Nadleśnictwo Miękinia od początku tłumaczyło, że decyzja o zamknięciu dotyczy wyłącznie parkingów - ze szczególnym uwzględnieniem tych pod Ślęża - nie było mowy o zakazie wejścia do lasu. Przypomnijmy, że część nadleśnictw, np. w województwie Małopolskim wprowadziła takie zakazy. Leśnikom spod Wrocławia chodziło o to, by ograniczyć możliwość gromadzenia się tłumów w jednym miejscu w okresie zagrożenia epidemicznego.
Można powiedzieć, że to działanie przyniosło częściowy sukces. W niedzielę - 22 marca turystów podjeżdżających na Tąpadła własnymi samochodami było znacznie mniej, maksymalnie około 50-60 samochodów parkowało tam w tym samym czasie. Niestety, wobec zamkniętych parkingów, pojawił się problem z pozostawieniem auta. Kierowcy wykorzystywali więc każdy fragment wolnego terenu przy jezdni, rozjeżdżając przy okazji pobocza i ignorując znaki mówiące o zakazie parkowania.
ZOBACZ TAKŻE: ŚLĘŻA PRZEŻYŁA NAJAZD TURYSTÓW W MINIONY WEEKEND
Tłumy na Ślęży, nie było gdzie parkować. Czy to rozsądne?
Natomiast trzeba przyznać, że ruch turystyczny udało się nieco "rozbić". Na popularnej przełęczy nie było w niedzielne popołudnie tłumów, a raczej grupki turystów. Za to w innych miejscach - na zjeździe w stronę Wirów, w rejonie wsi Biała i Sulistrowiczki czy w okolicach Sobótki Zachodniej oraz samej Sobótki było widać więcej niż zwykle zaparkowanych samochodów. To oznacza, że ludzie wybrali na spacery mniej popularne i bardziej odludne tereny Masywu Ślęży, a przecież o to głównie chodziło leśnikom.
iPolitycznie - 300 milionów Putina by skorumpować Świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?