Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dolnoślązak wziął udział w legendarnym Dakarze

Rafał Święcki
Maciej Gorzycki - na co dzień strażak i miłośnik off-roadu, od święta mechanik, od niedawna członek teamu Adama Małysza. Nasz człowiek w Rajdzie Dakar
Maciej Gorzycki - na co dzień strażak i miłośnik off-roadu, od święta mechanik, od niedawna członek teamu Adama Małysza. Nasz człowiek w Rajdzie Dakar archiwum prywatne
Jeleniogórski strażak i miłośnik off-roadu Maciej Gorzycki wziął udział w legendarnym Dakarze. Podczas najtrudniejszego terenowego rajdu świata wspomagał technicznie między innymi orła z Wisły - Adama Małysza, który z nart przesiadł się do samochodu rajdowego.

Od ponad 30 lat Rajd Dakar jest najcięższą i najtrudniejszą próbą dla samochodów terenowych i startujących w nim załóg. Samo ukończenie rajdu jest niezwykłym wyczynem. Wizytówką Dakaru stało się bowiem, że do mety dojeżdża jedynie co druga startująca maszyna.

W tym roku na liście startowej przed rajdem znajdowało się 471 załóg. Najliczniejszą grupę stanowili motocykliści (189), a drugą pod względem liczebności pozycję zajmowały załogi w samochodach (174). Na miejscu trzecim sklasyfikowana została waga ciężka (76). Zestawienie zamykali zawodnicy na quadach (32). Na liście startowej do ostatniego etapu pozostało tylko 249 załóg - 98 motocyklistów, 12 zawodników na quadach, 79 załóg samochodowych i 60 ciężarówek.

Sukcesy kierowców w tej legendarnej imprezie nie byłyby możliwe bez silnego technicznego zaplecza. Ci ludzie, bez kamer i błysków fleszy, pracują podczas rajdu równie ciężko, jak jego gwiazdy.
W tegorocznej edycji Dakaru jednym z mechaników teamu RMF Caroline Team był Maciej Gorzycki z Karpacza. W ciągu dwóch tygodni pokonał serwisową ciężarówką ponad 7,5 tys. km bezdroży w Peru, Chile i Argentynie. Wiózł wszystkie części potrzebne do naprawy terenowych wyścigówek, które prowadzili debiutujący Adam Małysz i Albert Gryszczuk ze Zgorzelca, który ma już za sobą kilka dakarowych występów.

- Samochód serwisowy musi spełniać wszystkie wymagania stawiane autom rajdowym. Choć był to warsztat na kółkach, musiał mieć zamontowaną klatkę bezpieczeństwa i rajdowe kubełkowe fotele oraz wielopunktowe pasy bezpieczeństwa. Auto było też przygotowane do jazdy w trudnym terenie. W sumie ważyło 17 ton, mieliśmy tam nawet spawarkę - tłumaczy Maciej Gorzycki.

Jego głównym zadaniem na rajdzie było przejeżdżanie tym autem z biwaku na biwak. W sumie tegoroczny Dakar miał 12 etapów. Pomagał też dwóm innym mechanikom zespołu przy serwisie rajdówek. A pracy było bardzo dużo, bo samochody wymagały codziennie pełnego przeglądu - wymiany wszystkich filtrów i olejów. Każdy zakamarek trzeba było czyścić z niezwykle drobnego piasku - fesz fesz, który groził zatarciem elementów mechaniki pojazdu.

- Rozbieraliśmy nawet silniczki spryskiwaczy szyb, by nie wysiadły na trasie - wspomina Gorzycki.
Codziennego serwisu wymagało zawieszenie i układy napędowe. Do tego dochodziły awarie. Najpoważniejszymi, z jakimi do czynienia miały załogi Małysza i Gryszczuka, były uszkodzenia sprzęgieł w ich mitsubishi pajero.

Pracy było tyle, że dwóch mechaników nie przespało podczas Dakaru żadnej nocy. Pan Maciek mógł zwykle zdrzemnąć się kilka godzin, ale tylko dlatego, że skoro świt musiał usiąść za kierownicą wozu serwisowego. Koledzy odsypiali noc w niewygodnych rajdowych fotelach, gdy on jechał do kolejnego obozu.

Musiał być choć trochę wypoczęty, bo pojazdy serwisowe, choć nie ścigają się w Dakarze, też podlegają ścisłym rygorom. Nie mogą zbaczać z wyznaczonej trasy, ich kierowcy, tak jak w rajdach, posługują się roadbookiem, czyli rozpisanym w szczegółach przebiegiem trasy. Ich przejazd śledzą urządzenia satelitarne. Przekroczenie ograniczeń prędkości może słono kosztować. Za każde trzeba zapłacić 500 euro, konsekwencje regulaminowe odczuwa także serwiso-wana załoga. Jeśli kierowca złamie te zasady trzykrotnie, automatycznie wyklucza się wóz serwisowy z rajdu. W praktyce oznacza to porażkę całego zespołu, bo bez wsparcia technicznego rajdówki nie są w stanie pokonać kolejnych etapów.

- Do najtrudniejszych momentów należały przejazdy przez górskie przełęcze. Granicę argentyńsko- chilijską przekraczaliśmy na wysokości 4700 m n.p.m. Tam już naprawdę ciężko się oddycha. Przy tym tamtejsze drogi nie są przystosowane do jazdy europejskimi samochodami ciężarowymi. Ich auta mają zupełnie inne wymiary. Zdarzało się więc, że jedno koło od przepaści dzieliły centymetry. Bardzo trudne technicznie były nawet niektóre zakręty. Miały 300 stopni w połączeniu z kilkunastoprocentowym podjazdem - mówi Maciej Gorzycki.

Szczególne wrażenie zrobiła na nim pustynia Atakama. Góry piachu miały wielkość Śnieżki. Niezwykły był też entuzjazm kibiców, którzy przyglądali się rajdowi. Żyły nim tysiące mieszkańców krajów, przez które przejeżdżała impreza. Nawet członkowie ekip technicznych mogli poczuć się jak gwiazdy, bo każdy chciał zrobić sobie z nimi zdjęcie lub dostać autograf.

Na co dzień pan Maciek jest dowódcą jednostki straży w Jeleniej Górze.
Motoryzacją interesuje się od dawna. Zanim został strażakiem, ukończył technikum samochodowe. Kiedyś nawet marzył, żeby jeździć tirem na międzynarodowych trasach. Życie potoczyło się inaczej, ale miłość do ciężarówek pozostała.

- Poznałem ludzi zajmujących się off-roadem. Jeździłem na różne imprezy jako ratownik medyczny. Z czasem usiadłem za kierownicą terenówki i brałem udział w wielu rajdach przeprawowych. Do zespołu RMF Caroline Team zaprosił mnie Albert Gryszczuk, który jest motorem tego przedsięwzięcia - wspomina.

Gdy szefowie zespołu usłyszeli, że Adam Małysz po zakończeniu kariery skoczka chciałby skupić się na sportach motorowych, zaproponowali mu, by spróbował sił w rajdach off-roadowych. Idealnie wstrzelili się w zainteresowania Orła z Wisły. Jego debiut w Dakarze okazał się sporym sukcesem. Małysz ukończył rajd i zajął 38. miejsce. Nasz inny utytułowany kierowca rajdowy - Krzysztof Hołowczyc, podczas swojego pierwszego Dakaru był 60. A tym roku zajął 10. pozycję.

Ideę rajdu wymyślił francuski motocyklista Thierry Sabine. Na pomysł wpadł w 1977 roku, podczas wyścigu Abidżan - Nicea. Zgubił się na bezdrożach Pustyni Libijskiej. Samotna walka człowieka z przyrodą i własnymi słabościami zainspirowała go do zorganizowania rajdu, który startowałby w Europie i prowadził przez dzikie, dotąd nieznane tereny pustynne, z wieloma ciężkimi odcinkami specjalnymi, kończąc swoją trasę w afrykańskim Dakarze. Już w 1979 roku odbyła się pierwsza edycja Rajdu Paryż - Dakar.

Na trasę liczącą 10 tys. km wyruszyło 170 zawodników. Do mety dotarło jedynie 74 uczestników. Debiut rajdu nie obszedł się bez ofiar śmiertelnych. Zginął jeden z motocyklistów.

W 1986 roku organizator rajdu Thierry Sabine zginął podczas rajdu w wypadku śmigłowca.
W 2009 roku rajd przeniesiono z Afryki do Ameryki Południowej. Rok wcześniej imprezę musiano odwołać, po raz pierwszy w historii, ze względu na zagrożenie terrorystyczne na terytorium Mauretanii.

Historię i legendę Dakaru tworzyli i tworzą wielcy kierowcy: bolidów Formuły 1, samochodów rajdowych oraz dyscyplin motocyklowych. Juha Kankkunen, Ari Vatanen, Carlos Sainz i Colin McRae to tylko kilku znanych rajdowców, którzy triumfowali w rajdowych mistrzostwach świata, a później w Dakarze. Szczególną postacią dla tej imprezy jest Francuz Stephane Peterhansel. Sześciokrotnie stawał na najwyższym podium w kategorii motocykli i czterokrotnie był pierwszy w kategorii samochodów (zwyciężył też w Dakarze 2012).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska