Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W pociągu już nie dowiesz się, dlaczego właściwie do niczego nie doszło

Agata Grzelińska
Przeczytałam ostatnio wspaniałą wiadomość. Otóż PKP Intercity rozważa wprowadzenie w pociągach "stref ciszy". Mają to być wagony, w których zakazane będą rozmowy przez telefon, głośne słuchanie muzyki i zbyt głośne pogawędki ze współpasażerami.

Na początek tego błogosławionego stanu mają doświadczyć podróżujący pociągami Pendolino. Jeśli "strefy ciszy" im się spodobają, ciche wagony będą też w innych pociągach spółki PKP Intercity. Radio Zet, które podało tę informacje jako pierwsze, zapowiada, że cisza ma zapaść w pociągach przed końcem roku.

Ucieszyła mnie ta wiadomość bardzo, bo nie znoszę nie mieć wyboru. Jeśli nudzi mnie jakiś artykuł w gazecie albo książka, mogę ich nie czytać. Jeśli męczy mnie radio albo telewizja, mogę je wyłączyć. Swojego telefonu mogę nie odebrać, ale już współpasażerowi z autobusu miejskiego, tramwaju, autobusu dalekobieżnego czy pociągu zabronić tego nie mam prawa. Nie mogę też takiego sąsiada wyłączyć ani ściszyć, nawet jeśli plecie trzy po trzy i głos ma mało radiowy. Owszem, zawsze można tokującego przez komórkę pasażera poprosić, by mówił ciszej. Być może jeden na dziesięciu prośbę taką uszanuje, obrzucając przy tym proszącego spojrzeniem stosownym. Ale większość już nie. Dobrze, jeśli tylko spojrzy jak na karalucha albo inne mało przyjemne stworzenie boskie, gorzej, że często dorzuci jeszcze okolicznościową wiązankę.

A przecież chwila w autobusie, tramwaju czy pociągu to często jedyny moment w ciągu dnia, gdy można coś poczytać albo zastanowić się nad czymś, albo zwyczajnie chwilę odpocząć, jeśli nie trafiliśmy akurat na tłok typowy dla godzin szczytu. W takim pendolino czy innym ekspresie można też spokojnie popracować. Można, jeśli tylko łaskawy sąsiad pozwoli.

Jeśli nie pozwoli? Cóż... Zostajesz z wiedzą, która życia ci nie ułatwia. Bo na przykład poznajesz historię związku. Słuchasz, choć nie chcesz, ale co masz zrobić, kiedy ona siedzi koło ciebie i właśnie natychmiast musi się zwierzyć przyjaciółce. Bierze więc telefon i opowiada, a ciebie mimochodem wciąga jej historia. Jak ta z pewnego busa na trasie Warszawa - Wrocław. W sobotę była na imprezie. Tak, tak, on też był. No super. Bez tej swojej dziewczyny był. Tak, no cudny jest. Najpierw chodzili od pubu do pubu, aż w końcu w jednym zatańczyli. Jeeeeeeju, jak on tańczy! I jak pachnie! No, serio, sam seks. No, ale właśnie do niczego nie doszło. Trochę wypili, nie za dużo. Pełna kontrola, więc tym lepiej. I nawet się odłączyli od reszty, i w sumie to szli już do niej. Nie myślała o tej jego dziewczynie, no bo co tam. I właściwie wszystko było na dobrej drodze. Było tak romantycznie, ale on wtedy...

Właśnie, co on wtedy zrobił? Niestety, nie wiem. Dziewczyna, która najpierw zafundowała wszystkim pasażerom busa to wciągające słuchowisko, po prostu wysiadła wcześniej, nie kończąc opowieści i zostawiając nas z uczuciem niedosytu... Niemiłym uczuciem, dodajmy.

W "strefie ciszy" nie mielibyśmy takiego problemu. Jechalibyśmy sobie spokojnie, nie słuchając opowieści o niedoszłej zdradzie pięknie pachnącego tancerza ani o tym, kiedy nastawić zupę, ani o wizycie u ginekologa, ani o złym szefie. Mam cichą nadzieję, że "strefa ciszy" z pociągów przeniesie się też do komunikacji miejskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska