Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z polskiego na nasze: Literatura, czyli rynsztoki

Andrzej Górny
Andrzej Górny
Andrzej Górny fot. Paweł Relikowski
Baśnie braci Grimm są niepoprawnie politycznie, moralnie, estetycznie i psychologicznie. Zawsze takie były, lecz dwa wieki temu ani władze, ani rodzice nie wpadli pomysł, aby je ocenzurować czy też palić na stosach. Przepraszam, tu i ówdzie cenzurowano, także w XX wieku - w Anglii w latach 40., a w Polsce w 1951 wstrzymano wznowienia tych książek.

Fakt, krwawe jatki, tortury i cierpienia w pouczających powiastkach dla dzieciłatwo znaleźć nie tylko u Grimmów, ale i u wielu innych twórców.

Pojawiały się różne teorie na temat skaz psychicznych, którymi skutkowały u odbiorców, odbijając się negatywnie także na ich dorosłym życiu. Rozważano nawet, czy to nie właśnie tego typu lektury spowodowały okrucieństwo ocierające się o zezwierzęcenie okazywane przez wysoce kulturalny naród niemiecki podczas II wojny światowej.

Moje pokolenie też się wychowało na tych horrorach i jakoś nie pamiętam, abyśmy, ja i moi rówieśnicy, moczyli się po nocach albo wpadali w traumę z powodu wilka połykającego babcię Czerwonego Kapturka.

Pierwsze moje świadome spotkanie z literaturą (w wieku lat 6) dotyczyło pewnej sowy, która była trochę ślepa, trochę głucha, niedołężna… I tu ciocie, które mnie pasły tą poezją, rozpoczynały egzamin. I co dalej, jak ona była ta sowa - znęcały się. Nie cierpiałem ptaszyska, więc choć wiedziałem, że z sowy była starucha, odpowiadałem na złość: Dziewucha! Źle, zgaduj dalej. - Komucha!

Tu pewien wesoły wujaszek rzekł z odcieniem podziwu: - Taki mały, a już mu dziwki i polityka w głowie. Daleko zajdzie! Tu się niestety pomylił.

Kilka lat po tej sowie wpadłem w nałóg Trylogii Sienkiewicza i wcale mi nie przeszkadzało, że mój guru tak smakowicie opisuje łbów płatanie, flaków prucie i wbijanie na pal, że niech się wszystkie Grimmy schowają.

Zresztą problem bajeczek jest sztucznie rozdmuchany i postawiony na głowie. Tymczasem w ostatnich latach najlepiej sprzedaje się połączenie pornografii z sadomasochizmem. Nawet sławny Murakami popiskuje wedle tych nutek. Zresztą różne autorytety wieszczą rychły koniec książki papierowej, więc czym tu się przejmować?

Lepiej zająć się internetem i grami komputerowymi. Mniej mnie niepokoją te rzesze dziesięciolatków, godzinami przed ekranem mordujących najeźdźców z kosmosu. Groźniejsze jest to, że chłopcy i dziewczęta używają cyberprzestrzeni do wyrządzania krzywd w realu.

Chyba im przyjemnie ośmieszyć, oczernić, stłamsić, zdeptać, a najlepiej doprowadzić do samobójstwa kogokolwiek. Obcego, znajomego, koleżankę, niechby i przyjaciela.

Takie zwyrodnienia będą wielkim wyzwaniem w przyszłości. Czarownice, smoki i żywe trupy to w tym towarzystwie niewinne baranki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska