Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co ty wiesz o Lindzie

Magda Huzarska-Szumiec
W roli Jana Tarnowskiego, szefa TOPR,  w serialu "Ratownicy" - 2010 rok
W roli Jana Tarnowskiego, szefa TOPR, w serialu "Ratownicy" - 2010 rok fot. Krzysztof Wiktor/profilm
Występował w filmach, które w PRL-u były zakazane. Później był twardzielem i gospodynią domową. Czy serial "Ratownicy" sprawi, że Bogusław Linda odzyska wizerunek macho? - zastanawia się Magda Huzarska-Szumiec

Pokryte śniegiem Tatry. Nad groźnymi górami unosi się helikopter. Huk maszyny i przerażenie na twarzach turystów, którzy zgubili się w śnieżnej zamieci. No i oczywiście rozświetlający ekran, cyniczny uśmiech Bogusława Lindy, prawdziwego twardziela polskiego kina, który biegnie na pomoc. 22 września TVP wyemitowała pierwszy odcinek serialu "Ratownicy". Czy będzie to wielki come back aktora?

Całkiem możliwe, bo Linda gra tu postać, która do niego pasuje jak ulał. Jan Tarnowski jest prezesem pogotowia górskiego, nieznającym strachu facetem, ratownikiem z doświadczeniem i niemałymi sukcesami. Znacznie gorzej układa się jego życie rodzinne. Od dawna prawie nie utrzymuje kontaktów z dziećmi. Zmieni się to jednak już w pierwszym odcinku, gdyż do Zakopanego przybędzie filmowy syn Lindy, który także postanawia zostać TOPR-owcem.

Ten serial dobrze zrobi aktorowi, który ostatnio miał zdecydowanie gorszy okres. Najpierw po jednym sezonie ściągnięto jego program "Co ty wiesz o gotowaniu, czyli Linda w kuchni". Niegdysiejszy Franz Maurer z "Psów" Władysława Pasikowskiego, którego kwestia "Co ty wiesz o zabijaniu" weszła nie tylko do młodzieżowego slangu, nie poradził sobie z garnkami. Sromotną porażką był też serial "I kto tu rządzi", w którym Linda grał gospodynię domową, pracującą dla bogatej bizneswoman, czyli dla Małgorzaty Foremniak. Jeszcze chwila, a zapomnielibyśmy, że niegdyś był on sztandarową postacią "kina moralnego niepokoju".

Złośliwcy twierdzą, że kultowym zdaniem aktora będzie teraz zdanie: "Co ty, k..., wiesz o ratowaniu"

Ale to pewnie tak już jest w każdym zawodzie, że raz osiąga się wysokie Rysy, raz zdobywa niższy Turbacz, by zatrzymać się w końcu na zupełnie płaskim terenie. Jest się przynajmniej od czego odbijać.

Szczyt I - Inżynier z Ursynowa
Pamiętacie młodego chłopaka, który biegnie przez peron zapyziałego dworca kolejowego, starając się dogonić odjeżdżający pociąg? To grany przez Bogusława Lindę Witek, student medycyny z filmu "Przypadek" Krzysztofa Kieślowskiego, którego los zależy od tego, czy uda mu się wskoczyć do wagonu. Jeśli tak, w przedziale pozna komunistę i wstąpi do partii. Jeśli nie, zacznie bójkę ze strażnikiem kolejowym i trafi do opozycyjnego podziemia. Jest jeszcze trzeci wariant: spóźni się wprawdzie na pociąg, ale będzie wiódł spokojne, apolityczne życie u boku żony.

Linda trafił do filmu Kieślowskiego po skończeniu szkoły teatralnej w Krakowie i debiucie w Starym Teatrze. Miał już też za sobą udział w dwóch filmach, "Gorączce" i "Samotnej kobiecie" Agnieszki Holland. Wszystkie trzy znakomite, acz niewygodne dla PRL-owskich władz produkcje trafiły "na półki", na których przeleżały kilka dobrych lat. Jak się można domyślić, nie ułatwiło to kariery młodemu, ambitnemu aktorowi. Szczególnie kariery zagranicznej.

Otóż po tym, jak "Danton" Andrzeja Wajdy, w którym Linda grał Louisa Antoine'a Saint-Justa, zdobył rozgłos we Francji, aktorowi zaproponowano udział w filmie "Wybór Zofii" u boku Meryl Streep. Jednak służby bezpieczeństwa dały mu do zrozumienia, żeby lepiej tego nie robił. Zresztą nie była to jedyna ingerencja w jego karierę. Andrzej Wajda zaproponował mu niebawem rolę w kręconej na Zachodzie "Miłości w Niemczech". Ale komuniści postawili warunek. Aktor dostanie paszport, jeżeli będzie donosił, co dzieje się na planie. Oczywiście Linda nigdzie nie wyjechał. Zmienił jednak podejście do zawodu.

- Mówiąc szczerze, w pewnym momencie zacząłem mieć dosyć grania cierpiącego inżyniera z Ursynowa, który dostaje w dupę od ustroju. Jestem dzieckiem tego zawodu - kocham to, co jest w nim najprzyjemniejsze: że można się przebrać, być wokół pięknych kobiet, robić to, co chcą oglądać ludzie, czyli filmy o zwycięstwie - opowiadał w wywiadzie dla "Stopklatki".
Szczyt II - Bo to zła kobieta była
Pamiętacie zblazowanego przystojniaka w dżinsach, w skórzanej kurtce, wojskowym pasie i pistoletem w kaburze, który pije jak smok i co drugie słowo używa niecenzuralnych przerywników? To Franz Maurer, pozytywnie zweryfikowany były agent służby bezpieczeństwa PRL-u, który pracuje w policji kryminalnej. Teraz z bronią w ręku staje naprzeciwko byłych kolegów, szczególnie jednego, który odbił mu kobietę. "Bo to zła kobieta była" - mówi Franz, a niemal cała Polska zaczyna za nim powtarzać dialogi z "Psów", takie jak "Nie chce mi się z tobą gadać" albo "Ja jestem nikim, wyrywam tylko chwasty".

Jednak szokiem dla krytyków była scena, podczas której policjanci wynoszą na drzwiach pijanego kolegę, śpiewając "Janek Wiśniewski padł". Po raz pierwszy już w wolnej Polsce ktoś odważył się dotknąć mitu Solidarności. Wywołało to oburzenie konserwatywnej części widowni. Reszta waliła do kina drzwiami i oknami. Sam Linda uznał "Psy" za kontynuację "kina moralnego niepokoju", choć z tą tezą można by polemizować.

Na pewno film przyniósł mu nieprawdopodobną popularność, a rodzące się dopiero bulwarówki zaczęły donosić, że Linda ma największe stawki aktorskie w kraju. On w wywiadach, w których pozował na wyluzowanego cynika, nie krył, że lubi luksusowe życie, drogie alkohole i cygara, a jego pasją są kosztowne sporty ekstremalne. To wszystko robiło wrażenie na kobietach, które chodziły do kina, by zobaczyć głównego polskiego macho. Ten wizerunek stał się też powodem, dla którego Andrzej Wajda postanowił go obsadzić w roli Robaka w ekranizacji "Pana Tadeusza".

- Nie jestem idiotą i wiem, dlaczego do mnie się zwrócił. Bo wcześniej grałem Franza Maurera, bandytę. I Robaka chcieliśmy wreszcie inaczej pokazać. Zazwyczaj gra się go jak księdza. A Wajda wiedział, że to był bandyta, dziwkarz i pijak, który włożył habit. Kąśliwe uwagi po premierze filmu, że "Linda nie podołał roli, bo zagrał Franza Maurera" były niesprawiedliwe. Właśnie o to chodziło - wyznał aktor na łamach "Gali".

Dolina - kasa, misiu, kasa
W pewnym momencie o Lindzie zrobiło się cicho. Sam zaczął reżyserować filmy, ale nie przyniosły mu one sukcesu. Zaszył się w podwarszawskim domu z córką i żoną Lidią Popiel, która jest uznanym fotografikiem. Na warszawskich salonach o nim zapomniano. On sam poczuł, że nie da się dłużej odcinać kuponów od dawnej popularności, no i trzeba zacząć zarabiać pieniądze. Jak wyznał w rozmowie z Piotrem Najsztubem, do wygłupiania się jako gospodyni domowa w serialu "I kto tu rządzi" skłoniły go finanse.

- Oczywiście, to była straszna praca, ale ponieważ robiłem to dla kasy po prostu, po to, żeby zarobić i utrzymać dom, to pomagało. Ale dla mnie to było przeżycie traumatyczne. Na tyle traumatyczne, że przyznam się, że gdyby teraz ktoś namawiał mnie na coś podobnego czy kontynuację, to mimo tych pieniędzy powiedziałbym: to zbyt dla mnie kosztowne. Ale pomęczyłem się tak przez dwa lata. W ciągu dwóch miesięcy ciężkiej pracy, po 14 godzin, zarabiałem na resztę roku, więc nie mogłem tego żałować.

Szczyt III - widoczny dopiero na horyzoncie
Dzięki "Ratownikom" Linda może odbić się od dna finansowego. Choć opowiadając o serialu, śmieje się, że telewizyjni producenci zaoszczędzili trochę na jego stawkach, bo przez kilka odcinków leży w szpitalu.

Artystycznym sukcesem ma szansę stać się film "Tajemnica Westerplatte", w którym Linda gra majora Sucharskiego. Problem leży tylko w tym, że wciąż jest odwlekana jego premiera. Nie wszystkim bowiem podoba się fakt, iż znalazła się w nim scena, w której to dzielni polscy żołnierze, broniący przyczółka, kąpią się w morzu nago. Czyżby Bogusław Linda miał znowu zagrać we wzbudzającym narodową dyskusję filmie? Jeżeli tak, to ma szansę po raz kolejny wdrapać się na prawdziwy szczyt, i to nie tylko jako serialowy ratownik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska