Wojewoda dolnośląski: "Urząd miejski we Wrocławiu jest ogromny i moim zdaniem przeskalowany". Obremski chce decentralizacji Dolnego Śląska

Kadencja Obremskiego jako wojewody pokazuje wyraźnie, że starał się swoimi działaniami doceniać mniej znane części regionu i pokazywać, że Dolny Śląsk to nie tylko Wrocław. Zwrócenie uwagi na mieszkańców mniejszych miejscowości widać choćby po utworzeniu sieć terenowych punktów paszportowych, zabieganiu o rządowe inwestycje dla niewielkich gmin, czy organizując oficjalne obchody uroczystości państwowych poza stolicą województwa.

Kiedy obejmował urząd w grudniu 2019 r. sprawy paszportowe można było realizować tylko w 5 punktach na terenie Dolnego Śląska. Teraz jest ich aż 16, a w planach są kolejne.

Dzięki temu mieszkańcy z całego Dolnego Śląska nie muszą już jechać po paszport specjalnie do Wrocławia. W kolejnych latach otwierał punkty:

• Lubin (2020 r.)
• Polkowice (2020 r.),
• Bogatynia (2021 r.)
• Trzebnica (2021 r.)
• Dzierżoniów (2022 r.)
• Kłodzko (2022 r.)
• Wołów (2022 r.)
• Ząbkowice Śląskie (2022 r.)
• Strzelin (2023)
• Środa Śląska (2023)
• drugi punkt we Wrocławiu - w Centrum Handlowym „Magnolia Park” (2023)

A na początku 2024 r. otwarty zostanie kolejny punkt – w Miliczu.

Szereg uroczystości, które kiedyś tradycyjnie odbywały się we Wrocławiu, za kadencji Obremskiego przeniesiono do innych miast.

- Świętowaliśmy kolejne rocznice uchwalenia Konstytucji 3 Maja w Środzie Śląskiej, Legnicy, Bolesławcu czy Górze. Obchody Narodowego Święta Niepodległości przeprowadziliśmy w Oleśnicy czy Lubaniu, natomiast uroczystości związane z 74. rocznicą wybuchu II wojny światowej w Wołowie – wymienia J. Obremski.

I dodaje, że marzy mu się, by nawet centralne urzędy wojewódzkie przenieść do mniejszych miast. Nie widzi konieczności, żeby wszystko było we Wrocławiu, tak jak w skali ogólnopolskiej postrzega się Warszawę.

- Moim zdaniem wskazana byłaby decentralizacja. Jak patrzymy na układ komunikacyjny, to widzimy wyraźnie, że to Legnica jest najlepiej skomunikowanym dużym miastem na Dolnym Śląsku. Być może pojawiłaby się szansa łatwiejszego uzupełnienia o urzędników – wyjaśnia wojewoda.

Ze znalezieniem urzędników jest problem w stolicy Dolnego Śląska ze względu na nagrodzenie instytucji.

- We Wrocławiu mamy olbrzymi urząd miejski, według mnie przeskalowany. Mamy także urząd marszałkowski oraz wojewódzki. W dawnych miastach wojewódzkich można by uruchomić niektóre agencje. Trzeba to oczywiście robić z głową. Nie ukrywam, że przymierzałem się do tego, ale wyzwania związane z Covidem i wojną na Ukrainie wstrzymały plany. Ja nadal uważam, że to dobry kierunek – stwierdza Obremski.

Jak mu się pracowało z samorządowcami w mijającej kadencji? Czy różnice polityczne dawały się we znaki? Czy, jak określają niektóre media liberalno-lewicowe, „pisowski” wojewoda miał trudniej, a „pisowskie” pieniądze brzydziły niektórych samorządowców?

-W skali Dolnego Śląska mam takie trzy miejsca – ale nie chcę ich tutaj oficjalnie wymienić - gdzie za każdym razem następuje podgrzewanie atmosfery politycznej. Tworzenie klimatu wojny. Ale to są wyjątki. Natomiast z wieloma burmistrzami, którzy sprzyjają na co dzień Platformie Obywatelskiej, współpraca jest dobra i bardzo dobra. Chwalę sobie samorządowców. 95 procent włodarzy gmin i powiatów to ludzie skoncentrowani na rozwoju swojego obszaru zarządzania – ocenia Obremski.

Pieniądze z rządu Prawa i Sprawiedliwości, któremu wielu włodarzy gmin czy powiatów nie sprzyja, nie przeszkadzają, bo mają oni świadomość, że zmieniła się strategia. Nagle te mniejsze miejscowości są tak samo ważne, jak Warszawa czy Wrocław. W wielu z nich nie było żadnych inwestycji. Jeżeli budżet gminy wynosi 20-40 milionów, to wyegzekwowanie miliona, czy dwóch na inwestycje okazuje się bardzo trudne.

Wojewoda pamięta, jak pewna pani wójt poprosiła go o przyjazd na otwarcie drogi za pół miliona złotych.

- Wydawała mi się to mała inwestycja, ale grzecznościowo się tam wybrałem. Okazało się, że w tej gminie był to największy projekt od 80 lat, co pokazuje skalę rozwarstwienia. My mówimy często o Polsce pisowskiej czy platformianej. Ale ważniejsze jest pękniecie: zamożni - biedniejsi. Duże miasta – małe miejscowości – uwrażliwia Jarosław Obremski.

Przypomina, że politycy mają konstytucyjny obowiązek dbania o równomierny rozwój.

- W tych mniejszych miejscowościach zrobienie dróg, to przywracanie cywilizacji, na którą mieszkańcy w pełni zasługują. Tak samo jak ci z dużych miast. Pomoc w wybudowaniu szkoły i wyjście z dawnych poniemieckich budynków z ciasnymi korytarzami też jest wymogiem awansu cywilizacyjnego – opisuje wojewoda.

Jego zdaniem w dużej liczbie gmin, także tam, gdzie władze nie są związane z Prawem i Sprawiedliwością, ten skok został wykonany.

– Opozycja z Donaldem Tuskiem na czele 8 lat temu przyjęła taktykę, że jest źle i dochodzi katastrofa samorządów. Od lat kreują taka wizję, nie dostrzegając, że samorządy kwitną. Ja czuję dużą satysfakcję, że przez te kilka lat tak wiele udało się zrobić dla poprawy jakości życia, ale też po prostu zauważania mieszkańców również tych mniejszych miejscowości – podsumowuje Obremski.