Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzielne kobiety z parkingów

Grażyna Szyszka
Maria Kiewro z mężem Zygmuntem
Maria Kiewro z mężem Zygmuntem Grażyna Szyszka
Ile trzeba mieć siły, determinacji i zwykłej ludzkiej odwagi, by prowadzić przydrożny bar z parkingiem dla kierowców? Okazuje się, że bardzo wiele, bo to wcale nie jest ani łatwa, ani bezpieczna praca. Od 15 lat wiedzą o tym doskonale dwie głogowianki. Maria Kiewro swoje zawodowe życie związała z parkingiem między Serbami a Wilkowem, a Dorota Kozakiewicz z miejscem postojowym koło Kłobuczyna.

Parkingi są własnością Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, która co trzy lata ogłasza przetarg na ich utrzymanie. Do obowiązków dzierżawcy należy dbać o czystość terenu, a zimą także odśnieżać.

Prawie 15 lat temu nie Maria Kiewro wzięła w dzierżawę parking z niewielkim budynkiem barowym przy krajowej drodze między Serbami a Wilkowem. Sądziła wówczas, że rozbuduje gastronomię, postawi prysznice dla kierowców, dochód z baru da jej rodzinie godne utrzymanie aż do emerytury. Po latach wie, jak bardzo się wtedy myliła.

- Niczego się nie dorobiłam, tylko tonę w długach - mówi z rozgoryczeniem. - Choćbyśmy chcieli, to nie możemy się rozwijać, bo nie mamy pewności, że po trzech latach nie wygra ktoś inny. Włożyliśmy tu z mężem dużo pieniędzy i jak nadchodzi koniec umowy, to jest strach, że wszystko co nasze przepadnie. Kiedyś przetargów nie było, bo GDDKiA podpisała przedłużanie umów. Teraz człowiek nigdy nie wie, co go czeka za.

W ciągu 15 lat życia zostawionego na parkingu, pani Maria wiele widziała i doświadczyła. Ta drobna brunetka miała odwagę, by stawić czoła nieprzyjemnym kierowcom tirów, którzy z parkingu zrobili sobie wysypisko odpadów. Nie zlękła się nawet bandytów, którzy próbowali ukraść skromny utarg.

- Człowiek wiele tu widział - przyznaje. - Ludzie załatwiają się gdzie popadnie, zostawiając po sobie wory śmieci. Najgorzej jest w dni targowe. A parking to przecież nie jest wysypisko! Czasem aż obrzydzenie bierze, bo kierowcy potrafią wyrzucić z samochodu nawet butelki pełne moczu. A my to wszystko musimy sprzątać. Całe szczęście, że od jakiegoś czasu mamy spokój ze złodziejami paliwa. Nocami podjeżdżali na parking i spuszczali je z tirów. Najgorsza była wówczas reakcja policji - wspomina pani Maria. - Zamiast wyłapać drani, to wieczorami przyjeżdżali na parking i mówili kierowcom, by ruszali dalej, bo tu kradną.

Jak się okazuje, parking w Serbach, to dla wielu ludzi doskonałe miejsce na podrzucanie zwierząt. Pani Maria nie raz ratowała życie psom i kotom, które wyrzucano z aut. - Gdyby ludzie widzieli, jak ten porzucony pies biega i płacze... - mówi. - Obdzieliłam zwierzakami wszystkich znajomych. Sama też przygarnęłam dwa szczeniaki.

Maria Kiewro przyznaje, że na przydrożnej gastronomii kokosów nie ma.

- Odkąd w Głogowie jest McDonald i KFS, kierowcy coraz rzadziej wpadają d o nas na szaszłyki, kiełbaskę , zupy czy golonkę, a jest bardzo dobra - żali się pani Maria. - Kierowcy wożą też swoje jedzenie i zamiast na postoju przyjść do naszego baru, szykują sobie posiłki w kabinach. Ale mamy też naszych stałych klientów - uśmiecha się wreszcie pani Maria. - Są kierowcy, którzy lubią nasz parking i nasze jedzenie i jak tylko są w tej okolicy, to zajeżdżają.

Od listopada ubiegłego roku pani Maria z mężem nocują na zapleczu baru. Robią tak odkąd po napadzie na ich bar odeszli pracownicy.

- 24 listopada, przed godziną dziewiątą wieczorem do baru weszło dwóch mężczyzn w kapturach, a na twarzy mieli chustki - opowiada pani Maria. - Sądziłam, że to jacyś motocykliści, ale jeden z nich od razu przeskoczył bar, chwycił mnie za gardło i kazał oddać pieniądze. Zaczęłam wołać męża. Gdy Zygmunt wybiegł, bandyta rzucił się na niego, ale po chwili obaj napastnicy uciekli. Od tego czasu część pracowników odeszło. Rozumiem, boją się, ale my musimy tu być, pilnować, bo inaczej wszystko rozkradną. Pierwszy raz spędziliśmy Boże Narodzenie. To były dla nas bardzo przykre święta - przyznaje pani Maria.

Kultura kierowców schodzi na psy
Dorota Kozakiewicz z parkingu koło Kłobuczyna na szczęście nie doświadczyła napadu, ale przyznaje, że praca jest ciężka.
- Odkupiłam bar, bo wierzyłam, że dam sobie radę - mówi. - Jednak, gdyby nie pomoc syna, nie uciągnęłabym tego wszystkiego. Jestem codziennie od rana do wieczora. Najgorsze jest podrzucanie śmieci nie tylko przez kierowców tirów, bo robią to ludzie z okolicznych wiosek. Przywożą wszystko, łącznie ze starymi oponami. Kultura kierowców z roku na rok jest coraz gorsza. Potrafią załatwić się w aucie do reklamówki, a potem zostawić to przy śmietniku. A jak człowiek zwróci im uwagę to jeszcze nasłucha się wyzwisk - opowiada pani Dorota. - Nie jestem bojąca, a w tej pracy trzeba mieć grubszą skórę. Na szczęście nie mam u siebie złodziei paliwa, bo policja ich wyłapała.
Pani Maria i pani Dorota przyznają, że gdyby miały zaczynać wszystko jeszcze raz, na pewno nie wybrałyby pracy na parkingu. - Człowiek niczego się nie dorobił - mówią zgodnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska