Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W lokalnej polityce nie ma hamulców. Samorządowcy opluwają się i to dosłownie... (FILM)

Małgorzata Moczulska
Jan Wysoczański rzucił w dziennikarza krzesłem
Jan Wysoczański rzucił w dziennikarza krzesłem fot. Dariusz Gdesz
Nie tylko na niewybredne słowa trwa walka na lokalnej scenie politycznej. Ostatnio doszło do tego również opluwanie się i to dosłowne.

"Choćbyś się zesrał, to i tak będę dalej wójtem" - wykrzyczał podczas ostatniej sesji Rady Gminy Marcinowice do przewodniczącego rady wójt Jerzy Guzik. Pytany o to, czy takie słowa w ustach wójta to nie przesada, mówi, że "trochę folkloru na sesji nie zaszkodzi".

- Byłem zdenerwowany, bo co człowiek powiedział, to na mnie tak ujadali, że do słowa nie dali dojść, więc nie wytrzymałem - tłumaczy.

Wójt znany jest ze swych niekonwencjonalnych zachowań. W ubiegłym roku próbował przeforsować w radzie pomysł, by jedną z ulic nazwać imieniem i nazwiskiem lokalnego przedsiębiorcy.

Jak tłumaczył, to inwestor dla gminy cenny, duże podatki płaci, a ulica, która miałaby nosić jego imię, prowadziła do jego kopalni kruszywa. Radni się nie zgodzili, a wójt tłumaczył - nie rozumiem, bo on "każdego przedsiębiorcę, który daje ludziom pracę, mógłby na barana nosić gdyby trzeba było".

- Może w ciągu ostatnich lat z trzy razy przekląłem i zawsze wtedy, kiedy zdenerwowali mnie radni - dodaje.

Burdel w powiecie i "robienie loda"
Nie on jeden ma na swoim koncie kwieciste wypowiedzi. W ubiegłym roku na sesji rady powiatu wałbrzyskiego Longin Rosiak o pracy swoich kolegów w radzie powiedział: "dwadzieścia lat pracuje w samorządzie, ale takiego burdelu to jeszcze nie było", a o pracy starosty: "pan nie robi nic, tylko chodzi po imprezach". Skończyło się na oświadczeniu obrażonych, którzy zachowanie radnego nazwali... chamstwem i grubiaństwem.

"Ja nikomu loda nie będę robił, żeby zdobyć dla was dotacje na wóz strażacki - powiedział wójt Stoszowic na oficjalnym zebraniu OSP. Wypowiedź Marka Janikowskiego wywołała poruszenie, zwłaszcza, że samorządowiec kilka razy powtórzył kwestię z " nierobieniem loda", a na sali poza strażakami były też dzieci i młodzież.

- Czasem trzeba powiedzieć coś dosłownie, zaszokować, by pokazać absurd danej sytuacji. W tej konkretnej chodziło mi o zasady przyznawania dotacji na zakup sprzętu dla strażaków. Nie widzę w tej wypowiedzi nic wulgarnego, ale oczywiście, jeśli ktoś jest wrażliwy i go uraziłem, to przepraszam - tłumaczył się nam wójt Janikowski.

PEDAŁ TO PEDAŁ, KUR... TO KUR... - CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Radny o kobietach
Nie przeprosił natomiast Marek Ciapka, radny miejski z Ząbkowic Śląskich, który na ogólnodostępnym wydarzeniu na Facebooku najpierw zaprosił na swój prywatny profil, reklamując go ciekawym, a zaraz potem nazwał kobiety sukami lemingów.

Tyle, że ten "ciekawy" profil okazał się pełen wulgaryzmów, obrażania ludzi oraz seksistowskich porównań.

Tak np. radny Ciapka tłumaczy swój język (słowa wulgarne zostały przez nas wykropkowane): " Pedał to Pedał, Kur... to Kur... Nawet jak się komuś nie podoba. Dlatego jestem taki dosłowny i wale zawsze prosto z mostu (…) chciałem dopisać spier... na szczaw, ale to nie licuje politykowi mojej klasy".

Dopiero po interwencji przewodniczącego rady, wpisy zniknęły z tablicy radnego.

Napluli sobie w twarz
Wstydzić swojego zachowanie powinni się też zwolennik burmistrza Kłodzka Ryszard Skowroński i przeciwnik władzy, pracownik tamtejszego starostwa Michał Kołt. Panowie podczas oficjalnego spotkania burmistrza Bogusława Szpytmy z mieszkańcami napluli sobie w twarz i to dosłownie. Co ciekawe scenę kręciło telefonami kilka osób. Już w ubiegłym tygodniu filmy (zarówno ten kręcony przez zwolenników burmistrza, jak i przeciwników) znalazły się w internecie.

Na jednym z nich słychać jak Michał Kołt wytyka oponentowi, że ten zajmował się naciąganiem ludzi podczas gry w trzy kubki na miejskim targowisku, a ten w odwecie pluje mu w twarz. Kołt nie pozostaje dłużny i robi to samo.

Obaj panowie tłumaczą się jak dzieci, że to nie oni zaczęli i że wina leży po stronie tego drugiego.

W dziennikarza krzesłem
Plucie na siebie jest jednak niczym przy rzucaniu krzesłem w dziennikarza TVN 24, a tym wiele lat temu wsławił się były już burmistrz Świebodzic Jan Wysoczański. Reporter przyjechał do urzędu wyjaśnić sprawę kradzieży przez samorządowca programu wyborczego Julii Pitery. Chodziło o wydrukowany w wydawanej przez Wysoczańskiego gazecie programu, w którym pojawiły się zwroty "warszawskie ulice" czy "metro". Przeciwnicy byłego burmistrza bardzo szybko znaleźli prawdziwego autora programu. Okazała się nim Pitera.

Dziennikarz - Robert Włodarek - nie miał jednak szans porozmawiać z samorządowcem, bo kiedy próbował wejść do sali obrad, burmistrz podbiegł do niego z krzesłem i rzucił nim w stronę drzwi.

- Mieliśmy z operatorem wiele szczęścia. Gdyby krzesło zmieściło się w drzwiach, mogłoby się to skończyć tragicznie - opowiadał Włodarek. Krzesło rozbiło się o futrynę drzwi łączących sekretariat z gabinetem. Wszystko nagrały kamery, a film przez wiele miesięcy był jedną z autoreklam stacji TVN.

Bomba z odchodami
Kampania wyborcza dopiero się rozpoczyna, a wielu już mówi, że będzie wyjątkowo brutalna. Z wyborów na wybory niebezpiecznie bowiem przesuwa się granica tego, co politykowi wypada i można. A przecież już w poprzedniej mieliśmy do czynienia ze skandalami. Kilka dni przed głosowaniem koło domu kandydata na wójta Nowej Rudy wybuchła nawet bomba domowej roboty, wypełniona ludzkimi odchodami. - Ktoś zadzwonił do drzwi, a kiedy żona otworzyła, buchnął na nią ogień wysokości dwóch metrów - opowiadał kandydat. Kobieta zdążyła odskoczyć...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska