Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego Sebastian Mila jest już wielkim milionerem

Wojciech Koerber
Janusz Wójtowicz
W przeddzień historycznego meczu z Lechią Gdańsk na owiniętym pończochą wrocławskim 40-tysięczniku - nie czepiam się, wewnątrz jest super - napisał mi kolega SMS. "Futbol - najważniejsza rzecz spośród nieważnych. Stary, mam takie ciary - to już jutro! Cała Polska w cieniu!".

Z wolna dobiegający czterdziestki Paweł jest tatą małego Juliana (to są te ważniejsze rzeczy), z którym - rzecz jasna - kopie już piłkę. Drugi mój kumpel, Tomek, ojciec dwójki maluchów i miłośnik Bundesligi, zaklepał już swoim chłopakom wyjście na mecz Bayernu Monachium za rękę z jego piłkarzami. Na ileś lat wprzód, bo tyle, zdaje się, trzeba na taką przyjemność czekać. O tygodniowe testy w jednym z klubów Bundesligi - określające szanse malucha na urośnięcie do statusu przyszłej gwiazdy futbolu - też się dowiadywał i wszystko wie. Gdzie, kiedy można najszybciej i kiedy najlepiej.

Taa, futbol to istotnie rzecz najważniejsza z nieważnych. Poważni goście na poważnych stołkach mają ciary przed spotkaniem z Lechią. Choć jasne jest, że nie o Lechię tu chodziło, lecz o obiekt nowy i te czterdzieści patyków. A my pośród nich. Opuszczam stadion, stoją w płaszczach znajomi menedżerowie, a na ich twarzach banan - taki od ucha do ucha. No, w końcu ich Voskamp bramę walnął. Jeden z takich menedżerów, gdy kilka lat temu raczkował, zmienił starszą furę na nowiutkie cacko ("wiesz, muszę być wiarygodny"). Bo dla jednych to ciary, lecz dla innych także dolary. To biznes, gracze muszą tyle zarabiać, by po drodze wielu innych tortem się podzieliło. Pod koszem jest podobnie. Wiecie, co mówią dane? Że - o zgrozo - w kilka lat po zakończeniu kariery połowa koszykarzy NBA ogłasza bankructwo. Zżerają ich agenci, przyjaciele przyjaciół, chybione inwestycje, kasyno, sprytne dziewczyny, rozwody z nimi, głupota. A ci agenci, biorący przecież procent tego, co podopieczni, opływają w dostatek. Dziwni ci sportowcy. Więc bierzcie przykład z Sebastiana Mili. Całkiem niedawno, już jako głowa rodziny, zdradził, że 80 proc. miesięcznego wynagrodzenia oddaje mamie. Nie na zawsze, na przechowanie. "Ile razy zazdrościłem komuś telefonu za 4 tys. zł. Dlaczego nie mogę tak jak oni?" - zapytywał mamę. Oddam ci, wszystko. Ty będziesz miał pieniądze później, koledzy niekoniecznie - rezolutnie przekonywała pani Mila. Mądra kobieta.

Ponoć kilka lat po zakończeniu kariery połowa koszykarzy NBA staje się bankrutami. Zżerają ich agenci, przyjaciele, kasyno, rozwody, głupota...

Lecz nie bierzcie czasem przykładu z PZPN-u! On też bierze na przechowanie, tyle że nie oddaje. Każe wykupić za 32 zł kartę członkowską reprezentacji, która daje nic poza rzekomym pierwszeństwem w czasie walki o bilety. Jeśli kartę wykupiło już 30 tys. kibiców, daje to blisko milion zysku. A jeśli potencjał karty ocenia się na milion członków, da to 30 baniek z okładem. Na razie, bo po trzech latach karta wygasa, trzeba Grzesiowi i pośrednikom wrzucić do skarbonki nowe 32 zł. Oj, niełatwo jest być fanem reprezentacji. Też coś o tym wiem. By się zarejestrować na prasowej zakładce związkowej strony i ubiegać o akredytację, trzeba zaakceptować dane przepisaniem hasełka złożonego z dziwnie pokrzywionych i zamazanych liter (co to za moda?!). Mnie się w końcu powiodło, lecz z tego, co wiem, red. Pluta nie trafił jeszcze na zestaw dający się rozczytać. Czy trafi przed 11 listopada, na Włochów? Zaczyna się robić nerwowo. Może będzie musiał wykupić kartę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska