Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Umarł król, niech żyje król? Nie zawsze to, co nowe, odpowiada starym, rozkrzyczanym dworzanom...

Robert Migdał
Robert Migdał
Robert Migdał Polska Press Grupa
Nie tak dawno temu, nie za siedmioma górami i nie za siedmioma lasami, żył sobie Król Polski. Rządził lat wiele, z sukcesami. On i jego dworzanie byli za swą działalność obsypywani nagrodami, tłum wiwatował na ich cześć, wychwalał, nosił na rękach. Król był kochany, choć nie był bez wad. Miał gest - lekką ręką potrafił wydać miliony (bo miał wizję, chęć zrobienia czegoś wielkiego, wspaniałego, za co dworzanie i poddani będą go wielbić jeszcze bardziej), zadłużając kasę państwową. Skarbnik ręce załamywał, dziura w królewskiej kasie powiększała się, a król nadal czerpał ze skarbca, choć wiatr już po nim hulał. Wizja królewska była jednak ważniejsza. Co tam przyziemne sprawy? Jakieś opłaty za prąd w królewskich komnatach? Co tam jakieś długi? Kto by się tym przejmował? Król Polski? Eeee tam.

Król żył w swoim bajkowym świecie latami (z piękną królową przy boku). Żył beztrosko i nie podejrzewał - ba, nawet nie chciał o tym słyszeć - że lud może wybrać sobie nowego króla. No bo - jak to? Przecież on jest najlepszy, to co robi, jest najcudowniejsze, najwspanialsze. No, królewskie.

Przyszedł jednak kres jego rządów. Letnią porą lud wybrał nowego króla - na tronie zasiadł Król Moraw.

Król Polski i jego dworzanie (wierni poplecznicy, wielbiciele, których obdarzał nie tylko swoją łaską, ale i wielkimi przywilejami i profitami) nie dali jednak za wygraną. Wyszli przed zamek, wyszli na ulice, krzycząc: „Polski, nie Morawski”. Zaczęli awanturować się jak cały kraj szeroki: „Królestwu grozi upadek”, „Będzie tylko gorzej”, „Koniec świata”. Rozkrzyczani dworzanie szaty darli, gardła też. Bez skutku.

Król Moraw zasiadł na zamku, Król Polski - któremu się wydawało, że jest wieczny - musiał oddać koronę i opuścić tron.

Najbardziej współczuję dziś nie królowi, lecz królestwu. Stary król, który szybko odnajdzie się w innym państwie (pewnie postawi na nowoczesność, a nie na jakieś konserwatywne rządy, ba, może zrobi w końcu coś dla siebie - jakiś kurs gotowania albo studia wymarzone skończy), zostawia niesmak, chaos, zbuntowanych dworzan. Dobry to władca? Historia pokaże, oceni.

Nowy król będzie musiał przywrócić ład, porządek, spokój. Trudne przed nim dni, tygodnie. Musi w sobie znaleźć dużo siły.

A dworzanie? Wierni poddani starego króla? Przecież zamek to nie więzienie. Przecież mogą na papierze czerpanym dać sprzeciw Królowi Moraw, wypowiedzieć mu posłuszeństwo i poszukać sobie nowego zamku, nowego króla. Po co być nieszczęśliwym, niezadowolonym nowymi rządami, nowym władcą. Szkoda życia.

Albo - druga droga - dać szansę nowemu władcy. Czystą kartę. Niech pokaże, na co go stać, co potrafi, jak rządzi, jakim jest królem (czy lepszym, czy gorszym).

Pamiętam, jak wiele lat temu do stolicy Dolnego Śląska przybyła z Krakowa nowa królowa - dworzanie poprzedniego władcy też się buntowali, na balkonie zamku grała w proteście orkiestra, były krzyki: „Nie chcemy jej”. Dziś królowa, po ponad 20 latach rządów, abdykuje. Dostała jednak szansę, choć też jej nie chciano. Pozwolono się jej sprawdzić, pokazać, co potrafi, jak rządzi. I co? Za czasów jej panowania królestwo rozkwitło, stało się znane na cały świat, to, co robiła, jej pomysły, wizje, przyciągały ludzi z całego świata.

Jak uczy historia, każdemu warto dać szansę. Jaki będzie finał tej bajki? Poczekamy, zobaczymy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska