Dogrywka #9 Co wyrośnie z Lewkota - lew, czy bardziej kot?

Po sobotnim meczu Śląska Wrocław z Lechią Gdańsk zaczęło się polowanie na czarownice. Część kibiców i ekspertów za swój cel (już dawno) obrała sobie dyrektora sportowego Dariusza Sztylkę. Część trenera Jacka Magierę. Jeden dokonał oczywiście złych transferów, drugi wystawia nie ten skład. Wszyscy oszczędzają jednak piłkarzy, a to przecież oni biegają po boisku.

W Gdańsku Magiera sobie nie pomógł decyzjami personalnymi. Dziwne było to, że na ławce posadził część graczy, którzy - jak się wydawało - w na zgrupowaniu w Turcji złapali niezłą formę. Spotkanie na ławce zaczęli Marcel Zylla i Caye Quintana. Zresztą wejście obu ożywiło poczynania WKS-u w drugiej połowie. Z rezerwy wszedł też kapitan Krzysztof Mączyński, który - jak się dowiedzieliśmy na pomeczowej konferencji prasowej - przegrał rywalizację z Szymonem Lewkotem. Dziwne to, bo przecież jeszcze jesienią jakoś tam wszyscy mieliśmy przekonanie, że bez Mączyńskiego ta drużyna gra po prostu gorzej... Oglądaliśmy za to od pierwszego gwizdka Fabiana Piaseckiego, który ani nie grał wiele w sparingach, ani też nie przepracował całego obozu.

Z Lewkotem też jest coraz większy problem. To naprawdę chłopak, który ma potencjał. Strategia stawiania na niego w kontekście myślenia o przyszłości to nie jest jakieś szaleństwo, aberracja, abstrakcja. To raczej chłodna kalkulacja, bo w Śląsku obrano strategię, żeby na piłkarzach (wreszcie) zarabiać. To się udaje. Pytanie tylko - ile można poświęcić, by kogoś sprzedać. Nie trudno sobie wyobrazić sytuację, w której po Lewkota za pół roku, za rok, zgłasza się może nawet nieco egzotyczny klub (Azerbejdżan? Turcja?), ale z dość zasobnym portfelem, który jest w stanie za niego wyłożyć powiedzmy 1 milion euro, minimum kilkaset tysięcy. Wysoki chłopak, wciąż młody, którego ciągnie do rozgrywania piłki od linii obrony. Problem w tym, że ta promocja czasem, za dużo kosztuje drużynę. Boję się, by Lewkot z lwa nie zamienił się w kota, tak jak kiedyś Kuba Wrąbel - miał być nowy Manuel Neuer, a wyszła 1. liga.

Boję się, by Lewkot z lwa nie zmienił się w kota. Jak jak Wrąbel - miał być nowy Neuer, a wyszła 1. liga.

Największe cięgi zbiera ostatnio Dariusz Sztylka. Ponoć działa opieszale, a na dodatek - jak wywnioskowali niektórzy - rozjeżdża mu się wizja z trenerem Magierą. Każdy dyrektor sportowy pracuje w jakichś realiach. Te „śląskowe” bywają wciąż dość ograniczone zaczynając od siatki skautów, a kończąc na budżecie transferowym. Lecz dla mnie wynik sportowy to tylko jedna ze składowych oceny pracy dyrektora sportowego. Otóż prowadzimy w Gazecie Wrocławskiej ranking najdrożej sprzedanych piłkarzy Śląska w historii. Pierwsza trójka na dziś to: Płacheta, Exposito (czekamy na potwierdzenie) i Praszelik. Wszyscy sprowadzeni a potem sprzedani za kadencji Sztylki. Cała trójka to mniej więcej 7 mln euro.

Pamiętajmy, że koniec końców po boisku biegają piłkarze, nie dyrektor sportowy, prezes czy kierownik drużyny. Ci, którzy już są w Śląsku, mają z pewnością potencjał większy niż 10. miejsce w ekstraklasie. Powinni to udowodnić jesienią, nie czekając na zimowe transfery.