Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Sorbona ma patrona?

Jacek Antczak
Wojtek Wilczyński
Rozmowa z profesorem Ludwikiem Turką, fizykiem i szefem Stowarzyszenia Absolwentów Uniwersytetu Wrocławskiego.

Uniwersytet Wrocławski im. Juliusza Słowackiego lub im. Edyty Stein? W piątek i wczoraj opublikowaliśmy listy, jakie otrzymaliśmy od naszych Czytelników, wrocławskich naukowców. Proponują oni, by zainicjować debatę na temat nadania największej dolnośląskiej uczelni imienia patrona. Poniżej publikujemy rozmowę i czekamy na kolejne opinie Czytelników

Panie Profesorze, ja zaczynałem studia na Uniwersytecie im. Bolesława Bieruta, a kończyłem na Uniwersytecie Wrocławskim, a Pan?

Ja miałem szczęście, bo studiowałem na Uniwersytecie Łódzkim. Ale doktorat i habilitację zrobiłem na Uniwersytecie Bieruta. Teraz pracuję na Uniwersytecie Wrocławskim.

Bierut zniknął z nazwy naszej uczelni dopiero w 1989 r. Dlaczego we Wrocławiu był tak długowieczny?

Pierwsza przymiarka do pozbycia się Bieruta nastąpiła w czasie pierwszej Solidarności. Sama uczelnia nie mogła o tym decydować, potrzebna była ustawa sejmowa. Wniosek miał być zatwierdzony przez senat uczelni 14 czy 15 grudnia 1981 roku...

No nie, czyżby Bieruta uratował stan wojenny?

Niestety, zakonserwował go we Wrocławiu aż do 1989 roku, gdy wreszcie - ustawowo - usunęliśmy Bieruta z tabliczek uniwersytetu.

Tyle że w indeksie mi pozostał. Ale ponoć nawet na Uniwersytecie nie wszyscy chcieli, by zniknął z nazwy?

Bierut nie miał żadnych związków z Wrocławiem i powodu, by patronował uniwersytetowi.

Tak, padały - choć nieliczne i egzotyczne - głosy ze strony betonu partyjnego, że to już wrocławska tradycja, że ten Bierut nie był taki zły... Ale to było nie do obrony, ponieważ, jak wiemy, Bierut nie był kryształową postacią. Ba, nawet nigdy nie "zaszczycił" swoją obecnością jedynej polskiej uczelni, które nosiła jego imię.

Nie wspominając już o tym, że nie miał wyższego wykształcenia.

Nie miał. Nie miał też żadnych związków z Wrocławiem i powodu, by patronował uniwersytetowi. To była decyzja środowisk komunistycznych. Lokalni działacze wyskoczyli przed szereg, uznając, że jeśli towarzysz Bierut będzie miał swój uniwersytet we Wrocławiu, to w jakiś sposób im pomoże. Tak oczywistej konotacji politycznej w nazwie nie miała oprócz nas żadna uczelnia w Polsce. Wprawdzie do niedawna była we Wrocławiu Akademia Ekonomiczna im. Oskara Langego, ale Lange, mimo lewicowych, komunistycznych inklinacji, jednak był solidnym ekonomistą i pracował na tej uczelni.
Minęło dokładnie 20 lat od momentu, gdy Uniwersytet Wrocławski pozbył się niechlubnego patrona, a zaczęły się pojawiać głosy, żeby jednak jakieś godne nazwisko do nazwy dopisać. Są pierwsze propozycje. Co Pan o tym sądzi?

Nie widzę żadnego powodu, żeby szukać patrona dla naszej uczelni. Nie potrafię sobie wyobrazić też człowieka, który mógłby zostać patronem Uniwersytet Wrocławski, by to miało jakiś sens. Uważam, że nasza uczelnia nie potrzebuję dowartościowania w postaci dodania do jej nazwy jakiegokolwiek nazwiska. Ani nie przysporzyłoby to jej rangi, ani prestiżu. Ranga uniwersytetu broni się sama z siebie. Wręcz przeciwnie, gorączkowe poszukiwanie patrona szkoły wyższej to co innego niż nadawanie imienia jakiejś szkole, dla której uczniów patron może być autorytetem, wzorcem czy przykładem. Z uniwersytetem jest inaczej.

Ale wiele uczelni ma przecież patronów. Akademia Muzyczna im. Karola Lipińskiego, Teatralna im. Solskiego...

To zupełnie inna sprawa w przypadku jakichś małych uczelni, na dodatek kształcących monotematycznie, jak to jest w przypadku uczelni artystycznych. W tym jest logika. Natomiast w przypadku uniwersytetu, który kształci fizyków, politologów, prawników, chemików czy dziennikarzy, znalezienie wspólnego mianownika, który miałby być symbolem tego wszystkiego czy też wsparciem, nie byłoby łatwe. Czy wiemy jakich patronów mają Sorbona, Harvard czy Oksford?

A co Pan sądzi o kandydaturach Juliusza Słowackiego i Edyty Stein?

Delikatnie mówiąc, budzą moje zdziwienie. Słowacki? Niby dlaczego? Bo spędził dwie noce we Wrocławiu? To wystarczy? A Edyta Stein? Owszem, żyła i tworzyła we Wrocławiu. No i co z tego. Gdyby papieski fakultet albo inna katolicka uczelnia czy szkoła chciała, by była ich patronką, zrozumiałbym. Ale uniwersytet? Nie widzę powodu. Niech pozostanie Uniwersytetem Wrocławskim. Zmienianie nazw kojarzy mi się też ze stawianiem pomników. Jest miejsce, to postawmy sobie jakieś popiersie. Jest uczelnia, ma miejsce na tabliczkach - to dodajmy jej patrona. Ja się bardzo dobrze czuję, kiedy jestem na uniwersytecie bezprzymiotnikowym.

Ale może patron odróżniłby Uniwersytet Wrocławski od nowych wrocławskich uniwersytetów. Przyrodniczego i Ekonomicznego?

Słowacki? Niby dlaczego? Bo spędził dwie noce we Wrocławiu? To wystarczy?

Z rozbawieniem przyjmuję falę przemianowywań znanych uczelni z własnymi tradycjami na uniwersytety... przyrodnicze, medyczne, ekonomiczne. Przecież w ten sposób gardzi się własnym dorobkiem. Nie mogę sobie wyobrazić, że słynna SGH marzy o tym, by zamienić się w Uniwersytet Handlowy. Akademia Rolnicza przemianowując się na Uniwersytet Przyrodniczy i inne uczelnie, które tak robią, próbują się po prostu dowartościować poprzez zmianę szyldu.

Rozumiem, że Pana zdaniem we Wrocławiu mamy jeden prawdziwy Uniwersytet i dwie uczelnie, które tak się tylko nazwały.

Oczywiście, że tak. Dla mnie to zabieg sztuczny, na dodatek nieszanowanie dorobku własnej Alma Mater i naiwna wiara, że zmiana nazwy przysporzy prestiżu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska