Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton kolejowy

Krzysztof Kucharski
Archiwum
Człowiek, który nie jeździ koleją, nie wie nawet, ile ważkich elementów życia społecznego go omija. Ja kolei unikam jak święconej wody. Babcia moja tak mnie przestrzegała: nie wsiadaj do tej piekielnej maszyny, bo ogniem złym zionie i diabeł w niej siedzi!

Co tu kryć, parę razy babci nie posłuchałem. Nie będę wyliczał wszystkich moich aktów nieposłuszeństwa detalicznie. Wspomnę tylko jedną starą niesubordynację, kiedy wsiadłem lat temu het ze trzydzieści do ekspresu "Odra" ku stolicy, by zdążyć na konferencję prasową. Cztery godziny stałem w polu dziesięć kilometrów od pałacu kultury.

W wieku... dojrzałym, czyli dziś, do babcinych wytycznych mam dystans. Nie znaczy, że je lekceważę! No, bo jak Państwo wytłumaczycie taki fakt, że miejscowy pociąg rusza ze stacji bazy, w której stoi na bocznicy z czterdziestominutowym opóźnieniem? Maszynista się upił i go kawą reanimowali? Konduktorzy związali dyspozytora ruchu, bo chcieli spokojnie dojeść obiad? Dyrektor od torów przykuł się do nich łańcuchami, gdyż nowa sekretarka zdradziła go ze zwrotnicowym? Nie da się tego racjonalnie wytłumaczyć. Diabeł. Na kolei jest zasada, że nikt nigdy z niczego się nie tłumaczy. Polska kolej to szczyt zacofania, który przetrwał wszystkie historyczne zawieruchy i przemiany. To pajęczyna przypominająca mafię.

Z lekceważenia kolejowego problemu można rozliczyć wszystkie rządy. Żaden nic nie zrobił. Komu chce się kopać z koniem? Na dodatek koniem, który ma klapy na oczach, żeby nikt go nie przestraszył i nie spłoszył. Nie ma też w czaszce czegoś, co ludziom służy do myślenia, a zwierzętom zapewnia naturalne odruchy.

Babcia przestrzegała: nie wsiadaj do tej piekielnej maszyny, bo diabeł w niej siedzi!

Jakiś wyjątkowo światły umysł (sięgamy roku 2001) postanowił na kolei wprowadzić konkurencyjność. Idea słuszna. Wynik tej konkurencyjności mieliśmy w miniony wtorek, gdy na "nieswoje tory" nie wjechało ponad 40 pociągów. Pięciu nie wyprawiono z Wrocławia i tyle samo do grodu nad Odrą nie przyjechało. Niby nieszczęścia nie było, bo po co ci ludzie tak jeżdżą?

Pewnie skazani na transport po torach śledzą spory między książętami-dyrektorami i czują władcze swawole na własnej skórze. Królestwo PKP przeżywa rozdrobnienie dzielnicowe jak po śmierci Krzywoustego. Okres średniowiecza. Mamy już wspomnianego wyżej dyrektora-księcia od torów z dwoma sekretarkami, sporą świtą i służbowym samochodem. On pewnie nawet nie wie, że pociągami jeżdżą podróżni. Jest specjalny książę-dyrektor od peronów. Trzeci z tej książęcej rodziny odpowiada za bajzel w rozkładach jazdy, czwarty, może przyszły król, handluje bigosem i schabowymi w "Warsie". Piąty może odciąć prąd w sieci pociągom elektrycznym. Szósty zawiaduje wiaduktami, siódmy musi zdecydować, na jaki kolor pomalować, wagony. Ósmy powinien sprawdzać kibelki w wagonach, ale ma wrażliwe powonienie i to czuć, dziewiąty...

Niestety, nie da się tej paranoi nawet wyliczyć.

Gdybym był jakimś ministrem odpowiedzialnym, tobym to książęce towarzystwo nieudaczników dawno rozgonił. Ale każdego księcia ktoś z jakiejś partii polecał.

To nie mają być fachowcy. To mają być swoi. Jak wszystko spieprzą, pójdą do sportu albo do rolnictwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska