Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historie tysiąca i jednej akcji - rusza NBA!

Michał Rygiel
Golden State Warriors czy Cleveland Cavaliers? A może mistrzem zostanie kto inny? Kandydatów do mistrzostwa NBA jest sporo...

Dziś nad ranem wrócą podniebne akrobacje, niesamowite rzuty i, co najważniejsze, wielkie sportowe emocje. Przed nami pierwsza od czerwca nieprzespana noc z koszykówką na najwyższym poziomie. Meczem Cleveland Cavaliers z New York Knicks przywita się z nami NBA.

Najlepsza liga koszykarska na świecie od lat systematycznie zyskuje na popularności w naszym kraju. Coraz więcej wśród nas nocnych marków, którzy zamiast snu ekscytują się efektownymi wsadami oraz wieloma innymi nieprawdopodobnymi zagraniami. A według wielu, przed nami najlepszy sezon w historii.

I to pomimo tego, że na parkietach NBA nie zobaczymy już Kobego Bryanta, Tima Duncana czy Kevina Garnetta, a więc legend tego sportu. Narracja rozgrywek 2016/17 już została napisana. Równie dobrze można by nadać mu tytuł „Golden State Warriors kontra reszta świata”.

Gracze z Oakland w minionym sezonie wygrali 73 z 82 spotkań sezonu zasadniczego, ustanawiając nowy rekord ligi. Ich najlepszy zawodnik, po raz pierwszy w historii jednogłośnie wybrany MVP ligi, Stephen Curry, jako jedyny w dziejach NBA pobił barierę 400 celnych rzutów za trzy punkty.

Ale koniec końców wszystkie te osiągnięcia były bez znaczenia. Golden State przegrali w finałach NBA z Cleveland Cavaliers i LeBronem Jamesem. Drużyna ze stanu Ohio (znów jako pierwsza w historii) wygrywając trzy ostatnie spotkania wygrała rywalizację do siedmiu zwycięstw, choć przegrywała 1-3.

Warriors będą zatem chcieli koniecznie zrewanżować się za ten niespodziewany koniec ich sezonu. Z pomocą przyszła im... liga. NBA w trakcie rozgrywek podpisała bowiem nowy kontrakt na prawa telewizyjne, opiewający na 24 miliardy dolarów za dziewięć lat. Pieniądze te oznaczały nieprawdopodobny skok w limicie zarobków, jaki co roku wyznaczany jest przez władze ligi. Urósł on o 24 miliony dolarów, nigdy przedtem nie było aż takiej różnicy rok do roku.

Choć podobno pieniądze to nie wszystko, takie finansowe trzęsienie ziemi miało ogromny wpływ na ligę. Do Golden State Warriors dołączył MVP z 2014 roku, niski skrzydłowy Oklahoma City Thunder, Kevin Durant. To właśnie jego transfer odbił się największym echem w lidze. Duranta ogłoszono zdrajcą, palono jego koszulki, a Warriors z ulubionej drużyny NBA stali się najbardziej znienawidzoną.

Mimo antypatii kibiców to właśnie zespół Steve’a Kerra jest obok mistrzów z Cleveland faworytem do tytułu. Co wcale nie oznacza, że na drugim planie zabrakło pretendentów do tronu. Wręcz przeciwnie, jest ich więcej niż kiedykolwiek.

W konferencji zachodniej jak zawsze o mistrzostwo będzie walczyć zespół San Antonio Spurs. Chociaż karierę zakończył Tim Duncan, to Spurs prowadzeni przez legendarnego Gregga Popovicha zawsze znajdują sposób na zajęcie miejsca w czołówce ligi. Tak samo jest w tym roku. Miejsce Duncana zajął inny weteran, Pau Gasol. Wciąż rozwija się najlepszy defensor ligi, Kawhi Leonard, a Tony Parker i Manu Ginobili mimo upływu lat grają jak z nut. To właśnie Spurs są prekursorami drużynowej koszykówki, jaką widzimy teraz na parkietach NBA. A wiadomo, że mistrz zawsze może uczniów czegoś jeszcze nauczyć.

Trzecie miejsce na zachodzie przyznajemy Los Angeles Clippers. Możliwe, że to ostatni sezon ich „kręgosłupa”. Chris Paul i Blake Griffin będą latem bez umowy i mogą poszukać swoich szans na mistrzowski pierścień gdzie indziej. Umową z Clippers jest związany co prawda DeAndre Jordan, ale to nie jest gwiazda pokroju Paula czy Griffina. Jeśli Clippers nie zagrają w finale konferencji, w Los Angeles może dojść do trzęsienia ziemi.

Takiego, jakie miało miejsce w Oklahoma City po wspomnianym odejściu Duranta oraz oddaniu Serge’a Ibaki do Orlando Magic. Teraz Thunder to drużyna Russella Westbrooka. Rozgrywający OKC bez gwiazdy u boku może być jak słynny Oscar Robertson. „Big O” jako jedyny gracz w historii przez sezon osiągał średnio więcej niż 10 punktów, zbiórek i asyst. I choć Westbrook pewnie nie będzie w stanie kręcić takich liczb przez cały sezon, może być niezwykle blisko. Eksplozywny Westbrook mający drużynę na swoich barkach może być niezwykle groźny.

Konferencja zachodnia ma także kilka młodych, niezwykle ciekawych drużyn. Minnesota Timberwolves, Portland Trail Blazers i Utah Jazz mogą w tym sezonie sporo namieszać. Wszystkie mają młodych graczy z ogromnym potencjałem.

Wschód to tradycyjnie nieco słabsza konferencja i tym razem jest podobnie. Za plecami Cavaliers, którzy są faworytami do mistrzostwa konferencji czai się jednak kilka interesujących ekip.

Najciekawiej zapowiada się sezon Boston Celtics. Menedżer Danny Ainge przez lata polował na gwiazdę, która wyniosłaby „Celtów” na wyższą półkę. Tym kimś okazał się Al Horford z Atlanty Hawks. Reprezentant Dominikany powinien znakomicie wpasować się do drużynowej koszykówki Bostonu.

Atlanta stratę Horforda powetowała sobie podpisaniem Dwighta Howarda. Center od lat szuka zdrowia i miejsca, w którym może odbudować formę oraz dostać piłkę do ręki. Czy w swoim domu to dostanie?

Kadrę na dobrą sprawę utrzymali Toronto Raptors, tracąc jedynie podkoszowego, Bismacka Biyombo. Podpisali jednak swoich liderów, Lowry’ego i DeRozana, którzy zdobyli cenne play-offowe doświadczenie i też chcą zdetronizować Cleveland.

Trzeba oczywiście zajrzeć do Waszyngtonu, gdzie gra jedyny Polak w NBA, Marcin Gortat. Dostał on nowego trenera w osobie Scotta Brooksa, który ma za zadanie wyciągnąć jak najwięcej z Johna Walla i Bradleya Beala, młodych graczy Wizards.

Nieopowiedzianych historii w tym sezonie NBA zostało jeszcze mnóstwo. Jedno jest pewne, noce z koszykówką będą gorętsze niż niejeden dzień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska