O sprawie pisaliśmy już we wtorek - CZYTAJ WIĘCEJ
Urzędnicy miejscy tłumaczyli, że odmowa udzielenia zgody na wystawienie zdjęć i obrazów w Rynku, wynika jedynie z kwestii estetycznych.
- Czy cały rynek i przestrzeń miasta ma być tylko własnością fanów IPN-u, ideologicznych wystaw Ośrodka Pamięć i Przyszłość, prawicowych kombatantów i kościelnych procesji? - pyta w liście do naszej redakcji prof. Piotr Żuk. Publikujemy cały list Przewodniczącego Komisji Kultury, Nauki i Edukacji w Sejmiku Województwa Dolnośląskiego:
W dniach 5-7 października odbył się we Wrocławiu Festiwal Równości - impreza o charakterze kulturalnym zaangażowana w obronę w polskim życiu publicznym równości, jako wartości ważnej dla budowy obywatelskiej wspólnoty.
Elementami Festiwalu Równości było kilka wydarzeń: duży koncert rockowy przeciwko nierównościom społecznym, konferencja naukowa o nierównościach w Polsce i na świecie, Przegląd Filmów Kena Loacha, a także wystawa zatytułowana "Wrocławska Równość". Wspomniana wystawa prezentowała różne formy społecznej aktywności na rzecz szeroko rozumianej równości, mające miejsce we Wrocławiu po 1989 r. Jej otwarcie odbyło się 6 października w Dolnośląskim Centrum Filmowym, gdzie będzie prezentowana do 12 października. A od 15 października miała być eksponowana, jak wiele innych tego typu wystaw, na ulicy Świdnickiej.
Niestety, Pan Jarosław Broda, dyrektor wydziału kultury w Urzędzie Miasta Wrocławia, którym Pan kieruje, przesłał jednozdaniowe pismo, w którym stwierdził, iż.
W kontekście wielu wystaw, jakie miały miejsce we Wrocławiu można wnioskować, że nie o względy estetyczne chodzi w tym konkretnym przypadku, ale o powody czysto polityczne. Wcześniejsze wystawy na wrocławskim Rynku lub ulicy Świdnickiej zazwyczaj miały konserwatywno-prawicową wymowę. W tym przypadku jest inaczej - we Wrocławiu o równość, która jest hasłem przewodnim wystawy, w minionych dwudziestu latach zazwyczaj upominały się środowiska lewicowe i uczestnicy kultury alternatywnej. Nie można odbierać decyzji Pana urzędu inaczej, jak przejaw współczesnej cenzury politycznej.
Brak zgody na prezentację w przestrzeni miejskiej innych poglądów i modeli kultury, niż te które są bliskie ludziom wrocławskiej władzy musi dziwić w mieście będącym w 2016 roku stolicą kultury. Czy takie reguły powinny panować w mieście mającym aspirację do bycia europejską stolicą kultury? Decyzja wydziału kultury raczej pasuje do konserwatywnego zaścianka, w którym nie można wygłaszać nowych idei i upominać się o europejskie wartości.
Czy cały rynek i przestrzeń miasta ma być tylko własnością fanów IPN-u, ideologicznych wystaw Ośrodka Pamięć i Przyszłość, prawicowych kombatantów i kościelnych procesji? Czy w mieście, w którym dla celów promocyjnych używa się haseł o wielokulturowości i nawiązuje do tradycji różnorodności kulturowej jest miejsce tylko dla jednej opcji, która od dwudziestu lat z coraz gorszym skutkiem sprawuje władzę we Wrocławiu? Czy ludzie o innych poglądach to obywatele jakiejś gorszej kategorii? Czy "miasto spotkań" staje się miejscem spotkań z cenzurą? Każdy komu bliska jest idea demokracji powinien czuć się niemile zaskoczony decyzją wydziału kultury urzędu miasta.
Wierzę jednak, że we Wrocławiu, jak w wielu miastach Zachodniej Europy, jest możliwa kultura dialogu i otwartości. A wspólna przestrzeń publiczna może być ponownie dostępna dla zwolenników różnych opcji kulturowych, politycznych i światopoglądowych.
Z poważaniem
Prof. Piotr Żuk
Przewodniczący Komisji Kultury, Nauki i Edukacji
w Sejmiku Województwa Dolnośląskiego
Urzędnicy miejscy tłumaczyli, że odmowa udzielenia zgody na wystawienie zdjęć i obrazów w Rynku, wynika jedynie z kwestii estetycznych.
- Czy cały rynek i przestrzeń miasta ma być tylko własnością fanów IPN-u, ideologicznych wystaw Ośrodka Pamięć i Przyszłość, prawicowych kombatantów i kościelnych procesji? - pyta w liście do naszej redakcji prof. Piotr Żuk. Publikujemy cały list Przewodniczącego Komisji Kultury, Nauki i Edukacji w Sejmiku Województwa Dolnośląskiego:
W dniach 5-7 października odbył się we Wrocławiu Festiwal Równości - impreza o charakterze kulturalnym zaangażowana w obronę w polskim życiu publicznym równości, jako wartości ważnej dla budowy obywatelskiej wspólnoty.
Elementami Festiwalu Równości było kilka wydarzeń: duży koncert rockowy przeciwko nierównościom społecznym, konferencja naukowa o nierównościach w Polsce i na świecie, Przegląd Filmów Kena Loacha, a także wystawa zatytułowana "Wrocławska Równość". Wspomniana wystawa prezentowała różne formy społecznej aktywności na rzecz szeroko rozumianej równości, mające miejsce we Wrocławiu po 1989 r. Jej otwarcie odbyło się 6 października w Dolnośląskim Centrum Filmowym, gdzie będzie prezentowana do 12 października. A od 15 października miała być eksponowana, jak wiele innych tego typu wystaw, na ulicy Świdnickiej.
Niestety, Pan Jarosław Broda, dyrektor wydziału kultury w Urzędzie Miasta Wrocławia, którym Pan kieruje, przesłał jednozdaniowe pismo, w którym stwierdził, iż
W kontekście wielu wystaw, jakie miały miejsce we Wrocławiu można wnioskować, że nie o względy estetyczne chodzi w tym konkretnym przypadku, ale o powody czysto polityczne. Wcześniejsze wystawy na wrocławskim Rynku lub ulicy Świdnickiej zazwyczaj miały konserwatywno-prawicową wymowę. W tym przypadku jest inaczej - we Wrocławiu o równość, która jest hasłem przewodnim wystawy, w minionych dwudziestu latach zazwyczaj upominały się środowiska lewicowe i uczestnicy kultury alternatywnej. Nie można odbierać decyzji Pana urzędu inaczej, jak przejaw współczesnej cenzury politycznej.
Brak zgody na prezentację w przestrzeni miejskiej innych poglądów i modeli kultury, niż te które są bliskie ludziom wrocławskiej władzy musi dziwić w mieście będącym w 2016 roku stolicą kultury. Czy takie reguły powinny panować w mieście mającym aspirację do bycia europejską stolicą kultury? Decyzja wydziału kultury raczej pasuje do konserwatywnego zaścianka, w którym nie można wygłaszać nowych idei i upominać się o europejskie wartości.
Czy cały rynek i przestrzeń miasta ma być tylko własnością fanów IPN-u, ideologicznych wystaw Ośrodka Pamięć i Przyszłość, prawicowych kombatantów i kościelnych procesji? Czy w mieście, w którym dla celów promocyjnych używa się haseł o wielokulturowości i nawiązuje do tradycji różnorodności kulturowej jest miejsce tylko dla jednej opcji, która od dwudziestu lat z coraz gorszym skutkiem sprawuje władzę we Wrocławiu? Czy ludzie o innych poglądach to obywatele jakiejś gorszej kategorii? Czy "miasto spotkań" staje się miejscem spotkań z cenzurą? Każdy komu bliska jest idea demokracji powinien czuć się niemile zaskoczony decyzją wydziału kultury urzędu miasta.
Wierzę jednak, że we Wrocławiu, jak w wielu miastach Zachodniej Europy, jest możliwa kultura dialogu i otwartości. A wspólna przestrzeń publiczna może być ponownie dostępna dla zwolenników różnych opcji kulturowych, politycznych i światopoglądowych.
Z poważaniem
Prof. Piotr Żuk
Przewodniczący Komisji Kultury, Nauki i Edukacji
w Sejmiku Województwa Dolnośląskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?