Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urząd marszałkowski zerwał umowę, ale mapy Dolnego Śląska nie oddał

Marcin Rybak
Ortofotomapa to mapa wykonana na podstawie lotniczych zdjęć regionu. Podobną mapę stolicy Dolnego Śląska, za darmo, pod adresem gis.um.wroc.pl od lat udostępnia wrocławski magistrat
Ortofotomapa to mapa wykonana na podstawie lotniczych zdjęć regionu. Podobną mapę stolicy Dolnego Śląska, za darmo, pod adresem gis.um.wroc.pl od lat udostępnia wrocławski magistrat Geoportal Wrocław
Zamieszanie z lotniczą mapą Dolnego Śląska. Miała być częścią „portalu za 66 mln zł”. Nie będzie, bo urząd zerwał kontrakt. Ale marszałek Dolnego Śląska ma mapę i udostępnia ją za pieniądze. Przynajmniej robił to do niedawna. Chociaż nie chce za nią zapłacić wykonawcy - firmie Qumak.

Afera? Raczej luka w prawie. Bo urząd marszałkowski - jako samorząd - zamówił mapę. Miała być częścią słynnego "portalu za 66 milionów złotych". Nie będzie, bo urząd zrezygnował z portalu i zerwał kontrakt z wykonawcą: Qumakiem. Ale Marszałek to również - w myśl prawa - organ administracji geodezyjnej. Każda mapa - taka, jak ta wykonana przez firmę Qumak - musi być przekazana geodezyjnej administracji. Owa administracja udostępnia ją, tak jak wszystko, co znajduje się w jej "zasobie geodezyjnym i kartograficznym".

Są trzy poziomy takiego zasobu: centralny, wojewódzki i powiatowy. Kilka miesięcy temu mapa wykonana przez firmę Qumak stała się częścią zasobu wojewódzkiego. I zaczęła być udostępniana każdemu, kto z niej chciał skorzystać. - Za kilometr kwadratowy terenu pokazanego na takiej mapie trzeba zapłacić dwa złote. Nasz region ma niecałe 20 tysięcy kilometrów kwadratowych, więc gdyby ktoś chciał skorzystać z całej mapy, musiałby zapłacić 39 900 zł - mówi wojewódzki geodeta Robert Pajkert.

Firma Qumak - wykonawca "portalu za 66 milionów", a w tym lotniczej mapy (fachowa nazwa: ortofotomapa) protestuje. Żąda, by geodeta wojewódzki przestał udostępniać mapę. Takie samo żądanie przesłano do Głównego Geodety Kraju. - Wstrzymaliśmy jej udostępnianie do czasu wyjaśnienia sprawy przez Głównego Geodetę Kraju - mówi Robert Pajkert. I tłumaczy, skąd wzięło się całe zamieszanie.

CZYTAJ TEŻ: Wojna o platformę e-DolnyŚLąsk: Firma Qumak uważa, że zarząd pownien zapłacić jej 65 mln zł

Najpewniej stąd, że taka sytuacja, jak z lotniczą mapą Dolnego Śląska, zdarza się pierwszy raz w Polsce. Prawo geodezyjne i kartograficzne nie przewidziało jej. Jak tłumaczy Robert Pajkert, każda ortofotomapa musi być przekazana do państwowego zasobu geodezyjnego i kartograficznego, jeżeli jest wykonywana przez podmiot publiczny lub na zlecenie podmiotu publicznego. Główny Geodeta Kraju kontroluje, czy wykonano ją poprawnie, zgodnie z obowiązującymi w prawie standardami. Następnie mapa trafia do "państwowego zasobu". Tak w ubiegłym roku stało się z mapą Qumaka.

- Geodeta Wojewódzki - mówi Robert Pajkert - zgodnie z obowiązującymi przepisami pozyskał z centralnego zasobu do zasobu wojewódzkiego ortofotomapę w celu aktualizacji posiadanych baz danych, a także, aby ułatwić dostęp do opracowania potencjalnym użytkownikom.

Połowa opłat za udostępnianie tej mapy trafiała do budżetu województwa, połowa do Głównego Geodety Kraju.

Prawnicy Qumaka uważają, że mapa powinna być wycofana z wszelkich państwowych rejestrów i nikt - ani geodeta wojewódzki, ani krajowy - nie może jej udostępniać. Co zrobi służba geodezyjna - nie wiadomo. Urząd marszałkowski zapewnia, że nie zamierza i nie zamierzał korzystać z mapy będącej w "zasobie geodezyjnym". Nie będzie udostępniana tak, jak miało to wyglądać na portalu e-Dolny Śląsk (czyli "portalu za 66 mln").

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska