Aż sześć zakładów fryzjerskich musiał niedawno odwiedzić znany wrocławski pisarz kryminałów Marek Krajewski, by się ostrzyc. W pięciu pierwszych odprawiano go z kwitkiem, bo wcześniej nie umówił się na usługę. Ale problemy mają nie tylko artyści. Wrocławianki coraz częściej skarżą się nam na coraz większe kłopoty ze skorzystaniem z usług fryzjerów.
Rzeczywiście. Kłopot mają zwłaszcza panie. Ze świecą szukać miejsca, gdzie nową fryzurę można uzyskać bez wcześniejszego umówienia się. Sprawdziliśmy to we wtorek. W salonie przy ul. Świdnickiej zaproponowano nam wizytę dziś o godz. 18, podobnie było w Renomie. Przy ul. Ruskiej 44 usłyszeliśmy, że miejsce jest dopiero w sobotę.
Szefowie salonów rozkładają ręce. Są kolejki, bo brakuje im fryzjerów.
Szefowie salonów rozkładają ręce. Są kolejki, bo brakuje im fryzjerów. - Znaleźć dobrego pracownika to jest cud. Bo nie każdy ma powołanie do tego zawodu - ubolewa Aneta Hybsz, właścicielka atelier przy ul. Krasińskiego. Narzeka, że ciężko znaleźć też uczennice.
Co ciekawe, szkoły kształcące fryzjerów nie narzekają na brak chętnych. - Zainteresowanie zawodem jest ogromne, z roku na rok coraz większe. We fryzjerstwie szkoli się najwięcej uczniów. W całym regionie aż 1300 - mówi Jerzy Cackowski z Dolnośląskiej Izby Rzemieślniczej. Niestety, wiele kobiet po urodzeniu dziecka nie wraca do zawodu. Inne wyjeżdżają z Polski. - Dostajemy oferty pracy dla naszych absolwentek z Irlandii, Szkocji i Anglii - opowiada Maciej Orzeł, właściciel szkoły z ul. Zagłębiowskiej.
Dodatkowych klas fryzjerskich na razie nie będzie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?