Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcę lekarza bez pierwszego kontaktu

Aleksander Malak
Aleksander Malak
Aleksander Malak
Tak się składa, że należę do potężnej grupy 10 milionów Polaków, którzy chorują na nadciśnienie. Idąc dalej - znalazłem się w nieco mniejszej, bo sześciomilionowej grupie, która jest leczona. Nie ukrywam, że w miarę skutecznie, ponieważ metodą prób, błędów i wielokrotnych wizyt u lekarza pierwszego kontaktu a także, po bólach, u specjalistów, mam od wielu miesięcy tak dobrane tabletki, że działają. I to jest, jak dotąd, jedyny plus w całej sprawie.

Mój lekarz pierwszego kontaktu to człowiek nader sympatyczny i wielce popularny, o czym świadczą rzesze pacjentów rejestrujących się do niego na wizytę. I prawdopodobnie owe rzesze powodują, że mój doktor praktycznie nie leczy, tylko zajmuje się biurokracją, tzn. głównie wypisywaniem recept i skierowań do specjalistów.

To drugie wypisywanie stosuje oczywiście pod warunkiem, że dyrekcja mu pozwoli, bowiem limity… itd. W ostatnich czasach mojemu doktorowi zdarzało się również strajkować i wypisywać recepty pełnopłatne z przyczyn ogólnie wiadomych. Ale nie o to chodzi.Ponieważ zauważyłem, że kończą mi się "nadciśnieniowe" tabletki, udałem się do przychodni, żeby się zarejestrować i stanąć oko w oko z moim doktorem pierwszego kontaktu, który wypisze mi receptę na kolejną partię lekarstw wystarczających na miesiąc, no, może dwa.

"Niestety" - powiedziała mi w recepcji pani rejestratorka. "Do pańskiego doktora będziemy rejestrować po 20 września na październik". "Ale ja tylko po receptę, kilka minut". "Wszyscy przychodzą po receptę, niestety". I tak zakończył się mój dialog z panią recepcjonistką. Ale, skoro, jak pani powiedziała, wszyscy przychodzą po recepty, to właściwie dlaczego przychodzą? Przecież nie muszą. I zaczęła mi działać wyobraźnia…

Ponieważ obaj wiemy, jakich lekarstw używam stale, zresztą nie tylko ja z nadciśnieniem, także inni pacjenci, choćby ci z cukrzycą, cały proces powinien wyglądać tak: spotykamy się z panem doktorem i ustalamy, że raz na miesiąc, czy dwa, wypisuje mi receptę. Nie jest to jednak zwykła recepta. To e-recepta i reszty każdy się domyśli. Taką receptę pan doktor wysyła następnie do

wspólnie wybranej apteki, do której udaję się ja, pokazuję dowód osobisty z peselem i wykupuję leki. Pan doktor nie ogląda mojego oblicza, ja się nie rejestruję, nie zaludniam i tak pełnego korytarza w przychodni, nie czekam na wizytę kilkudziesięciu minut do dwóch godzin, tylko w określonym z góry dniu idę prosto do apteki. Pan doktor wypisuje recepty na komputerze, nie ma już apteki bez komputera, ja komputera mieć nie muszę. O oszczędnościach w skali globalnej nie mówię, bo nie nazywam się Jan Vincent Rostowski.

Wiem jednak, że na pewno będą! Proste?Proste, ale niemożliwe, bo zbyt proste. Bo co, jeżeli przyjdzie zamienić lek? A co, kiedy trzeba pacjentowi zmierzyć ciśnienie? Albo lek odstawić, bo mu się polepszyło, o czym on nie wie? Co z tego, że pacjent od lat przychodzi po tę samą receptę, że na recepcie za każdym razem pan doktor zmienia tylko daty. Bez kontaktu ani rusz! Można na odległość przeprowadzać najbardziej nawet skomplikowane operacje, można na odległość pacjenta zdiagnozować, ale wypisać najzwyklejszej recepty nie można. Koniec. Kropka.

Co to byłby za pacjent, który chodziłby tylko do apteki, w której przygotowane pigułki już na niego czekają? Czy w ogóle wiedziałby, co znaczy chorować? Czy poznałby smak życia bez zaduchu przychodnianych korytarzy, bez spowiedzi pacjentów wysiadujących przed lekarskimi gabinetami. Na takiego kogoś w dodatku wydawać pieniądze NFZ-etu? Ta wyobraźnia jest zdecydowanie chora. I musi się leczyć! Po bożemu, od rejestracji ("rejestrujemy po 20 września na październik") poczynając.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska