Przypomnijmy, że wrocławskie ulice, którymi prowadzi w tym roku trasa maratonu, były zamykane już na długo przed startem. Choć oficjalny komunikat głosił, że trasa będzie zamknięta ok. godz. 8, wieloma ulicami nie można było jechać już o godz. 7.30. Ot taka drobna nadgorliwość ze strony służb zabezpieczających bieg, która jednak zdenerwowała wielu mieszkańców, którzy mimo niedzieli, musieli dotrzeć jakoś do pracy.
W pierwszej fazie biegu, od godziny 9 do 11 największe zamieszanie powstało na południu Wrocławia, bo biegacze pokonywali m.in. ul. Borowską, obwodnicę śródmiejską i ulicę Grabiszyńską. Tam tworzyły się wielokilometrowe korki. Sytuacja na południu unormowała się po godz. 12. Teraz wszystkie ulice są już tam przejezdne, trwa sprzątanie po biegaczach. Większość korków się rozładowała, albo zaraz się rozładuje.
Od godz. 12 do 14 najbardziej zakorkowany był zachód miasta, bo zawodnicy biegli wzdłuż Legnickiej i Lotniczej do Stadionu Miejskiego a następnie z powrotem w kierunku centrum ul. Pilczycką, Popowicką i Długą. Tam wciąż trzeba odstać swoje w korkach, ale będzie coraz lepiej.
Najdłużej zakorkowane będą teraz północne rejony miasta. Ulice Kapsrowicza, Kromera, Kochanowskiego postoją w korkach co najmniej do godz. 16. Limit na pokonanie całej trasy dla biegaczy to 6 godzin. To oznacza, że ostatni powinni się pojawić na mecie - na Stadionie Olimpijskim w okolicach godz. 15. Jednak przy tej temperaturze i tych warunkach, organizatorzy mogą pozwolić ukończyć bieg tym, którzy będą blisko mety a ich czas będzie oscylował w okolicach 6,5h. Dlatego realnie trzeba się liczyć z korkami nawet do godz. 16.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?