Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużel. A może cud pod Jasną Górą?

Wojciech Koerber
Jeśli nam pomożesz, powalczymy o złoto - czy taką myśl stara się przekazać Tai Woffinden Michaelowi Jepsenowi Jensenowi?
Jeśli nam pomożesz, powalczymy o złoto - czy taką myśl stara się przekazać Tai Woffinden Michaelowi Jepsenowi Jensenowi? Paweł Relikowski
O złoto DMP powalczą FOGO Unia Leszno i Betard Sparta. Za Bykami przemawia wszystko: budżet, nazwiska, statystyki etc. A za wrocławianami? Piękno sportu. Tylko tyle i aż tyle. Niekiedy to wystarcza.

W rundzie zasadniczej PGE Ekstraligi leszczynianie wygrali pięć wyjazdowych spotkań, wrocławianie – żadnego. Urok fazy play-off na tym jednak polega, że traci to jakiekolwiek znaczenie, bo zaczyna się od zera. W fazie play-off żużel nie zawsze musi być sprawiedliwy, lecz niemal zawsze bywa emocjonujący. A o emocje przecież w sporcie chodzi.

Finałowa batalia rozpocznie się w niedzielę w Częstochowie, bo tam spartanie podejmą Byków (godz. 19, na żywo w nSport. Wcześniej, w pierwszym meczu o brąz, torunianie zmierzą się na MotoArenie z Unią Tarnów (godz. 16.30, nSport). Tydzień później ekipa Piotra Barona wybierze się na rewanż do Leszna.

Jakiś dowcipniś napisał w internecie, że to dobrze, iż Piotr Baron nie buduje w Polsce autostrad. Bo miałyby jeden pas. To, rzecz jasna, przytyk do specyficznego szykowania toru, które bez wątpienia pomogło drużynie w awansie do finału. Na tym pasie we Wrocławiu leszczynianie sobie nie poradzili, przegrywając w rundzie zasadniczej aż 32:57. Powtarzamy jednak – nie ma to dziś większego znaczenia.

Unia Leszno to królowa polskiego żużla, najbardziej utytułowany klub spośród wszystkich. Ma w dorobku 13 złotych medali DMP, a ostatni wywalczyła w 2010 roku. Spartanie na liście wszech czasów zajmują miejsce szóste z czterema tytułami. Po ostatni sięgnęli w 2006 roku, z olbrzymiastą przewagą nad Włókniarzem Częstochowa. A 27 września w Lesznie odbiorą 20. medal DMP w historii wrocławskiego żużla. Bilans na dziś to: 4-7-8.

Tym razem drużynowy bój o złoto jest jednocześnie starciem jednostek. Otóż 38-letni Nicki Pedersen nigdy jeszcze nie stał na najwyższym stopniu podium DMP. Mówi się wręcz o klątwie Pedersena, który głównie kojarzony jest ze spuszczaniem drużyn do ligi niżej (Wybrzeże Gdańsk czy Marma Rzeszów). Choć obarczanie winą za te spadki Duńczyka jest akurat dużym nadużyciem. On, mimo że na kolegów się nie oglądał, to jednak swoje robił, w przeciwieństwie do tychże. Problem polegał raczej na tym, że promotorzy drużyn liczyli, iż Pedersen zapewni utrzymanie niemal w pojedynkę. Zajmował zatem większą część klubowego budżetu i nie starczało już grosza na solidniejszych partnerów. Albo po prostu brakowało szczęścia.

Po drugiej stronie barykady na pierwszy tytuł DMP czeka Tai Woffinden. Brytyjczyk w ogóle zaczyna żniwa. W pojedynkę zmierza po tytuł IMŚ, a z Elit Vetlandą dostał się do finału play-off Elitserien. Co ciekawe, w Szwecji jest klubowym partnerem Emila Sajfutdinowa, który również poluje na pierwsze złoto DMP, a dzień przed niedzielnym meczem w Częstochowie odbierze zapewne w Ostrowie złoto IME.

Oby tylko losów finału nie wypaczyli sędziowie, bo nie są ostatnio w mistrzowskiej formie. Dwa przykłady z minionej niedzieli. Miejsce akcji – Leszno, pod taśmą. Stojący absolutnie nieruchomo Oskar Fajfer wstrzeliwuje się w punkt i obejmuje prowadzenie, po czym Leszek Demski przerywa wyścig i karze młodzieżowca... ostrzeżeniem. Pytamy więc – za co?! Za co można ukarać zawodnika, który zachowując się pod maszyną startową jak nieżywy rusza szybciej niż konkurencja? Co innego, gdy popuszcza ktoś sprzęgło, czołgając się w kierunku taśmy i ma z tego ewidentną korzyść, bo arbiter nacisnął guzik w sprzyjającym momencie. Daje to nawet kilka metrów przewagi na dojeździe. Regularnie stara się kraść w ten sposób starty Maciej Janowski, w sobotę w Krsku również uruchomił proceder. I dokładnie to samo uczynił w niedzielę w Tarnowie Woffinden (wyścig 5.). Sędzia jednak nie zareagował. Błąd.

Fatalną decyzją była również czerwona kartka sprzed tygodnia dla Kacpra Gomólskiego, za faul na Piotrze Pawlickim. Za faul ewidentny, lecz broń Boże złośliwy. Za faul będący pokłosiem walki. To fakt, że Gomólski nabrał przy krawężniku przyspieszenia i staranował rywala, lecz nie mógł on przewidzieć, że Pawlicki tak zdecydowanie wykontruje motocykl, stając w szczycie łuku niemal w poprzek toru. W efekcie sędziowskiej nadgorliwości Gomólskiego musiał zastąpić w Lesznie niejaki Turowski.

Czy przyjaźń Janowskiego z braćmi Pawlickimi oraz Grzegorzem Zengotą może mieć jakieś przełożenie na torową postawę? Bywało tak w przeszłości, o czym selekcjoner Marek Cieślak opowie niebawem w swojej biografii, premiera wiosną. Na pewno jednak mogą się kibice spodziewać twardej walki Janowskiego z Pedersenem. – Po prostu wiem, że w biegach z Nickim mogę sobie pozwolić na więcej – tłumaczył w jednym z wywiadów Janowski, który wobec rywali jest z reguły tak samo koleżeński jak Greg Hancock. Stosuje po prostu te same standardy, co Amerykanin. Gdy jednak wjedzie ktoś wychowankowi WTS-u w drogę, musi się liczyć z konsekwencjami. Jak Leon Madsen minionej niedzieli.

– Ja mogłem spaść z motocykla trzy razy, on tylko raz – wyjaśniał Janowski, który na linii mety pojechał z rywalem tak, jak wcześniej sam został trzykrotnie potraktowany – do samej bandy.

I na jedno jeszcze zwracamy uwagę. Otóż rewanżowy mecz finałowy w Lesznie odbędzie się nazajutrz po GP Szwecji w Sztokholmie, co dotyczy Woffindena, Janowskiego, Michaela Jepsena Jensena, Pedersena i Thomasa Jonassona. Raz już karambol w Sztokholmie (Woffindena z Tomaszem Gollobem) zepsuł finał finałów, przed dwoma laty w Zielonej Górze. Nie chcemy powtórki, choć to także urok play-offów...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska