliwych oczekiwań. Chcę najlepiej jak potrafię zaprezentować kraj. Jeszcze nie zaczęłam o tym myślę. Chciałabym z pewnością wystartować w półfinale. Zrobię wszystko, aby tam dobrze wypaść. Igrzyska to największa, najważniejsza impreza rozgrywana tylko raz na cztery lata. Udział w niej to zawsze historyczny moment, dlatego jest tak szczególnie postrzegana. Przedstawić się jako medalista olimpijski - to jest coś!

Grzegorz Widanka: Polskie pływanie stać w Paryżu na dwa medale (WIDEO)

emisja bez ograniczeń wiekowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska