Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdy ruszyła "Huta Głogów" żołnierze strzelali z armat na wiwat

Robert Migdał
fot. z archiwum rodzinnego jana migdała
fot. z archiwum rodzinnego jana migdała Huta Miedzi "Głogów" - lata 80.
Z Janem Migdałem, który uruchamiał Hutę Miedzi w Głogowie, rozmawia jego syn - Robert Migdał.

Z dzieciństwa pamiętam Twoje zdjęcie, wycięte z "Konkretów" albo "Robotniczej". Na zdjęciu Ty, w hełmie, lekko uśmiechnięty, a pod spodem podpis - "Huta »Głogów«, I konwertorowy Jan Migdał". Biegałem z tym zdjęciem po podwórku, chwaląc się kolegom, że "mój tata jest w gazecie", choć nie wiedziałem, co to znaczy ten "konwertorowy"...
Serio? Biegałeś ze zdjęciem? Ja je do dzisiaj mam w albumie. Na pamiątkę. Bo powstanie huty w Głogowie i wytopienie pierwszej miedzi to było wielkie wydarzenie. Edward Gierek, gdy przyjechał później do Głogowa, ściskał mi rękę, i to dwukrotnie, a sama huta, tuż po uruchomieniu pieców, urządziła wielką fetę na głogowskim poligonie: żołnierze przywieźli armaty i strzelali z nich na wiwat. Salwy słychać było w całej okolicy. A czemu konwertorowy? Bo pracowałem przy piecu, który się tak nazywał. Były jeszcze piece szybowe, anodowe... - to była cała, długa linia pozyskiwania miedzi z rudy.

Ta huta to całe Twoje dorosłe życie.
Zacząłem w niej pracować w 1970 roku i tak ponad 30 lat, aż do emerytury. Ale nie od razu pracowaliśmy w Głogowie. Najpierw w hucie Legnica uczyliśmy się, od podstaw, wytapiania miedzi - m.in. że najlepsza temperatura to 1280-1285 stopni. Hutę w Głogowie dopiero budowano. Ale jak już powstała - to nie było jej równych. Piece w Legnicy były 40-tonowe, w Głogowie - 80-tonowe.

Pierwszy dzień w głogowskiej hucie - pewnie nadal masz go przed oczami.
Oczywiście, że tak. Pierwszą miedź wytopiliśmy we czwórkę: Władek Przybyła, Jurek Kutarbo, Kazio Poźniak i ja. Pełno ludzi było dookoła, całe kierownictwo z teczkami pełnymi koniaku, żeby świętować. A przed hutą postawiono scenę i występował dla wszystkich Zespół Pieśni i Tańca "Śląsk".

Babcia zawsze żartowała, że tak opalony jesteś właśnie dlatego, że przy piecach ciągle stoisz. Pracowałeś w takim srebrnym stroju, odziany w żaroodporne ubranie od stóp do głowy?
Wtedy jeszcze nie. Musiała mi wystarczyć flanelowa koszula i bluza oraz grube spodnie. Jak się podchodziło do pieca, to trzeba było być grubo ubranym, bo inaczej można się było poparzyć.

Ach, te koszule flanelowe. Jak je przynosiłeś do domu, to ci je podkradałem i chodziłem w nich do szkoły. To był hit mody.
Przynosiłem je do domu, bo na początku nie było w hucie pralni, więc mama je prała w łazience, we frani. A potem to w zakładzie prali. Nawet zatrudnili w hucie krawcowe, które miały za zadanie haftować na tych koszulach przydzielone nam numery, żeby się nam ubrania w praniu nie pomieszały.

Huta stała w szczerym polu. Żadnego drzewka nie było dookoła. Teraz, jak się koło niej jedzie - to dookoła gęsty las.
To rzeczywiście było pustkowie. Z jednej strony Odra, z drugiej linia kolejowa. I nic więcej. Sami sadziliśmy te drzewa, w czynie społecznym.

Ja też je sadziłem, choć wiele lat później, i nie w czynie społecznym, tylko za dobre pieniądze. Jeździliśmy całą szkołą i równiutko, w rządkach, drzewko koło drzewka.
Wiesz, że gdyby nie te czyny społeczne w latach 70. i 80., toby Głogów nie był taki ładny, jak jest teraz. To była wesoła sprawa. Szło się całą rodziną, po pracy. Dzięki temu my, hutnicy, zagospodarowaliśmy cały wielki park koło ul. Budowlanych, alejki, schody budowaliśmy. I cały teren koło zamku, gdzie stoi pomnik dzieci głogowskich. Fajnie było: na świeżym powietrzu, sami znajomi i człowiek widział, że robi coś dobrego dla miasta, dla siebie, dla swoich dzieci.

Prawda jest taka, że gdyby nie huta miedzi, to Głogowa by nie było...
Bo to miasto, po wojnie, to były same zgliszcza. Odrodziło się na nowo tylko dzięki hucie. Jak przyjechałem tu w 1970 roku, to był dworzec PKP, parę kamienic przy ul. Jedności Robotniczej i alei Wolności, szkoła, szpital, parę domków. A reszta to ruiny, dziury tak głębokie, że jak popadało, to można było po pas wpaść. I jedyny widok to wszechobecne ogródki działkowe - były co krok. Pierwsze budowało się osiedle "Hutnik", z ulicą Obrońców Pokoju, gdzie było nasze mieszkanie, potem Chrobry, Kopernik, Piastów Śląskich i teraz, na końcu - Stare Miasto.

W czasach mojego dzieciństwa, 30 lat temu, Starego Miasta nie było. No, oprócz budynku sądu, kościoła Bożego Ciała i kaplicy, do której się chodziło na religię - reszta to ruiny. Ale wróćmy do huty. Przez ponad 30 lat pracowałeś w tym samym miejscu, z tymi samymi ludźmi.
Człowiek zawierał przyjaźnie na całe życie. Żyło się życiem tych ludzi - jak ktoś zachorował, to mu się pomagło. Krew trzeba było oddać - to się szło całą brygadą. Jak w pracy, w jednym miejscu była jakaś awaria - to się rzucało swoją pracę i szło pomagać kolegom. A jak my mieliśmy problem - to przychodzili do nas i nam skórę ratowali.
Ale to nie była tylko wspólna praca. Na wycieczki razem jeździliśmy: wesoły autobus, kiełbasa, jajka na twardo, alkohol. Na Dzień Hutnika robiło się na brygadzie zabawę, tańce. Organizowaliśmy imprezy i w Lubiatowie, i w Leśnej Dolinie. A w imieniny - to dom już był wypełniony po brzegi.

Oj, pamiętam. W naszym małym mieszkanku i ze 30 osób świętowało.
Byliśmy jak jedna, wielka rodzina. Nie dość, że razem pracowaliśmy, to jeszcze koło siebie mieszkaliśmy: w tym samym bloku, drzwi w drzwi - na jednej klatce schodowej na 25 rodzin - to 23 rodziny pracowały w hucie. Mieliśmy podobne zarobki, podobne problemy, podobne radości...

I kawały sobie robiliście w pracy...
Zdarzało się. Nie powiem, było niekiedy wesoło.
Miałem takiego kolegę - starego kawalera, który był trunkowy. Przychodził skacowany, pospał sobie w pracy, ale jak wstał, to za pięciu robił. Robotny był bardzo. Miał za zadanie operować urządzeniem, które regulowało przepływ gazu. I trzeba było to robić takimi dwoma wielkimi lewarami, które unosiły po 200 ton. A i te lewary były strasznie ciężkie. I kiedyś ten kolega przysnął, była nocna zmiana. Podszedłem do niego i krzyknąłem: "Ty tu śpisz, a trzeba urządzenie podnosić, do fabryki lecą gazy siarkowe". Jasiu - bo tak mu było na imię - jak się zerwał. Nie poleciał sprawdzić, czy to prawda, tylko od razu ruszył do narzędziowni: przebiegł kilkaset metrów, chwycił lewarki na wózki, ciągnie je, przewraca się. Gdy zziajany dobiegł z powrotem, patrzy - wszystko w porządku. Jak klął na mnie. Dwa tygodnie nie rozmawiał ze mną. Ale oprócz tych wesołych spraw - były też smutne. W 1974 roku zawalił się dach w Hucie Miedzi Głogów. Mało kto o tym wie...

I to w miejscu, gdzie kilka godzin wcześniej pracowałeś. Zszedłeś z nocnej zmiany, wróciłeś do domu...
Dach się zawalił pod naporem lodu i śniegu. Konstrukcja, jak na tak wielką halę, była za słaba. Przyjechaliśmy do domu i tylko słychać było w całym mieście syreny, krzyki. Karetki i straż pożarna jeździły jak oszalałe. Od razu się zebraliśmy i pojechaliśmy wszyscy do huty. Jedenaście osób zginęło. Widok był straszny. Musieliśmy porządkować zgliszcza, pod którymi leżały zwłoki. Nie było oświetlenia - zapalaliśmy palniki gazowe do cięcia metalu i nimi sobie świeciliśmy. Kilka miesięcy nasz wydział nie działał. Wszyscy hutnicy pomagali. Była między nami prawdziwa solidarność.

Brakuje Ci pracy w hucie? Kolegów?
Teraz jestem na emeryturze i bardzo sobie chwalę. A z kolegami z pracy spotykam się... poza pracą.
Rozmawiał Robert Migdał

Z kalendarium Polskiej Miedzi

Rok 1968

1 I utworzono Zakład Transportu w Lubinie (dziś Pol-Miedź Trans), powołano zakłady badawcze i projektowe Miedzi we Wrocławiu, utworzono zakłady mechaniczne Legmet w Legnicy.

II - w Hucie Miedzi Legnica rozpoczęto topić rudę miedzi z kopalni Lubin i Polkowice.

VII - do KGHM nadeszły pierwsze maszyny francuskiej firmy Joy: ładowarka oraz wozy odstawcze, wiertnicze i do kotwienia.

19 VII - uroczyste przekazanie kopalń Lubin i Polkowice do wstępnej eksploatacji (do końca 1968 r. osiągnęły 25 proc. docelowej zdolności produkcyjnej).

22 VII - zakończono głębienie 9. Szybu w KGHM. 31 XII - zakończyły działalność ZG Nowy Kościół. CH

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska