Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowcy tirów bojkotują zakaz wyprzedzania na A4 (ZDJĘCIA)

Bartosz Józefiak
Jarosław Jakubczak
Od piątku na wybranych odcinkach autostrady A4 w okolicach Wrocławia obowiązuje zakaz wyprzedzania dla tirów. Kierowcy ciężarówek nowe rozwiązanie podsumowują krótko - to fatalny pomysł. Wielu z nich nie zamierza stosować się do zakazu.

Zakaz obowiązuje na czterech nowych fragmentach: od węzła Pietrzykowice do Kostomłotów (długość ok. 20 km), od węzła Jarosław do węzła Udanin (ok. 5 km), od węzła Budziszów do Wądroża Wielkiego (ok. 8 km) oraz na odcinku Legnickie Pole - Krzywa, gdzie do tej pory zakaz wyprzedzania obowiązywał zimą.

- Zmiany mają za zadanie zminimalizować liczbę wypadków z udziałem pojazdów ciężarowych, zwiększenie płynności ruchu, a przez to bezpieczeństwa użytkowników autostrady - wyjaśnia Michał Nowakowski z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Z takiego rozwiązania cieszą się kierowcy osobówek. - Zakaz to świetny pomysł. Ciężarówki często zajeżdżają nam drogę. Teraz będzie można jechać szybciej - mówi kierowca Tomasz Rose.

Zupełnie inne zdanie mają osoby prowadzące duże pojazdy. - Ten zakaz jest bez sensu. Nasze dwupasmowe autostrady są za wąskie na takie przepisy. Jeżeli jeden kierowca tira będzie jechał 80 kilometrów na godzinę, reszta będzie musiała wlec się za nim. Korki murowane - przekonuje Sławomir Oracz, kierowca ciężarówki.

Pan Sławomir w swojej opinii nie jest odosobniony. - Odbieraliśmy wczoraj telefony od rozżalonych kierowców tirów. Mieli pretensje, że przez zakaz muszą wlec się za samochodami osobowymi - mówi Krzysztof Głogowski wrocławskiej drogówki.

W piątek wrocławscy policjanci wystawili dwa mandaty z wyprzedzanie kierowcom ciężarówek na A4. - Do tej pory liczba wystawionych mandatów była znikoma - dodaje Krzysztof Głogowski.

Nie oznacza to jednak, że kierowcy tirów przestrzegają nowego przepisu. Nasz reporter zauważył w sobotę kilka wyprzedzających ciężarówek na odcinku między Kątami Wrocławskimi a Pietrzykowicami.

Kierowcy tłumaczą. - My mamy określony czas jazdy, po którym musimy się zatrzymać. Jeżeli tachograf pokaże, że czas na pauzę, musimy stanąć. Do tej pory jeśli kierowcy zostało np. pół godziny jazdy, mógł przyspieszyć i dojechać do najbliższego parkingu. Teraz będzie stał przed wyborem - albo wyprzedzać i złamać przepis, albo jechać wolno i zatrzymać się na środku autostrady. Lepiej dostać mandat w wysokości 500 złotych za wyprzedzanie, niż zaryzykować karę 1500 złotych, jaką nałoży na nas Inspekcja Ruchu Drogowego za niezatrzymanie się na czas. Postawiono nas w sytuacji między młotem a kowadłem - tłumaczy Sławomir Oracz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska