Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław jak feniks z popiołów, czyli jak wyglądała stolica Dolnego Śląska tuż po II wojnie światowe

Robert Migdał
31.03.2011 wroclaw n/z robert migdal gazeta wroclawska pawel relikowski / gazeta wroclawska
31.03.2011 wroclaw n/z robert migdal gazeta wroclawska pawel relikowski / gazeta wroclawska Pawel Relikowski / Gazeta Wroclawska
Wielu wrocławian narzeka na korki, brak miejsc do parkowania w centrum (i bardzo drogie opłaty za postój), brudne ulice, spóźniające się tramwaje i autobusy, dziurawe drogi… Tym, którym wszystko się w stolicy Dolnego Ślaska nie podoba (nawet odrapane kamienice i to, że jest za mało ścieżek rowerowych), proponuję podróż w czasie…

Wystarczy wybrać się na genialną wystawę zdjęć (większość nie była wcześniej pokazywana) autorstwa Adama Feliksa Czelnego "I to było możliwe...?". Można ją oglądać do końca sierpnia w Muzeum Miejskim Wrocławia (w budynku Starego Ratusza, w Rynku).

Adam Feliks Czelny przyjechał do Wrocławia w 1947 roku. Pracował jako fotoreporter "Wrocławskiego Kuriera Ilustrowanego", "Gazety Robotniczej", a potem "Słowa Polskiego". Zmarł w 1992 roku.
Jego zdjęcia to kronika Wrocławia lat 40. i 50. XX wieku - miasta, które zostało okaleczone przez II wojnę światową (przez walki w Festung Breslau). Wrocławia, który umarł, ale dzięki ciężkiej, bardzo ciężkiej pracy pierwszych mieszkańców, powoli budził się do życia.

Zrujnowane zabytki, pokiereszowany ratusz, katedra, zawalone gruzami główne ulice miasta. Ale przede wszystkim ludzie - pełni nadziei, energii, chęci zbudowania Wrocławia na nowo. To są zdjęcia Adama Feliksa Czelnego. Zdjęcia, które pokazują budzące się życie. Zdjęcia, które dają nam, mieszkańcom Wrocławia w roku 2015, świadectwo wielkich zmian, jakie przez ostatnie 70 lat przeszło miejsce, w którym żyjemy, wychowujemy dziś dzieci, chodzimy do pracy, bawimy się.

Te czarno-białe obrazy powinny dać nam lekcję optymizmu: patrząc na nie, możemy się cieszyć, uśmiechnąć z zadowolenia, że dziś jest nam łatwiej, prościej, a nasze powody do narzekań to żadne powody. Bo że stoimy w korku? Że ulica brudna? Że autobus się spóźnił? Nasi dziadkowie i ojcowie żyjący we Wrocławiu w latach 40. mieli całkiem inne, ważniejsze problemy: żeby droga w ogóle była (trzeba było ją odgruzować lub zbudować na nowo), żeby autobus czy tramwaj w ogóle jeździł...
Myślę, że częściej niż tylko od wielkiego dzwonu warto zagłębić się w historię: naszą, lokalną, która się działa kilka ulic, osiedli od naszego domu. To może być bardzo pożyteczna nauka.

Mówiąc o historii, zachęcam do kupienia i przeczytania najnowszego miesięcznika "Nasza Historia", z okładki którego spogląda na mnie Bolesław Chrobry, pierwszy król Polski. Dziennikarka Agata Grzelińska opowiada (bardzo barwnie), co łączyło Chrobrego z Wrocławiem, kiedy bywał na dolnośląskiej ziemi i co tu robił (są też pikantniejsze szczegóły #- m.in. dlaczego zmieniał kobiety jak rękawiczki).

Z zainteresowaniem przeczytałem też tekst Macieja Sasa o doliniarzach i kasiarzach, którzy po wojnie przyjechali do Wrocławia ze Lwowa (opowieści lepsze niż z filmu "Vabank" Juliusza Machulskiego, bo prawdziwe), tekst Hanny Wieczorek o konsulatach (wśród nich polskim), które działały w Breslau przed II wojną światową, czy opowieść Artura Szałkowskiego o Wałbrzychu, który był kiedyś niczym Federacja Rosyjska - dostarczał gaz dla całego Dolnego Śląska, a nawet ciut dalej...
Szczerze polecam i zachęcam do lektury (miesięcznik ma sto stron, a kosztuje tylko 6,95 zł).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska