Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia. Mała Moskwa. Rok 1993

Mateusz Różański
Legnica. Rok 1993. Ostatnie godziny przed wyjazdem na Wschód, do domu
Legnica. Rok 1993. Ostatnie godziny przed wyjazdem na Wschód, do domu Piotr Krzyżanowski
16 września, 20 lat temu. Legnica. Żołnierze radzieccy spakowali swoje czołgi, myśliwce, krzesła i... kontakty ze ścian. Brali, co popadnie. Na dworcu żegnają ich ci, którzy mają ich dość, i ci, którzy żyli z nimi jak z sąsiadami. Oficjeli też nie brakuje, ale ci byli tam, bo musieli.Tekst: Mateusz Różański

Środek stutysięcznego miasta. Spaceruję ulicą, zerkam na tabliczkę zawieszoną przy wejściu do bramy ... Armii Czerwonej. Wchodzę na skwer. Rzut oka na kolejną tabliczkę ... Engelsa. Skulona babcia przemyka przy budce z lodami, od której odchodzi długa kolejka. W przejściu podziemnym przygrywa starszy pan na harmonii. Obok niego pulchna kobieta z żółtymi tulipanami. Złotówka za sztukę. - Jeden poproszę - rzuca młodzian w skórze. Pewnie chce zaimponować swojej lubej.

Powodzenia! Z impetem wybiega na plac, gdzie czeka na niego pomnik polskiego i radzieckiego żołnierza. Trzymają na rękach uśmiechniętą dziewczynkę. Utopia zza żelaznej kurtyny. Jednak tej kurtyny już nie ma i to od dwudziestu lat. Witam w Legnicy lub jak kto woli Małej Moskwie. Witam w roku 2013. Niemożliwe? Zapraszam na spacer, a pokażę Wam miejsca, gdzie jeszcze są napisane wapnem hasła "Sowieci do domu". Bardziej pomysłowi pisali "Ruski won".
W tym roku mija 20 lat odkąd ostatni żołnierz Armii Czerwonej (później już rosyjski, ale to brzmi tak mało romantycznie) opuszcza piastowską ziemią.

Miasto szykuje wiele wydarzeń, które mają przypomnieć nam ten dzień. Powstanie na przykład Muzeum Pobytu Wojsk Armii Radzieckiej. Na razie jedynie w wersji elektronicznej. Na inne nie ma pieniędzy. - W żadnym wypadku nie rezygnujemy z tego projektu. Po prostu jak na razie nie ma na niego pieniędzy, jeśli udałoby się je pozyskać, wówczas do niego powrócimy - wyjaśnia Arkadiusz Rodak, rzecznik prezydenta Legnicy, i dodaje: - Mamy wyjątkową historię na skalę światową i to jest jak najbardziej warte przypomnienia.

Skrawek Małej Moskwy w sieci umieści Legnicka Biblioteka Publiczna, a dokładniej osoba, która wygra konkurs organizowany przez LBP. Co ważne, do rywalizacji stanąć mogą jedynie osoby, które żołnierzy radzieckich nie pamiętają wcale, a jeśli nawet, to z perspektywy wózka dziecięcego. Mowa tutaj o uczniach i studentach. - Liczę, że dzięki temu, ci młodzi ludzie poznają tę niezwykłą historię, o której, niestety, w szkole rzadko mają okazję się uczyć. Popieram ideę powstania w Legnicy Muzeum Zimnej Wojny i po cichu mam nadzieję, że najlepsza witryna wyłoniona w naszym konkursie będzie takim wstępem do tego - wylicza Anna Gątowska, dyrektorka Legnickiej Biblioteki Publicznej.
Ciekawe, jak ci młodzi ludzie spoglądają na to, co nawet dziś wywołuje tak olbrzymie kontrowersje. Dowiemy się niebawem.
Jest też coś dla starszych. Coś, co za kilkadziesiąt lat może okazać się bezcenną skarbnicą wiedzy. Coś, po co będziemy mogli sięgnąć, gdy już pamięć nas zawiedzie. To konkurs na wspomnienia z pobytu Wojsk Armii Radzieckiej. Dowolność jest tutaj spora. Organizatorzy nie określają objętości pracy czy jej charakteru. Ważne jedynie, aby nie powielała czegoś, co jest już dostępne. Wspomnienia zostaną zebrane i wspólnie opublikowane w internecie. Najciekawsze prawdopodobnie doczekają się nawet przedruku. Na prace czekają do końca czerwca w LBP.

Czy ja coś pamiętam z czasów, gdy czerwony guzik uruchamiający wojenną machinę z kapitalizmem był w Legnicy? Mało. Pamiętam żołnierzy. Pamiętam helikoptery. Pamiętam, że jak dziś wzbudzali skrajne emocje. Jedni na nich pluli, inni ubijali interesy. Pozostali przechodzili obojętnie. Pamiętam czekoladę, której smaku poszukuję do dziś, i chałwę, której w najlepszych delikatesach nie dostaniemy. Taka była Legnica. Taka jest Legnica. Pomnik jak stał, tak stoi. Może to i dobrze. Historii przecież się nie zmieni, a trzeba przyznać, że nie ma na świecie drugiego miasta, które tyle przeżyło w ciągu pół wieku.
To pół wieku skończyło się dla jednych i drugich 16 września 1993 roku. Sąsiedzi spakowali swoje czołgi, myśliwce i kontakty. Brali, co popadnie. Na dworcu żegnają ich ci, którzy mają ich dość, i ci, którzy po prostu żyli z nimi jak z sąsiadami. Oficjeli też nie brakuje, ale ci byli tam, bo musieli. To się nie liczy.

Peron czwarty. Legnica żegna ich trochę jak poweselnych gości, którzy nieco się zasiedzieli. Trochę już przeszkadzali, ale nikt nie mówił im o tym w twarz. Trzeba trzymać poziom. Teraz jadą. Trzecia część miasta z terenów należących do Wielkiego Brata nagle staje się Polska. Z okien kamienic powoli znikają radzieckie gazety. Dziś nie ma ich już wcale. Gazet oczywiście. Może poza szpitalem w Lasku Złotoryjskim. Tam w piwnicach wciąż można się natknąć na sporo skarbów - od mundurów radzieckich, po fiolki z lekami. Na środku przyszpitalnego placu stoi sklep. Na witrynach napisy, oczywiście po rosyjsku. Wszystko oryginalne, z epoki. Niszczeje bezpowrotnie.

To nie byli tylko Rosjanie, zaborcy, Ruscy, kacapy, czy jak ich tam zwali niektórzy. Dla wielu to po prostu przyjaciele. To setki wspomnień i wspólnie spędzonych chwil. To nawet miłości, ale te często kończyły się małymi tragediami. Jak to tak Polka z Ruskim, albo radziecki żołnierz z jakąś tam Polką. A jednak działo się.

Różne osoby ich żegnają, a im chyba też jest szkoda. Przeżyli w końcu w tej Legnicy szmat czasu. Do domów zabiorą walkmany, kasety wideo, niektórzy nawet aparaty. Zabiorą powiew kapitalizmu. Ja mam nadzieję, że zabra-li coś jeszcze. Dobre wspomnienia o Legnicy. O nas. O ludziach. Zabrali coś, czego za rub-le czy złotówki ze spoglądającym Świe-rczewskim, który ukrywa łysinę pod wojskową czapką, się nie kupi. Zabrali coś, o czym Lenin zapomniał, a co Arystoteles tak dokładnie opisał. Zabrali przyjaźń.

Peron czwarty. Godzina 21.31. Pani, bełkocząc niczym w jednej ze scen kultowego Misia, zapowiada, że pociąg odjedzie. Kilkadziesiąt sekund później skład rusza. Ciekawe, co czuli. Ciekawe, czy jeszcze pamiętają Legnicę? To okaże się zapewne w tym roku, kiedy niektórzy z tych, którzy wówczas wyjeżdżali, wróci na główną część rocznicowych obchodów.
- Chcemy pokazać Legnicę jako miasto symbol podzielonej Europy i zimnej wojny. Miasto, gdzie ostatecznie zamknęła się historia II wojny światowej, skąd 16 września 1993 roku odjechały ostatnie opuszczające Polskę oddziały Armii Rosyjskiej - podkreśla Tadeusz Krzakowski, prezydent Legnicy.
Miasto zapewnia, że złożą się na nie m.in. konferencje naukowe i samorządowe, koncerty, wystawy, pokazy filmów dokumentalnych i fabularnych, spektakle teatralne, spotkania, prezentacje, wydarzenia artystyczne, rekreacyjne, festynowe i społeczne.

Na swój sposób rocznicę uczci również Jacek Głomb (dyrektor Teatru im. Heleny Modrzejewskiej) i Franciszek Grzywacz (współwłaściciel legnickiego wydawnictwa Edytor). Panowie zaproponowali trzydniowe spotkania z sąsiadami ze Wschodu. Czy są już pierwsi chętni na powrót do Legnicy? Jacek Głomb zapewnia, że tak. - Do byłych mieszkańców dotarliśmy poprzez portale społecznościowe- mówi Jacek Głomb.
W zamyśle organizatorów ta impreza ma być stworzona dla ludzi i przez ludzi.
- Chcieliśmy odciąć się od polityki i prostych skojarzeń z historią, choć jest to bardzo trudne. Liczymy na współpracę z lokalnymi stowarzyszeniami i organizacjami pozarządowymi - dodaje dyrektor.

Jakie atrakcje organizatorzy przewidzieli dla uczestników obchodów rocznicowych? W programie jest m.in. konferencja naukowa, w której poruszona zostanie kwestia znaczenia Legnicy w planach Zimnej Wojny, odbędzie się też premiera filmu i spektaklu dokumentalnego, pokaz historyczny, prezentacja sprzętu wojskowego. Całość zakończy biesiada wspomnieniowa i koncert zespołu Leningrad z Siergiejem Sznurem Sznurowen. A teraz konkretnie. Oficjalna inauguracja miejskich obchodów 20. rocznicy wyjścia wojsk radzieckich z Legnicy odbędzie się 10 maja. Wówczas to otwarta zostanie wystawa "Odzyskane miasto - Legnica dziś" - na olbrzymich planszach będziemy mogli oglądać, jak zmieniła się Mała Moskwa na przestrzeni lat. Równocześnie uruchomiony zostanie "Szlak Małej Moskwy", który poprowadzi nas po najważniejszych punktach związanych z pobytem Sowietów. 1 i 2 czerwca rozegrany zostanie Turniej Kowali o Srebrne Klucze Legnicy. Motyw przewodni? 20-lecie wyjścia wojsk radzieckich.

Imprez zapewne nie zabraknie. Oby nie zabrakło i Rosjan. Kiedyś za takie słowa od jednych dostałbym medal, od innych "liścia". Dziś zostaje jedynie to drugie, ale nieważne. Ważne, że będę mógł porozmawiać z tymi, którzy stali po drugiej stronie muru. Chciałbym spojrzeć na Legnicę z ich perspektywy. Oby było mi to dane.
W myśl zasady "cudze chwalicie swego nie znacie", mieszkańcy Legnicy spoglądają jedynie, jak legenda miasta podupada. Jest jednak grupa osób, która kiedyś niewiele miała wspólnego z Legnicą, a dziś wykonuje mrówczą pracę i systematycznie, od lat przepytują najróżniejsze osoby z Legnicy, które pamiętają Rosjan jako sąsiadów, ale i tych, którzy znają ich jedynie z historii. To grupa studentów Uniwersytetu Warszawskiego z dr Zuzanną Grębecką na czele. To oni zbierają wspomnienia od taksówkarzy, pań handlujących na targowisku, studentów czy historyków. Niesamowite. Studenci z jednej z najbardziej prestiżowych uczelni w kraju zakochali się w mieście nieco zapomnianym po 1993 roku (tak, dla nas wtedy skończyła się komuna). Zwiedzają Kwadrat (zakazaną dzielnicę Rosjan), Zakaczawie (przedstawiać nie muszę), fotografują się pod pomnikiem, który wciąż stoi. Chyba zakochali się w Legnicy, tej samej, z której niektórzy uciekają jak z miasta napiętnowanego. Widzą to, czego mieszkańcy już nie zauważają. Mówią o tym, jak to wykorzystać. Jestem im wdzięczny. Nie dlatego, że zajmują się moim rodzinnym miastem. Nie dlatego, że choć nie idealne, to i tak ich zauroczyło. Nie dlatego, że mnie odwiedzają. Dlatego, że ratują od zapomnienia kawał historii, która traktowana jest po macoszemu. Tak, jak w czasach komuny nie mówiło się o Katyniu, tak, gdy ja chodziłem do szkoły, nikt nie wspomniał o PRL. Dla mnie to nie totalitarny ustrój, który czyha, aby wrócić. Dla mnie to historia, którą poznać po prostu należy. Jeśli bowiem nie my będziemy o niej mówić, to zostanie jedynie ten pomnik, który jednak nikomu o swoim losie nie opowie.

Jeśli ktoś ma ochotę zobaczyć skrawek muzeum z eksponatami z epoki, w Legnicy próżno go szukać. Ale już w podzłotoryjskich Uniejowicach znajduje się gospodarstwo agroturystyczne, na którym możemy oglądać oryginalne eksponaty, których nie powstydziłyby się największe muzea. Jest tam między innymi mundur gen. Wiktora Dubynina, dowódcy wojsk rosyjskich w Legnicy, polskie sztandary wojskowe, mapy, zdjęcia, dokumenty, sprzęt łączności. Na zewnątrz spoglądają na nas pomniki generałów, usunięte z miejsc publicznych po 1989 roku. To jakby podróż do innej rzeczywistości.
Jeśli jednak Uniejowice Wam nie po drodze, to chociaż zatrzymajcie się przy placu Słowiańskim, gdzie jest pomnik z dziewczynką. Niewiele jest takich miejsc w Polsce, w których w sercu miasta możemy obejrzeć taki monument.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska