Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artysta odciął im po kawałku ciała, usmażył i poczęstował

Janusz Michalczyk
archiwum
Ponieważ mamy akurat post, sądzę, że jest dobry moment, by porozmawiać o jedzeniu... ludzi. Przy czym nie chodzi mi o to, co jedzą ludzie, lecz kto i po co zjada ludzkie mięso.

Niedawno pewien łotewski artysta, Artūrs Bērziņš, zaprezentował performance, czyli rodzaj przedstawienia transmitowanego w interne­cie, w trakcie którego dwojgu ochotnikom, kobiecie i mężczyźnie, odciął po kawałeczku ich ciał, a następnie usmażył i poczęstował. Kobieta zjadła skrawek swej skóry, a mężczyzna – swojej.
Jaki był cel tego pokazu? To metafora konsumpcyjnego społeczeństwa, które zjada się samo – oświadczył artysta. Zjada samo siebie i chyba dlatego każde z dwojga aktorów wynajętych do ich pokrojenia i usmażenia, otrzymało swe ciało, a nie partnera w twórczym eksperymencie. Gdyby kobieta zjadła mężczyznę i odwrotnie, mógłby paść zarzut kanibalizmu. Skoro poddali się artystycznym zabiegom dobrowolnie, to prawdopodobnie nikt nie poniesie żadnej kary, bo w łotewskim kodeksie nie przewidziano odpowiedzialności za potraktowanie własnego ciała w taki sposób. Widownia, która przyglądała się poczynaniom artysty, tak na żywo jak i na monitorach swoich komputerów czy wyświetlaczach smartfonów, wiedziała w co wchodzi, więc nikt nie został obrażony, urażony czy narażony na nieprzyjemne doznania wbrew swej woli.
Rzecz jasna, Łotysz nie jest pierwszym artystą, który wpadł na pomysł szokującego w formie naruszenia tabu, jakim jest zjadanie ludzkiej tkanki. Pozostawmy na boku patologiczne przypadki przestępczego kanibalizmu, o których zawsze z upodobaniem informowały media, a zwłaszcza prasa brukowa czy stacje telewizyjne dostarczające prostackiej rozrywki. Artysta kaleczący swe ciało, wbijający sobie szkło czy metal we wrażliwe miejsca – na przykład w jądra – to wszystko już było i trudno w tym zakresie o oryginalność. Na tle takich brutalnych zabiegów odcięcie przez Łotysza w sterylnych warunkach po kawałeczku skóry dwojgu ochotnikom to wręcz pieszczota. Biorąc to pod uwagę, nie mam większych zastrzeżeń do aktu piętnowania zachowań konsumpcyjnych. Co innego, gdyby kobieta dostała do obgryzienia surową nogę, a mężczyzna – rękę. Wtedy można by mówić o przesadzie.
Naukowcy przychylają się do poglądu, że kanibalizm był na pewnym etapie rozwoju wspólnot ludzkich czymś normalnym. Ktoś nawet wiarygodnie oszacował, że 39 proc. Polaków ma w genach cechy kanibali. W kręgach nauki moralnej stawiano hipotezę, że człowiek zabierał się za ciało innego z powodu głodu. Być może, bo i współcześnie dochodzi do takich sytuacji w przypadku katastrof na terenach pozbawionych roślinności czy zwierząt. To nie jest cała prawda. Dla mnie bardziej przekonująca jest teoria, według której powszechny kanibalizm miał raczej znaczenie symboliczne: zjadało się wroga, by go ostatecznie pognębić, a krewnego po jego śmierci – by przejąć witalność, męstwo, mądrość.
Przeglądając relacje tych, którzy zjedli ludzkie mięso, wpadłem w lekką konfuzję, bo w kwestii walorów smakowych istnieje niewytłumaczalna rozbieżność. Dla jednych smakuje jak wieprzowina, dla innych – jak wołowina, a nie brakuje też porównań z drobiem. Tego nauka raczej nie wyjaśni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska