Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójca Miss Polski skazany. Rzucił się z nożem na złodzieja

Marcin Rybak
Za zabójstwo Agnieszki Kotlarskiej Jerzy L. odsiedział 15 lat. Wtedy też użył noża ale - niestety - ofiara nie przeżyła
Za zabójstwo Agnieszki Kotlarskiej Jerzy L. odsiedział 15 lat. Wtedy też użył noża ale - niestety - ofiara nie przeżyła archiwum
Jerzy L. - zabójca Miss Polski Agnieszki Kotlarskiej - został prawomocnie skazany na półtora roku więzienia za to, że rzucił się z nożem i rakietą tenisową na mężczyznę, który włamał się do jego mieszkania.

Wyrok wydał w miniony czwartek wrocławski Sąd Okręgowy. Wcześniej Sąd Rejonowy skazał Jerzego L. na trzy lata więzienia. Ale po apelacji kara została obniżona. Sąd drugiej instancji złagodził też prawną kwalifikację przestępstwa. Uznał, że nie doszło do narażenia ofiary na śmierć ani ciężkie uszkodzenie ciała.

Skazany ma już część wyroku odsiedzianą w areszcie - od sierpnia ubiegłego do kwietnia tego roku. Jerzy L. odsiedział też 15 letni wyrok za zabójstwo Agnieszki Kotlarskiej. Wyszedł w 2011 roku.

CZYTAJ WIĘCEJ: ZABÓJCA AGNIESZKI KOTLARSKIEJ NA WOLNOŚCI

Mieszkał na wrocławskich Karłowicach razem z ojcem. W czasie procesu sąd ustalił szczegółowo okoliczności zdarzenia. Okazało się, że Jerzy L. i jego ofiara krytycznego dnia nie spotkali się pierwszy raz. Trzy dni wcześniej Jerzy L. jadł obiad gdy zorientował się, że ktoś w środku się kręci.

Nie był to jego ojciec bo ten siedział na gangu przed domem. Jerzy L. wyszedł do przedpokoju i spotkał mężczyznę drobnej postury.
To był bezdomny, mówił, że jest głodny. Dostał dwa kotlety, chleb, pomidora i wodę mineralną. Spotkali się dzień później gdy Jerzy L. biegł ulicą Kasprowicza.

Co się wydarzyło 5 sierpnia po południu? Jerzy L. był sam w domu, bo jego ojciec pojechał na targowisko. Jadł obiad, gdy zorientował się, że ktoś kręci się po domu. Wyszedł przed dom, na ganek i zobaczył, że na fotelu - na którym zwykle przesiadywał jego ojciec - leży klawiatura komputera, zasilacz i butelka whisky. Ktoś musiał je znieść z drugiego piętra.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE:

W tej samej chwili ojciec wrócił z targowiska. Syn ostrzegł go, by ten nie wchodził do środka, bo ktoś tam się kręci. Z kuchni wziął nóż do krojenia chleba.

Zaczął poszukiwania intruza. Na pierwszym piętrze domku nikogo nie zastał. Po drodze na drugie piętro wziął tenisową rakietę bez naciągu. Złodziej był w pokoju na drugim piętrze. Jerzy L. zobaczył zrzucany na ziemię monitor do komputera.

Chwilę później zobaczył złodzieja. To był ten sam mężczyzna, który trzy dni wcześniej prosił o jedzenie. Zaczęła się szarpanina. Jerzy L. próbował przewrócić złodzieja, zakładał mu rakietę na głowę i kazał się położyć. Tamten zaczął się szarpać i chciał uciekać. Wtedy Jerzy L. “szermierczym wypadem” pchnął tamtego nożem w lewy bok. Złodziej uciekł, wyrwał się ojcu - czekającemu przed domem - i uciekł na ulicę. Jerzy L. gonił go z nożem wołając całą drogę żeby ktoś zadzwonił po policję i pogotowie. Krzyczał do złodzieja żeby się zatrzymał, bo się wykrwawi. Szybko pojawił się policyjny patrol, a zaraz potem karetka.

W czasie procesu Jerzy L. nie przyznawał się do postawionego mu zarzutu. Przekonywał sąd, że chciał obezwładnić złodzieja i zadzwonić po policję.

ZOBACZ TEŻ: Rodzinny kat skazany na 15 lat więzienia. Bił, molestował, zgwałcił

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska