Czworonożny przyjaciel rasy akita inu, w domowym języku nazywany Ameryk na cześć amerykańskiego chemika Glenna Theodora Seaborga, który wypreparował sztuczny pierwiastek i nazwał go właśnie amerykiem, przynosił mi te gazety przed śniadaniem do kuchni. Tak kiedyś zaczynałem każdy dzień.
Ale jeszcze wrócę do Ameryka i Seaborga, bo też dostał ten Glenn Theodor S. za ameryka nagrodę Nobla. Całkiem zasłużenie. Mnie w nim zafascynowało coś magicznego. Nie uwierzycie! Potrafił bizmut zamienić na złoto, nad czym pracowały przez tysiąclecia tysiące alchemików, żeby cokolwiek przeobrazić w złoto! Ów geniusz umarł przed dwunastu laty. Wiemy teraz już tylko, że tradycyjna, czyli kopalniana metoda wydobywania złota, jest tysiąckrotnie tańsza.
Mój pies Ameryk o tym nie wiedział, ale ile możemy wymagać od domowego zwierzęcia, które zaprzyjaźniło się z nami nie dla zysku? Z czystej sympatii i wdzięczności wobec karmiciela. Słowo "wdzięczność" w tym wypadku może być pretekstem do rozmowy o korzeniach korupcji i odpowiedzi na pytanie, czy każdego można kupić. Dyrektorzy różnych instytucji nawet wśród dziennikarzy świetnie sobie radzą z tą uniwersalną magią pieniądza. Sam byłem wiele razy "kupowany". Wdzięczności od korupcji nie dzieli nawet wyciągnięta ręka z kopertą. Teraz wystarczy, że kupujący zna numer konta kupowanego.
Dziś, gdy budzę się rano, za moim oknem nie ma już ogrodu, a wierny pies Ameryk aportuje codzienną prasę może nawet świętemu Krzysztofowi, gdzieś tam na wysokościach, który w życiu ziemskim samego Chrystusa nosił na ramieniu jak własnego syna. Dowodów ikonograficznych znajdziecie na to tysiące, bo Krzysztof - Christo phoros - to znaczy właśnie noszący Chrystusa. Nie wiem, bo jeszcze nie mam podglądu w niebieskościach, co tam robi mój pies naprawdę, ale może właśnie do świętego się przymila, ociera o niego, liże go i aportuje, co święty sobie zażyczy. To są domysły, ale jak zapewniają internetowi bogowie, za jakiś czas także wydarzenia na wysokościach będziemy mogli śledzić - online - na żywo.
A moje dzisiejsze myszki - i kotki chyba też - otwierają internetowe portale i wyświetlają tytuły na największym ekranie na ścianie. Na przykład: gdy wystukuję poszczególne litery, jest środa, 25 maja, godzina 8.15. Zaczęło się tak: podnoszę niechętnie jedną powiekę, tę gorszą, bo lewą. Co widzę na wyświetlanych na ekranie kilku portalach? Na pierwszym miejscu wszędzie tytuł: "Bestia Obamy na drogach".
Państwo już to wszystko widzieli wczoraj w telewizji, a ja tego nawet nie będę oglądał. To chodzi oczywiście o superpancerny i odporny na wszystkie kataklizmy samochód prezydenta Stanów Zjednoczonych. To jest najważniejsza informacja dla każdego Polaka? W mniemaniu "twórców" takich informacyjnych cudowności zwykły Polak to idiota.
Następna "wstrząsająca" informacja: "J. Kaczyński ogłosił decyzję w sprawie spotkania z Obamą", "Kaczyński spotka się z Obamą", "Kaczyński jednak spotka się z Obamą"… Te tytuły sugerują, że najpopularniejsza postać medialna nad Odrą i Wisłą zrobi wielką łaskę prezydentowi. Z mojego dziennikarskiego punktu widzenia to jest wspomniana wyżej psia wdzięczność. Strasznie rozmijająca się z prawdą. Oczywiście, bywało w naszej historii, że prezydenci Stanów Zjednoczonych uzależniali swoją wizytę w naszym kraju od możliwości spotkania się z opozycją, ale to było w czasach PRL-u.
Dziś mały prezes będzie jednym z setki polityków, którzy siądą albo staną w tej samej sali prezydenckiego pałacu, co Barack Obama. I tyle. Taki informacyjny chłam trafia do Państwa uszu i oczu. Nie dajmy się zniewolić przez cyników i kretynów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?