Do etapu praktycznego konkursu na najlepszego motorniczego zakwalifikowało się 16 kierujących. Wśród nich znaleźli się zwycięzcy ubiegłorocznej edycji wśród kobiet i mężczyzn: Dorota Hamryszak i Marcin Duszyński, który był najlepszy także w ubiegłorocznym teście teoretycznym.
- Jest presja, ale nie czuję się faworytem. Chciałbym po prostu dobrze wypaść - mówił Marcin Duszyński przed konkurencjami. Na co dzień najwyższy wrocławski kierujący (ponad 2 metry wzrostu) pracuje w zajezdni przy Słowiańskiej.
Konkurencje były wymagające, ale wstępnie motorniczowie ocenili test jako łatwiejszy niż ubiegłoroczny. Na początku musieli na pokonać trasę i wykonać po drodze zadania. Pierwszym było przygotowanie tramwaju do jazdy (oznaczenie tablicami, uruchomienie całej elektroniki, podniesienie pantografu) i ruszenie z miejsca. Po drodze należało przestawić dwie zwrotnice, zahamować jak najbliżej wyznaczonego punktu, zatrzymać się na przystanku, a następnie rozpędzić do 25 km/h i zahamować jak najbliżej przeszkody, ale nie dotykając jej.
Kierujący musieli też uważać na piłeczki golfowe, które zostały ustawione na pokrywce zamontowanej na zewnątrz kabiny motorniczego. Gdy piłka spadła, sędziowie odejmowali punkty. Pierwszym trzem uczestnikom konkursu nie udało się dowieźć do mety ani jednej z trzech piłeczek, które były do wykorzystania.
Od tego momentu czas nie był mierzony, ale to nie oznaczało końca testu. Motorniczowie musieli jeszcze przeprowadzić symulowaną akcję ratunkową na fantomie: wykonać masaż serca i użyć defibrylatora. Kolejnym zadaniem była obsługa pasażerów.
Trudnymi pasażerami byli Krzysztof Jankowski, niepełnosprawny na wózku oraz aktorka Dorota Kwietniewska. Starali się jak najbardziej utrudnić motorniczemu zadanie i wyprowadzić go z równowagi. Pasażerka awanturowała się, że tramwaj jeszcze nie odjechał i spóźni się do pracy, a biletomat nie działa. Słuchała też bardzo głośno muzyki, na co motorniczy powinien zareagować.
Na koniec na motorniczych czekało zadanie-niespodzianka. Musieli ruszyć z miejsca pojedynczym wagonem, który nagle - według relacji pasażera, zaczął się palić. By prawidłowo wykonać to zadanie kierujący musieli zatrzymać tramwaj, ewakuować pasażerów, a następnie zlokalizować źródło pożaru, użyć gaśnicy i wezwać dyspozytora.
– Najtrudniejsze było uspokojenie awanturującej się pasażerki - mówi Roman Bujak z zajezdni Ołbin przy Słowiańskiej. - Na co dzień też nie jest to łatwe zadanie. Czasami już na wstępie jesteśmy zwyzywani od najgorszych, a nawet nie wiemy za co - dodaje.
Wyniki rywalizacji indywidualnej, a także drużynowej, motorniczowie poznają w piątek. Jutro zmierzą się ze sobą kierowcy autobusów. Będą mieli podobne zadania jak ich koledzy. Rok temu awanturujący się pasażer na wózku celowo przewracał się i był grubiański, z kolei motorniczowie musieli wprowadzić do tramwaju osobę niewidomą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?