Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z fotoradarów nie wystarczy na Prince'a, ale na murawę by wystarczyło

Jacek Antczak
Prosta wiadomość i o Wrocławiu znów głośno. Nie chodzi o Prince'a i Brazylię na stadionie. Przecież nie samymi kłopotami z murawą ludzie żyją. Ba, wrocławskie feministki domagają się oddania "ich" 900 milionów (choć w czasach parytetów powinno być chyba 450), wydanych na budowę. Nie, chodzi o publikowanie list ulic, na których straż miejska będzie stawiać fotoradary. Na ten temat wypowiedział się nawet Kongres. Nie był to wprawdzie Kongres Stanów Zjednoczonych, pewnie tylko z tego powodu, że jest zajęty kłopotami z Iranem, tylko Kongres Nowej Prawicy, czyli niezawodnego Janusza Korwin-Mikkego. Ale zawsze to jakiś Kongres. Jak poczekamy, to głos w sprawie, która od zawsze bulwersuje i polaryzuje opinię publiczną, zabiorą też Kongres Transplantologów, Światowy Kongres Esperantystów, a może i Kongres Eucharystyczny.

Nie wiem, co ma wspólnego partia "jednocząca wysiłki obywateli Polski w dążeniu do rekonstytucji w Polsce norm i zasad cywilizacji łacińskiej" z fotoradarami. Może chodzić o Kochanowskiego, który miał jedną nogę na hamulcu, a drugą na gazie, czyli pisał po łacinie, ale w końcu wybrał polski. Może dlatego przy ulicy Kochanowskiego strażnicy lubią robić zdjęcia kierowcom.

Prawica (Nowa), jak zwykle, jedzie pod prąd i "wzywa rząd do podwyższenia limitów prędkości, porzucenia planów korkowania obszarów miejskich i ukrócenia polowań na kierowców za pomocą fotoradarów". Korwinowcy uważają, i coś w tym jest, że kierowcy są uznawani przez ustawodawców za samobójców. Jeśli człowieka "nie powstrzymuje groźba śmierci w wypadku, to nie powstrzyma go również groźba mandatu" - egzystencjalizują.

Nie wiem jak rząd, ale samorząd uznaje kierowców, nie tylko tych szalonych, którzy i tak nie płacą żadnych mandatów, nie za samobójców, ale za podatników. Jakieś 2- 3 lata temu stałem w długiej kolejce "samobójców" opłacających w kasie straży miejskiej mandaty za przekroczenie prędkości. Większość schwytał fotoradar w absurdalnych miejscach, gdzie rzadko zdarzają się wypadki. Nikogo to, oczywiście, nie usprawiedliwia, ale zdziwiło mnie, że "tak tu jest codziennie". Cóż, okazuje się, że Wrocław jest też miastem spotkań piratów drogowych. "Zero pobłażania, zmniejszania mandatów" - opowiadał mi na boku jeden ze strażników, jak zostali pouczeni przez ważnego przedstawiciela władz Wrocławia. Byłem dumny, że tak bardzo dba się o bezpieczeństwo mieszkańców. Do momentu, kiedy usłyszałem, że jest i uzasadnienie: ,,Jest kryzys, miasto potrzebuje pieniędzy".

O bezpieczeństwie ani słowa - ale to pewnie oczywiste, bo nie śmiem pomyśleć, że chodzi o cokolwiek innego niż dobro nas samych. W końcu Wrocław to europejskie miasto, a nie jakiś Biały Bór, którego budżet wynosi 30 mln, w tym z fotoradarów mają 6-7 mln. To o co chodzi? Jak nie wiadomo o co, to nie o pieniądze. Nie jestem cięty na straż miejską, wprawdzie w życiu nie widziałem strażnika na moim osiedlu , ale codziennie obserwuję ich ciężką pracę w centrum: zakładanie blokad, mandaty za złe parkowanie, wzywanie lawet... Wiem, że ta samochodowa fiskalizacja nie zajmuje im 100 procent czasu. Widziałem raporty: wynika z nich, że zajmują się też jakimiś innymi bolączkami mieszkańców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska