Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Piaseczny: Moja przyjaźń z Sewerynem

Robert Migdał
W poniedziałek Andrzej Piaseczny wydał swoją najnowszą płytę
W poniedziałek Andrzej Piaseczny wydał swoją najnowszą płytę Materiały promocyjne
Rozmowa z piosenkarzem Andrzejem Piasecznym, który w tym tygodniu wydał płytę "Spis rzeczy ulubionych" - o dzieleniu się swoim sukcesem z potrzebującymi i o tym, czy znalazł miłość swojego życia.

No wreszcie się ukazała ta długo wyczekiwana płyta - wspólne dziecko Twoje i Seweryna Krajewskiego, wokalisty i lidera Czerwonych Gitar.

To ktoś na nią czekał? (śmiech)

Pewnie parę osób się znajdzie... Miałeś wielki stres przed spotkaniem i pracą z Sewerynem Krajewskim? To dla wielu osób idol, legenda.

Nie miałem. Poznawaliśmy się przez długie lata. Kiedy po raz pierwszy spotkałem się z Sewerynem, to i owszem, odjęło mi mowę. To spotkanie było, z mojej strony, mocno jąkające się (śmiech). Seweryn to była legenda, której przyszyto wiele łatek, bo jako człowiek zniknął z przestrzeni publicznej. Mówiło się o nim, że jest niedostępny, odizolowany od świata, że prawie jest dziwakiem.

Pustelnik i dzikus.

No właśnie, a okazuje się, że wcale tak nie jest. Seweryn prowadzi taką selekcję, jak każdy z nas, ludzi, z którymi chce się spotykać, w towarzystwie których dobrze się czuje. Natomiast to, czy kogoś polubi dalej, czy nie - to jest kwestia czasu i pracy.

"Piaska" chyba polubił, jak widać, bo skomponował Ci wszystkie utwory na całą, najnowszą płytę.

Polubił. Jestem wdzięczny losowi, że taka przyjaźń zrodziła się między nami.

Kiedy spotkaliście się pierwszy raz?

To było bardzo dawno temu. Seweryn napisał kiedyś piosenkę, która pojechała na festiwal Eurowizji.

Dla Mietka Szcześniaka...

Tak. Tylko że zanim postanowiono, że Mietek zaśpiewa tę piosenkę, to urządzono taki konkursik na jej wykonawcę. I namówiono kilku wykonawców, w tym mnie, żebyśmy spróbowali zmierzyć się z tą piosenką. Przywieziono nas do Seweryna do domu. On miał takie małe studio i każdy z nas nagrał swoją wersję tej piosenki. To było pierwsze spotkanie. Było dla mnie wyjątkowe: nagle w domu Seweryna, na który ludzie mówią pustelnia, znalazło się mnóstwo obcych mu ludzi. I tak, patrząc na Seweryna, dostrzegłem w jego oczach trochę zagubienia. I prawdopodobnie on dostrzegł takie samo zagubienie w moich oczach i po pewnym czasie podszedł do mnie i powiedział: "Chodźmy na boczek, poćwiczymy sobie przy fortepianie tę piosenkę".
Ale jednak do jej zaśpiewania został wybrany Mietek Szcześniak...

Bo to świetny wokalista jest. Moja korzyść jednak była niewspółmierna: poznanie Seweryna, dzięki czemu możemy dziś mówić o naszej wspólnej płycie.

Pal licho Eurowizję i tę jedną piosenkę!

Jasne (śmiech).

Jak przebiegała praca nad tą płytą? Godzinami wiszenie na telefonie, mejlowanie, częste jeżdżenie do siebie?

Było bardzo wiele spotkań, u Seweryna w domu. Najczęściej widywaliśmy się na początku, przy powstawaniu piosenek. Seweryn pokazał mi cały, gotowy zbiór kompozycji, z których część wypadała, część wchodziła na ich miejsce. Potem pisanie przeze mnie tekstów - z każdą piosenką przyjeżdżałem, pokazywałem mu. Chciałem, żeby on polubił te teksty, żeby znalazł spójność z muzyką, którą stworzył.

A kto miał ostatnie zdanie: Ty czy Seweryn Krajewski?

Ta płyta to nasze wspólne dziecko. Wszystko musiało być doprowadzone do takiego momentu, aż stwierdziliśmy razem, że jest dobrze, że ta płyta się nie zestarzeje.

Macie sporo wspólnego: i ta izolacja od ludzi, życie na uboczu, jesteście obydwaj Koziorożcami. To pomagało przy pracy?

Jego żona, Ela, jest osobą wyjątkowo uduchowioną i mówi, że u Koziorożców ważne jest to, co mamy w transcendencji naszego znaku zodiaku.

Trans... cenden... co? Co to znaczy?

Pojęcia nie mam (śmiech), ale chodziło coś o układ planet, który powoduje, że charakter u każdego Koziorożca może być inny. Koziorożce to są bardzo uparte egzemplarze, natomiast ja i Seweryn mamy taką zdolność do spokojnego postrzegania świata, że nie było między nami tarć i spięć.

Masz teraz taki czas spokoju, wyciszenia? Kiedyś Andrzej Piaseczny był nazywany "wspólnym narzeczonym wszystkich nastolatek".

(śmiech) Hahahaha, świetne określenie, muszę sobie je zapisać.
Niestety, nie moje, tak mówił o Tobie mąż mojej koleżanki z pracy... Jaki jest teraz Andrzej Piaseczny?

Dzisiaj jestem wypadkową tego wszystkiego, co zrobiłem dla siebie dobrego i niedobrego. I muszę żyć w zgodzie ze sobą. Wspólny narzeczony wszystkich nastolatek - to bardzo sympatyczne określenie, ale gdyby się tak zastanowić, to nie jest ono miłe, nie jest fajne. Na szczęście dzisiaj mam w sobie tyle spokoju, że nie denerwuję się na siebie z przeszłości.

Miałeś też etap, kiedy byłeś popowym piosenkarzem, romantykiem, zbuntowanym rockmanem...

Tym rockmanem to chciałem być, ale nie wiem, czy mi wyszło (śmiech).

... ale czemu nie jest napisane na płycie Andrzej "Piasek" Piaseczny. Odcinasz się od "Piaska"?

Nie, nie odcinam się. To pewien etap w moim życiu. To, co kiedyś robiłem, doprowadziło mnie do miejsca, w którym jestem teraz, kim jestem teraz.

Na najnowszej płycie napisałeś wszystkie teksty. Lubisz pisać, czy to dla ciebie wielka męczarnia?

Uwielbiam, ale bywa, że nie przychodzi mi to łatwo.

Dwa utwory bardzo mnie zaskoczyły na Twojej najnowszej płycie. Jeden to duet zaśpiewany z Sewerynem Krajewskim "Cichej i spokojnej nocy". Mamy wiosnę, kwiecień, a tu piosenka jak kolęda, idealna na koniec grudnia...

To ewidentnie jest pastorałka. Można ją było zachować i wypuścić na święta, ale tak naprawdę to jest za ładny numer, żeby go pokazywać tylko w święta. Coraz częściej zapominamy o prawdziwym duchu świąt, czy to jest Boże Narodzenie, czy Wielkanoc. Mam wrażenie, że coraz częściej rodzi się takie pokolenie dzieci, które będzie mówić: "Świętego Mikołaja wyprodukowała coca-cola". Ja myślę, że jeśli w czasie pozaświątecznym spowoduję tą piosenką zastanowienie, chwilę zadumy, która będzie w duchu świąt, to będzie dobrze.
Czyli w kwietniu możemy mieć kawałek Bożego Narodzenia.

Sprowadzasz to do "chichi chachów", a myślę, że ta piosenka może mieć głębszy wymiar. A jaka druga piosenka Cię zaskoczyła?

"Wolna twoja wola". Przesłuchałem ją kilka razy i zacząłem się zastanawiać, czy idziesz w kierunku Arki Noego, czy też może chcesz tą piosenką zjednać sobie fanów - słuchaczy Radia Maryja...

O kurczę. A ja myślałem, że to jest wesoła piosenka. "Bozia" w tekście jest użyta do usprawiedliwienia różnych sytuacji, które wykonują kobiety, mieszając w szafie i kiedy nie mogą wybrać tego, w co chcą się ubrać. To piosenka o wolnej woli. O wyborze.

Jesteś człowiekiem religijnym?

Ja wierzę w to, że Bóg jest, że patrzy na nas i powoduje naszymi krokami. Natomiast myślę, że on jest jeden dla nas wszystkich, choćby był pod różnymi imionami, czy to powiemy o nim Allah, Bóg czy Jahwe, czy jakkolwiek inaczej. Stąd wierzę.

Wracając do tekstów: bardzo często piszesz o miłości. Już ją znalazłeś, czy może nadal szukasz?

Ja nie szukam, ja już znalazłem. Wierzę, że to miłość.

Oooo. Już niedługo 40. na karku. Jakiś ślub się szykuje, potem dzieci, wnuki... A może nadal rockandrollowe życie?

Wiesz, ze mną to jest tak, że ja jedną nogą żyję w walizce, a drugą w samochodzie. To najlepiej określa moją skłonność do formalizowania związku.

Słyszałem, że mało brakowało i nie zostałbyś piosenkarzem, bo jakiś lekarz odradzał ci śpiewanie

Ja jestem z wykształcenia nauczycielem wychowania muzycznego i wszyscy, którzy tę drogę obierają, muszą przejść badania foniatryczne przed udaniem się na studia pedagogiczne: bo wiadomo, że trzeba głośno mówić przy tablicy. I taki lekarz bada, czy krzycząc na dzieci (śmiech) nauczyciel nie straci głosu. I na takim badaniu lekarz mi odradził śpiewanie. Jestem żywym dowodem, że dobrze jest mieć własne marzenia i podążać za nimi, realizować je.

Po tych wszystkich latach na scenie, nagranych płytach czujesz się człowiekiem sukcesu?

A co to znaczy sukces?

Każdy to inaczej postrzega: dla jednych to wielka popularność, dla innych masa kasy, rozpoznawalność w hipermarketach. To zależy od Ciebie.

To, że przez 16 lat udaje mi się pozostawać w świadomości ludzi, to jest mój sukces.

Postanowiłeś się trochę tym sukcesem podzielić. Wspierasz fundację Anny Dymnej "Mimo wszystko", ochronę środowiska...

Ja wierzę, że to jest obowiązek ludzi, którym udało się coś osiągnąć. Doszliśmy do czegoś nie tylko swoją pracą, ale też po części szczęściem. I jeśli spotykasz się z ludźmi, którzy tego szczęścia nie mieli, to trzeba umieć się nim podzielić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska