Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia. Co wspólnego ma Napoleon z Głogowem i Polkowicami

Urszula Romaniuk
12 grudnia, około godziny wpół do ósmej wieczorem, do Głogowa przybył Napoleon. Przyjechał od strony Serbów i skierował się do rynku, by stanąć przed zajazdem naprzeciw teatru - pisze Urszula Romaniuk

Rok 1812. Po rosyjskim pogromie Wielkiej Armii Napoleon Bonaparte szykował się doodwrotu. Spieszyło mu się tym bardziej, że w kraju coraz głośniej słychać było głosy oburzenia. Chciał więc uciszyć wrogie nastroje. Być może bał się też tego, że może zostać obalony, a on jest setki kilometrów od Paryża.

- 5 grudnia cesarz w otoczeniu zdziesiątkowanych pułków stanął w Smogorniach, miasteczku w powiecie oszmiańskim- opowiada Antoni Bok, regionalista, wiceprezes Towarzystwa Ziemi Głogowskiej.- Wieczorem, z wybiciem dziesiątej, uścisnął dłonie dowódców i opuścił w krytym powozie obóz.
Oprócz marszałka Duroca, towarzyszyli mu: wielki koniuszy cesarstwa, książę Vicenzy Armand de Caualincourt, hrabia Lobau oraz cesarski mameluk (członek formacji konnej gwardii cesarskiej) - nieodłączny Roustan. Kapitan szwoleżerów Stanisław Dunin Wąsowicz, od czerwca ordynans Napoleona, powoził, ale zarazem był przewodnikiem i tłumaczem.
- Napoleon, teraz jako cudzoziemiec podróżujący incognito, podający się za księcia Vicenzy, kierował się na Warszawę- dodaje Antoni Bok.

Po dwóch dniach zmieniono powóz na kryte sanie, bo zima na dobre zaatakowała. 12 grudnia, około godziny wpół do siódmej wieczorem, do Głogowa przybył z Księstwa Warszawskiego kurier, by powiadomić gubernatora twierdzy, generała Laplane’a, o rychłym przyjeździe księcia Vicenzy Armanda de Caulaincourt. Godzinę później od strony Serbów nadjechał pędem ośnieżony zaprzęg i skierował się do rynku, by stanąć przed zajazdem "Deutsches Haus", naprzeciw teatru.Z sań wysiadł niewysoki człowiek, ubrany w futrzaną szubę, w wielkiej sobolowej czapie. Wszedł do zajazdu.
- Przybyszowi powiedziano, że pokoju, niestety, nie dostanie - opowiada wiceprezes TZG. - Akurat tego dnia w rynku odbywał się jarmark i okoliczne gospody są przepełnione. Po chwili przed zajazdem zaroiło się od umundurowanych jeźdźców. Był z nimi gubernator, generał Laplane. Po chwili zaprzęg z tajemniczym przyjezdnym, eskortowany przez oddział konnych, oddalił się tą samą drogą, którą przybył.

Ciąg dalszy miał wyglądać tak. Konwój podjechał przed zamek. Gubernator zaprowadził księcia Vicenzy do własnego pokoju. Ten jednak zażądał innej izby, a dokładnie tej, w której dwukrotnie już zatrzymał się cesarz Napoleon. Bez sprzeciwu zaprowadzono gościa do wskazanego pokoju. Tam, przy kominku, zrzucił ciężki ubiór. Służba przyniosła mu kilka potraw. Zjadł je szybko, słuchając wynurzeń starego palacza, który pomstował na cesarza Francuzów. Potem rzucił się na paradne, jedwabne łoże i za-snął. Ale po trzech kwadransach pospiesznie opuścił zamek. Podjechały gotowe do drogi sanie. Na placu Zamkowym czekał już stukonny oddział włoskich szaserów. I gubernator. Z wybiciem dziesiątej, przy 20-stostopniowym mrozie, ekwipaż ruszył z kopyta przez opustoszałe ulice i skierował się na drogę wiodącą do Pol-kowic. Tu zaczyna się kolejna opowieść.  

- Osadzona jest w realiach epoki,choć nie ma na to dowodów - mówi polkowiczanin Roman Tomczak, historyk z wykształcenia. - Ale już sam fakt, że przetrwała tyle lat i na pewno pamiętają ją dawni mieszkańcy Polkowic, którzy wyjechali z miasta po drugiej wojnie światowej, świadczy o tym, że jest w niej ziarno prawdy. A to naprawdę ciekawa historia...
Opowiemy ją tak, jak to przedstawia polkowiczanin. Wiadomo, że cesarz, któremu zależało na tym, by jak najszybciej przedostać się do kraju, podróżował incognito, żeby nikt go nie rozpoznał.
- Kazał się tytułować hrabią - dodaje Roman Tomczak. - Jechał zamkniętym powozem, z zasłoniętymi firankami. Co prawda, opowieść tę lokalni historycy wiążą z sylwestrową nocą 1812 roku, ale zgadza się tylko jedno: noc. Bo Napoleon dotarł wtedy do Paryża w ciągu trzynastu dni, czyli 18 grudnia. Nie mógł więc być w Polkowicach 31 grudnia, choć z pewnością dodaje to romantycznego smaczku.  

Tak więc w nocy z 12 na 13 grudnia powóz wjechał obecną ulicą Górną do polkowickiego Rynku. Tam była stacja pocztowa, gdzie oprócz wysyłania listów można było, za opłatą, wymienić konie. Powóz zatrzymał się, ale nikt z niego nie wysiadał. Poczmistrzowi wydawało się to dziwne, bo zazwyczaj w czasie takiej przerwy podróżni szli do pobliskiego szynku zjeść czy napić się czegoś. A tu nic. Tajemniczy gość nie wychodził, nawet sięnie pokazał ani nie odsłonił firanki.
Poczmistrzowi nie dawało to spokoju. Ale też i nieco go zaniepokoiło. Czasy były przecież niespokojne. A może to jakiś szpieg? - taka myśl mogła mu zaświtać. W końcu nabrał odwagi i kiedy inni krzątali się wokół powozu, on podszedł bliżej niego. Plan miał taki: szybko zajrzy do środka i odejdzie. A może tam nikogo nie ma - sam przed sobą usprawiedliwiał ciekawość zmieszaną z zakłopotaniem. Otworzył więc drzwi powozu, włożył głowę do środka,by się rozejrzeć, gdy nagle usłyszał, jak ktoś zaklął po francusku, a potem poczuł uderzenie w policzek. Odskoczył jak oparzony, bo czuł, że źle zrobił. Błyskawicznie zamknął drzwi. W tym czasie woźnica trzasnął z bata i po powozie nie było już śladu. Poczmistrz nikomu nie opowiadał o przygodzie z nieznajomym podróżnym. W końcu czym miał się chwalić? Że dostał w twarz? Jeszcze wyszłoby na jaw, że był ciekawski. Wtedy nie przypuszczał, że szybko zmieni zdanie.

- Po kilku miesiącach dowiedział się z gazet, że Napoleon przejeżdżał przez te ziemie czarnym powozem, po cywilnemu- dodaje Roman Tomczak.
Poczmistrz skojarzył fakty i wtedy go olśniło: czyżby uderzył go sam Napoleon?! Zaczął wszem i wobec rozpowiadać o tym, co przydarzyło mu się w ową grudniową, mroźną noc. Opowieść tę polkowiczanie zaczęli powtarzać potem jako miejscową ciekawostkę. I, jak widać, nadal żyje ona w pamięci.

Urszula Romaniuk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska