Koniec z niekontrolowanym strumieniem publicznych pieniędzy z dotacji oświatowej, które płyną do kieszeni właścicieli prywatnych szkół. Choć państwo płaci im miliony złotych, nie było dotychczas skutecznego systemu, sprawdzającego jakość kształcenia i liczbę uczniów. Wkrótce jednak zmienią się przepisy.
Szczególnie źle jest w szkołach dla dorosłych. Kontrola NIK ujawniła, że 65 proc. takich placówek nie przestrzegało programów nauczania. Co trzecia zawyżała liczbę słuchaczy, zgarniając zawyżoną dotację.
Kuratoria nie potrafią wyegzekwować jakości nauczania, a samorządy takich uprawnień nie mają. Pośredniczą jedynie w wypłacie z budżetu państwa dotacji oświatowych. W Jeleniej Górze za każdego ucznia w prywatnej szkole w tym roku płacono 1173 zł (to 50 proc. dotacji dla szkoły publicznej).
Waldemar Woźniak, naczelnik wydziału oświaty w jeleniogórskim magistracie, uważa, że łatwo teraz uprawiać edukacyjną fikcję - gdy państwo płaci za uczniów, którzy istnieją tylko na papierze. W swej pracy zetknął się z takimi praktykami.
Jeleniogórski oddział sieci szkół Cosinus (w całej Polsce posiada 41 filii, m.in. we Wrocławiu i Wałbrzychu) chciał w tym roku dostać 5,4 mln zł dotacji za ponad 4600 uczniów. Olbrzymia liczba zgłoszonych słuchaczy wzbudziła podejrzenia.
- W wynajmowanych przez Cosinus salach nie pomieściłoby się tylu uczniów. Korzystają bowiem z pomieszczeń w dwóch szkołach miejskich - tłumaczy Woźniak.
Ostatecznie urząd zredukował liczbę uczniów Cosinusa do ok. 1400. Taka bowiem widnieje w statystycznej bazie danych oświatowych. Szkoła otrzymała zatem 1,6 mln zł dotacji.
Wiceprezydent Jeleniej Góry Zbigniew Szereniuk uważa jednak, że i ta liczba słuchaczy może być przesadzona.
Anna Wojtasik, przedstawicielka firmy Cosinus w Jeleniej Górze, nie chciała nam wyjaśnić, ilu rzeczywiście ma uczniów.
Udało się nam dotrzeć do byłej nauczycielki z Cosinusa.
- Ta szkoła nie kształci. Do końca semestru, którego byłam opiekunem, dobrnęło jedynie 10 proc. uczniów. A to była najsolidniejsza grupa w szkole - opowiada nauczycielka, prosząc o zachowanie anonimowości. - Zdarzało się że jedyną osobą w klasie był nauczyciel, bo na zajęcia nie przyszedł żaden z uczniów. Niektórzy nigdy nie pojawili się na lekcjach, choć byli na liście - wspomina.
Trudno nie odnieść wrażenia, że szkole zależy wyłącznie na pozyskaniu uczniów - jest całkowicie bezpłatna, kusi zaświadczeniami dla ZUS-u i ośrodków pomocy społecznej, bez których nie można otrzymać świadczeń.
Natomiast z nauki można zrezygnować w dowolnym momencie bez żadnych konsekwencji. Gdy ktoś zostanie skreślony z listy, może znów się zapisać. Nie ma też obowiązku przychodzenia na zajęcia. By dostać zaliczenie, wystarczy zdać egzamin.
Po alarmującym raporcie NIK Ministerstwo Edukacji Narodowej da w końcu samorządom instrument kontrolny. Nowe przepisy znalazły się w nowelizowanej właśnie ustawie oświatowej. Czeka ona jedynie na podpis prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
- Urzędnicy samorządowi będą mieli prawo wstępu do szkół i placówek oraz wglądu do prowadzonej przez nie dokumentacji organizacyjnej, finansowej i przebiegu nauczania - informuje nas MEN.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?