Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław. Tramwaje kochali od dziecka. Poznali się „w tramwaju”, a dziś są małżeństwem i… oboje pracują jako motorniczowie

Nadia Szagdaj
Nadia Szagdaj
Tramwaje kochali od dziecka. Poznali się „w tramwaju”, a dziś są małżeństwem i… oboje pracują jako motorniczowie.
Tramwaje kochali od dziecka. Poznali się „w tramwaju”, a dziś są małżeństwem i… oboje pracują jako motorniczowie. Magdalena Pasiewicz
Są małżeństwem, mają trójkę dzieci i oboje wybrali zawód motorniczego. Do tego ona studiuje, a on twierdzi, że czasem mają 10-godzinne zmiany. Ale kochają to co robią i to od najmłodszych lat. Przy okazji dnia motorniczego, o tajnikach pracy za sterem tramwaju i sytuacjach, które zapadają w pamięć na całe życie opowiadają Karolina Paszko i Tomasz Paszko.

- Motorniczym chciałem być już od dziecka – mówi pan Tomasz. - Moi dziadkowie mieszkali przy ul. Sienkiewicza. Tramwaje wciąż przejeżdżały pod ich oknami. Całe dzieciństwo, które tam spędziłem patrzyłem na nie marząc, że kiedyś będę takimi jeździć.

- Zdałem na studia, na wrocławską politechnikę – opowiada pan Tomasz. - Chciałem dorabiać, studiując. Dlatego w wieku 20 lat stałem się najmłodszym motorniczym w przedsiębiorstwie. Kiedy skończyłem studia na kierunku zarządzanie i inżynieria produkcji, wiedziałem już, że pozostanę w MPK.

Pani Karolina, która także prowadzi zawodowo około 40-tonowy skład, ma podobne wspomnienia. - Mieszkałam po sąsiedzku z dziadkami Tomka, przy ul. Piastowskiej. Ja także patrzyłam na tramwaje jadące po Sienkiewicza. Po latach porzuciłam dla nich posadę w biurze od 8:00 do 16:00, na rzecz pracy od 15:00 do północy.

Pani Karolina i pan Tomasz są także rodzicami. Trzy córki: Hania (12l.), Martynka (3l.) i Dorotka (1r.). Swoją pracę układają pod kątem życia rodzinnego.

- Zdarzało się, że zmienialiśmy się przy opiece w taki sposób: Karolina jeździła rano, a ja przychodziłem ją zmienić popołudniu, z dzieckiem w nosidełku. Między naszymi służbami mieliśmy zazwyczaj godzinę przerwy, którą wykorzystywaliśmy na to, żeby pobyć razem i pospacerować – wspomina pan Tomasz.

Służby, jak motorniczowie nazywają czas spędzony za sterami tramwaju, mogą trwać od 4 do 10 godzin. - Wtedy ważny jest odpoczynek – podkreśla pan Tomasz. - Przerwy, które spędzamy na pętlach służą zaczerpnięciu świeżego powietrza i rozprostowaniu nóg. Aby uniknąć monotonii, w czasie jednej służby, zmieniamy linię. Musimy wówczas uważać, by nie pomylić trasy i nie pojechać trójką tak jak dziesiątką, z której właśnie wysiedliśmy.

Czas na pętlach można jednak wykorzystać inaczej. Pani Karolina studiuje dziennikarstwo. Podczas przerw po prostu się uczy. - Muszę wchłonąć dużą ilość wiedzy, więc wolny czas, także w pracy wykorzystuję na naukę – mówi.

Około 20 procent załogi MPK stanowią kobiety. - To już nie jest wyłącznie męski zawód – zaznacza pani Karolina. - Przybywa kobiet motorniczych. Chętne do wyszkolenia dziewczyny pytają mnie, jak pogodziłam macierzyństwo i studia z tą pracą. Zawsze chętnie dzielę się swoją historią.

Przy okazji dnia motorniczego, o tajnikach pracy za sterem tramwaju i sytuacjach, które zapadają w pamięć na całe życie opowiadają Karolina i Tomasz
Przy okazji dnia motorniczego, o tajnikach pracy za sterem tramwaju i sytuacjach, które zapadają w pamięć na całe życie opowiadają Karolina i Tomasz Paszko. Magdalena Pasiewicz

- Do tego koledzy po fachu są bardzo pomocni – zauważa pani Karolina. - Jako świeżo upieczona członkini załogi miałam sytuacje, w których tramwaj się zepsuł, czy dowiozłam na pętlę agresywnego pasażera. Zawsze mogłam liczyć na pomoc.

- Ta pomoc jest ważna, bo prawdziwy stres przychodzi dopiero, gdy pierwszy raz wiezie się pasażerów – wyjaśnia pan Tomasz. - Ta świadomość, że ma się za sobą kilkadziesiąt osób, za których życie i zdrowie ponosi się odpowiedzialność, przychodzi wraz z pierwszym kursem. Dlatego na początku jeździmy z tzw. patronem, czyli osobą, która cały czas wspiera nas radą podczas pierwszych służb. Dlatego też kurs trwa 90 godzin. Sam go kiedyś przeszedłem, a potem pełniłem funkcję instruktora – dodaje.

Małżeństwo z Wrocławia zakochane w tramwajach

Małżeństwo, które dzieli wspólną pasję poznało się właśnie „na pokładzie tramwaju”. - Tomek nie był moim instruktorem. Ale poznaliśmy się, kiedy robiłam kurs, a on szkolił inne osoby – wspomina pani Karolina.

Na dzień 25 listopada przypada dzień kolejarza. - Ponieważ jesteśmy „bratem” kolei, w tym dniu także obchodzimy dzień motorniczego – mówi pan Tomasz.

Najtrudniejszym okresem w pracy motorniczego jest jesień. - Ludzie zakładają kurtki z kapturami, w uszach mają słuchawki, a ich wzrok utkwiony jest w telefonach – mówi pani Karolina. - Pamiętam, jak pewien mężczyzna przebiegł przed maską tramwaju, który prowadziłam, na wysokości Astry, w stronę Leśnicy. Mało tego, wsiadł później do mojego tramwaju!

- Kiedy na kolejnym przystanku poszłam pomóc osobie niepełnosprawnej zobaczyłam go i powiedziałam, że miał mnóstwo szczęścia, że jechałam Moderusem, który szybko wyhamował. Miałam wrażenie, że dopiero wtedy dotarło do niego na jakie naraził się ryzyko – opisuje pani Karolina.

- Ja dla odmiany pamiętam, jak uratowałem pluszowego misia – wspomina pan Tomasz. - Kiedyś wjeżdżałem tramwajem na pętlę i dostrzegłem coś na torach. Okazało się, że to był wielki pluszowy miś – mówi. - Posadziłem go na siedzeniu pasażera i… tak już zostało. Ludzie przynoszą nam niepotrzebne, pluszowe misie, które zasiadają na miejscach pasażerów w tramwajach młodych adeptów, gdy ci uczą się jeździć.

- Ja z kolei miałam przygodę z psem – włącza się pani Karolina. - Na wysokości przystanku Rynek, około 6:00 rano zauważyłam, że po wagonie plącze się piesek. Poszłam tam i zapytałam pasażerów, czy wiedzą do kogo należy zwierzę. Wtedy usłyszałam, że psiak wsiadł do tramwaju na jednym z przystanków. Sam.

- Zabrałam go do swojej kabiny – kontynuuje pani Karolina. - Dowiozłam go na pętlę, gdzie dowiedziałam się, że na drugim końcu przejazdu będzie czekał ktoś ze schroniska. Tym sposobem przejechałam z psem w kabinie do przeciwległej pętli. Uznałam wtedy, że podróżowanie z takim pieskiem jest miłe i zawsze mógłby mi towarzyszyć. Ale dość szybko okazało się, że pies ma właściciela, którego zgubił podczas spaceru. Cała historia skończyła się więc szczęśliwie.

- Przypomina mi się jeszcze sytuacja związana z juwenaliami – podśmiewa się pan Tomasz. - Kiedyś jeden z moich pijanych pasażerów, podczas juwenaliów obrzucił inwektywami politechnikę, na której studiowałem. Wysiadłem więc z kabiny, podszedłem do niego i powiedziałem, żeby uważał na słowa, bo nigdy nie wie, kto będzie prowadził tramwaj, którym jedzie.

W dniu swojego święta motorniczowie składają sobie życzenia „prostego toru”, „przyczepności” i „suchych szyn”. Szczególnie, że ten dzień przypada na najtrudniejszy do jazdy okres w roku. Zazwyczaj jednak podczas zmian życzą sobie po prostu spokojnej służby. Tych wszystkich życzymy i my. Każdego dnia w roku.

Tramwaje kochali od dziecka. Poznali się „w tramwaju”, a dziś są małżeństwem i… oboje pracują jako motorniczowie.

Wrocław. Tramwaje kochali od dziecka. Poznali się „w tramwaj...

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska