Ktoś mi ostatnio pokazał uspokajający obrazek, opatrzony takimi słowami: "Kochani! Nie przejmujcie się upływającym czasem. Dla nas zawsze będziecie piękni, młodzi i zdolni do pracy! Wasz ZUS." Akurat ja zdolny do pracy chciałbym pozostać jak najdłużej, skoro już kilkugodzinne lenistwo wywołuje wyrzuty sumienia. Choć starość napiera wielkimi susami, co widać, słychać i czuć. Zwłaszcza w trakcie mijających upałów.
No więc ostatnio pilotem unoszącym zazwyczaj szlaban wjazdowy na osiedle próbowałem zmienić, dojeżdżając do skrzyżowania, światło z czerwonego na zielone. Pilot nie zadziałał, dając mi jasno do zrozumienia, że jednak na wiele rzeczy w życiu nie mam wpływu. Że nie wszystko można mieć na pstryknięcie palca czy też pilota. Szkoda.
Dodam jeszcze tylko, o zgrozo, że sytuacja z pilotem nie była pojedyncza. Że tym jednym przyciskiem od szlabanu próbowałem już załatwiać za kółkiem więcej spraw, za każdym jednak razem bezskutecznie. Po czym nachodziła mnie smutna konstatacja: czy ze zdrowiem coś nie tak? Mam jednak prawo wierzyć, że nie zwiastuje to żadnych problemów, lecz pokazuje po prostu, iż pochodzimy od małpy, stąd też trochę jak małpy działamy. Że jesteśmy wyuczalni, kodując pewne schematy. Niech potwierdzeniem powyższej tezy będzie jedno z redakcyjnych zachowań.
Mianowicie, by zadzwonić gdziekolwiek z redakcji, musimy najpierw wystukać jakąś gwiazdkę, jakiś znaczek i pięciocyfrowy kod. Mnie te pięć cyferek, rzecz jasna, już dawno temu wyleciało z głowy. Gdybym miał je komuś powtórzyć, nie wiedziałbym nawet, od której cyferki zacząć. A jednak na klawiszach stacjonarnego aparatu potrafię te kolejne ruchy bez problemu odtwarzać. Problem pojawia się wtedy tylko, od czasu do czasu, gdy człowiek wraca po dłuższym urlopie. Spotkało mnie to ostatnio, zatem przekręciłem komórką do red. Gudera, by użyczył swojego kodu. Podwładny winien być pomocny. A on co? Że gdyby był w redakcji, to mógłby mi wystukać, lecz numerów nie poda, bo też nie pamięta.
A co w sporcie? Teoretycy wciąż trzymają się wersji, że polskiej piłce brak systemu szkolenia. A ja się zgadzam z Bońkiem, że najlepszy proces szkolenia to był kiedyś, za komuny, na podwórku, przy trzepaku. Gdy dzieciaki od rana do wieczora żonglowały i się kiwały. Dzięki temu do klubu przychodziły już tzw. gotowce, świetnie wyszkolone. A dziś? Dziś widzę mema i dwa obrazki: na pierwszym chłopak mówi mamie, że idzie pograć z chłopakami na dwór. A na drugim chłopak siedzi już na dworze, przy... biurku z komputerem. I gra. Krótko mówiąc dziś trafiają do klubów chłopcy, którzy nie wiedzą, co to jest podwórko. A czym jest szeroko pojęte mistrzostwo? Niczym innym jak sumą tysięcy powtórzeń. Nie trzeba wtedy pamiętać o żadnych kodach, bo wystarczy wyuczony kod zachowań. Pamięć ruchowa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?