Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Barbarka jest za głośna? Chcą uratować bar zacumowany przy Wyspie Słodowej

Grzegorz Demczyszak
archiwum prywatne
W siedzibie Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu, spotkali się przedstawiciele RZGW, Zarządu Zieleni Miejskiej, Urzędu Miejskiego, Urzędu Żeglugi Śródlądowej oraz policji. Spotkanie dotyczyło regulacji działalności lokalu Barbarka, położonego przy Wyspie Słodowej. Wcześniej do wspomnianych urzędów trafiały skargi na hałasy dobywające się z barki. Właściciele klubu, boją się, że urzędnicy próbują zamknąć ich działalność.

Pod petycją w sprawie obrony Barbarki w 4 dni podpisało się już ponad 700 osób. Na facebook'u swoje wsparcie dla lokalu wyraziło dwa razy tyle.

- Staramy się ograniczyć hałas jak możemy, Wyspa Słodowa jest specyficznym miejscem i zawsze "cisza nocna", była tutaj inaczej pojmowana. Policjanci i strażnicy miejscy interweniują po anonimowych donosach, ale kiedy my wzywamy ich na miejsce, to mają problem z dotarciem. Chciano nas pozbawić koncesji na alkohol, który jest głównym źródłem dochodu. Na szczęście urząd miejski tego nie zrobił. Teraz za naszymi plecami organizuje się spotkania i szuka się na nas paragrafów, aby ograniczyć lub zamknąć naszą działalność - opowiada Mateusz Stańczyk, manager klubu Barbarka.

Po zebraniu podpisów petycja zostanie wysłana do RZGW i Urzędu Miejskiego. Tymczasem urzędnicy nie rozumieją zmieszania.

ZOBACZ TEŻ: Kultowy bar "Miś" świętuje 45 lat (ZDJĘCIA)

- To jakaś walka ze smokiem, którego nie ma. Burza w szklance wody. Owszem takie spotkanie się odbyło, ale dyskutowaliśmy na temat problemu zgłaszanych przez mieszkańców Wrocławia skarg dotyczących „zakłócania ciszy nocnej” przez lokal Barbarka. Do nas, Zarządu Zieleni Miejskiej, Urzędu Miasta, policji i straży miejskiej wpływają właśnie takie skargi. Jak widać, jest to problem dla niektórych mieszkańców, ale jeszcze nie widzimy powodów, dla których Barbarka miałaby zostać zamknięta - mówi Piotr Stachura z RZGW.

Przyznaje też, że przesyłali drogą listową dokumenty wzywające do przestrzegania prawa dotyczącego utrzymywania ciszy nocnej. Na piśmie z 13 sierpnia, do którego dotarliśmy widnieje informacja, że jeśli właściciel nie dostosuję się do zaleceń RZGW, jego zarząd będzie zmuszony podjąć decyzję, co do dalszej dzierżawy gruntów pokrytych wodami.

CZYTAJ DALEJ
Po spotkaniu, które odbyło się 17 września skontrolowano barkę. Ustalenia pokontrolne mają zostać wysłane do właściciela.

- Dokonaliśmy rutynowej kontroli obiektów zacumowanych przy nabrzeżach Odry (do czego RZGW jako dzierżawiący wodę płynącą jest zobowiązany), która objęła również Barbarkę. Podczas tego typu kontroli sprawdzamy przestrzeganie warunków zawartych w pozwoleniu wodnoprawnym (m.in. wymiary zacumowanego obiektu, zajmowana powierzchnia wody, lokalizacja, sposób zacumowania itp.). Takie kontrole podmiotów dzierżawiących nabrzeża zostały zaplanowane na jesień 2015 roku i dotyczą one nie tylko BarBarki, ale także innych pontonów, barek czy przystani na Odrze - komentuje Piotr Stachura.

W kontroli wzięli udział także przedstawiciele magistratu i policji. Wydział Środowiska i Rolnictwa dopatruje się problemu w braku homologacji na cumowanie przy wyspie. - Zgodnie z przepisami wodnoprawnymi, jednostki cumujące przy brzegu, tak jak np. robi lokal Barbarka, muszą mieć homologację. Właściciele po zapłaceniu 2000 zł będą dysponować takim pozwoleniem i wszystko będzie w porządku - informuje Małgorzata Szafran z urzędu miejskiego.

Przyznaje też, że do magistratu wpłynęły dwie pisemne skargi i kilkanaście telefonów w sprawie hałasu dobiegającego z barki. Jednak mimo to, tak samo jak RZGW, urzednicy z ratusza nie widzą na razie powodów, dla których mieliby dążyć do zamykania lokalu. Skargi w urzędzie miejskim, na policji i straży miejskiej wpływają głównie od anonimowych mieszkańców. Kilku z nich podpisuje się swoim imieniem i nazwiskiem. Na spotkaniu pod dyskusję poddano problem egzekwowania przez Zarząd Zieleni Miejskiej tzw. nocnej przerwy technicznej (w godz. 0:00-6:00), w czasie której wyspa jest zamykana. Wspomniana „przerwa techniczna” nie obejmuje barki, która zacumowana jest na wodzie. Według urzędników próbujący dostać się do "BarBarki" po północy wrocławianie awanturowali się. W samym lokalu imprezy muzyczne trwały do godzin porannych i tutaj również dopatruje się problemów.

- Najpierw skarżyła się na nas Marina Topacz, której nie podobała się nasza działalność. Potem zaczęły się anonimowe donosy. Staramy się barkę dzierżawić artystom pod imprezy muzyczne raz w tygodniu. Czasem w sezonie letnim jest ich więcej. Stosujemy rozwiązania ograniczające hałas i szanujemy naszych sąsiadów. Chcieliśmy dać miastu coś, czego jeszcze nie było. Z pokładu barki można podziwiać Uniwersytet Wrocławski, można tu tańczyć salsę pod gołym niebem i posłuchać alternatywnej muzyki. Mimo to mamy wrażenie, że próbuje się nas usunąć - komentuje Mateusz Stańczyk.

Policja po kilku interwencjach zgłosiła sprawę do sądu. Muzycy, którzy dzierżawili barkę na rzecz organizacji swoich koncertów, wygrali jednak rozprawy. Wszystkie dotyczyły zapisu prawnego mówiącego o zakłócaniu ciszy nocnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska