Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamachy i spiski poza kontrolą rozumu - gdzie te dowody?

Janusz Michalczyk
W sensacyjnej komedii „Teoria spisku” Mel Gibson zagrał szalonego taksówkarza, zaś Julia Roberts - prawniczkę z Departamentu Sprawiedliwości. Mel bezskutecznie próbował przekonać Julię, że służby specjalne spiskują - do momentu, aż oboje wpadli w tarapaty, bo spisek jednak był prawdą.

Bardzo mi przypadła do gustu opinia, że największym problemem przy demaskowaniu teorii spiskowych jest fakt, że niekiedy rzeczywiście dochodzi do spisku. I taka prawdziwa zmowa może uwiarygodnić w oczach wielu ludzi tysiące najbardziej bzdurnych hipotez. Bo przecież jednak ktoś od czasu do czasu spiskuje...

Osiem lat temu też było - tak jak dziś - gorąco, słonecznie, pięknie. Ludzie wypoczywali, dopóki nie dotarły wieści o nieszczęściu. Właściwie niewiele zostało dziś z tamtych emocji. One się wypaliły w ogniu konfliktu politycznego. Według różnych sondaży 20-30 proc. Polaków wciąż dopatruje się w tamtej tragedii perfidnego zamachu, co mój racjonalny umysł znosi z trudem. Jeśli nie ma dowodów, to zostały zniszczone - powiedział kiedyś brat prezydenta. Może jeszcze milion razy powtórzyć, że jesteśmy coraz bliżej prawdy, lecz tamto stwierdzenie mówi absolutnie wszystko. Prawda nie ma tu nic do rzeczy, chodzi tylko o zimną politykę. Oznacza to, niestety, że jesteśmy skazani na dyskusję, o tym, co się stało pod Smoleńskiem, do końca świata i jeden dzień dłużej...

W 1977 r. zginął w Krakowie młody opozycyjny działacz Stanisław Pyjas. Według oficjalnej wersji spadł ze schodów, ale ponieważ działo się to w PRL-u, mało kto uwierzył w przypadek. Niemal wszyscy uznali, że bezpieka wykończyła chłopaka. Jednym z najbardziej zapalczywych głosicieli teorii spiskowej był Bronisław Wildstein. Nie jest wcale zarzutem, że tragedia Pyjasa stała się dla Wildsteina przepustką do świata wielkiej polityki. Szczerze wierzył, że doszło do zbrodni. Kiedy już po przełomie 1989 r. wszczęto nowe śledztwo, przekopano archiwa, zrobiono ekshumację, zbadano szczątki i okazało się, że nie ma najmniejszego dowodu, by ktoś pomógł Pyjasowi pożegnać się z życiem. Ponieważ ludzie bezpieki faktycznie zabijali opozycjonistów, m.in. ks. Jerzego Popiełuszkę, to czujemy zrozumiały opór przed przyznaniem, że być może akurat Pyjasa nie ruszyli. A co, jeżeli faktycznie był to wypadek? Czy zawsze liczy się prawda, czy może dla ludzi ważniejszy staje się mit, który spełnia wielką rolę w mobilizowaniu opinii publicznej? Tak, wiem, zawsze można powiedzieć, że dowodów nie ma, bo zostały zniszczone...

Parę lat temu wielki rozgłos zyskała książka o katastrofie w Gibraltarze, w której w 1943 r. zginął Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych Władysław Sikorski. Autor książki zgrabnie spiętrzył wątpliwości, lansując tezę o tym, że generała wykończyli Brytyjczycy, którym przeszkadzał w porozumieniu ze Stalinem. Na fali olbrzymiego zainteresowania Instytut Pamięci Narodowej wydał mnóstwo pieniędzy na śledztwo, ekshumację szczątków generała i badania. Pamiętam, że rozczarowanie było wielkie, bo nie znaleziono najdrobniejszego śladu potwierdzającego teorię spiskową. Tak, wiem, i tym razem wszystkie dowody musiały zostać zniszczone...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska