Trafiły tu od zaprzyjaźnionego leśniczego. On natomiast został nimi obdarowany przez nieodpowiedzialnych turystów.
- Samicę znaleźli w lesie przy zamku Książ, natomiast samca w okolicach Mokrzeszowa. Były wówczas kilkudniowymi jagniętami - wyjaśnia Ryszard Gnyp, opiekun muflonów. - Zabranie ich z naturalnego środowiska było błędem, bo teraz są skazane na naszą opiekę już do końca życia.
Przełom maja i czerwca to czas wylęgu i miotów większości zwierząt żyjących w lasach. Dlatego właśnie teraz leśnicy odnotowują najwięcej przypadków niesienia źle pojętej pomocy młodym mieszkańcom lasów. - Ludzie przynoszą do nas różne gatunki piskląt, sarny, muflony, a nawet warchlaki dzików - mówi Tadeusz Ćwieluch, leśniczy z Boguszowa-Gorców. - Znalazcy twierdzą, że zwierzak był porzucony. A to nieprawda. Jego matka po prostu ukryła się w pobliżu, słysząc nadchodzących ludzi.
Wypuszczenie Mychy i Filipa na wolność jest dzisiaj niemożliwe.
Leśnicy nie tylko przestrzegają przed przygarnianiem dzikich zwierząt, ale także ostrzegają, że mogą w takich sytuacjach skierować sprawę do sądu grodzkiego.
Wypuszczenie Mychy i Filipa na wolność jest niemożliwe. Samica ufa ludziom, przywiązała się też do dwóch koni rodziny Gnypów. Także Filip nie odczuwa lęku przed ludźmi, a wobec obcych jest nawet agresywny. Dlatego trafił na wybieg z wysokim płotem.
Region wałbrzyski jest najstarszym terenem występowania muflonów w Polsce. Pierwsze zwierzęta sprowadzono tu w celach łowieckich w 1902 roku. Teraz na Dolnym Śląsku żyje ponad 500 muflonów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?