Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uczmy swoje dzieci, ale uczmy się też od nich. Poznajmy ich świat, pasje - dużo na tym zyskamy

Robert Migdał
Fot. Paweł Relikowski
Już za chwileczkę, już za momencik kończą się wakacje. Niektórzy uczniowie rozdzierają szaty, wyrywają włosy z głowy i nie śpią po nocach. Że znowu nauka, że poranne wstawanie, a wieczorami ślęczenie nad zadaniami domowymi...

W wielu domach dzień będzie podobny do dnia: rano trzeba odprowadzić dzieci do szkoły, późnym popołudniem przyprowadzić. Potem przypilnować odrabianie lekcji i niech biegnie na podwórko - do innych dzieci. Wieczorem kolacja, niech się szybko umyje i idzie spać. Po drodze rzucone: "jak tam w szkole?", "grzeczny byłeś?", "wszystko OK?".

I okazuje się, że czas dla dziecka mamy tylko w weekendy - wtedy jest moment, żeby z nim porozmawiać, o nim, o jego troskach, radościach, choć i to nie zawsze: bo cztery kąty trzeba posprzątać, do superhiperekstramarketu pojechać na kilkugodzinne zakupy (żeby lodówka była zapakowana na tydzień).

Chcemy mieć dzieci, lubimy się nimi chwalić (zdjęciami wyświetlanymi na ekranie smartfona), lecz coraz częściej nie mamy dla nich czasu. I nie mówię tu o "pakiecie podstawowym" - bo to z pewnością wykonujemy (choć niestety nie wszyscy) w 100 procentach: dziecko jest umyte, ma wyprane, wyprasowane, jest nakarmione... A co z resztą?

Jaką resztą? - zapytają zdziwieni - niektórzy - rodzice. Ano właśnie. Może czas, żeby przestać traktować dziecko automatycznie, zadaniowo: niech zje, niech się uczy, niech się pobawi, niech idzie spać.

Bo gdzie jest w tym wszystkim czas na rozmowę? Na poznanie dziecka - tego, co go bawi? Co go smuci? Dziecko potrzebuje - i to bardzo - dużo uwagi. Naszej uwagi. Naszego zainteresowania. Dzięki temu czuje się ważne. Chce, żeby rodzice interesowali się jego światem. Jego pasjami. Tym, co "go kręci...". A my dorośli korzystajmy z tego, póki nasze dzieci chcą jeszcze nas do tego swojego świata zapraszać. Bo szybko dorastają i wtedy przestajemy - my rodzice - być im potrzebni. Do dzielenia się swoimi pasjami mają kolegów, koleżanki... Rodzice schodzą na plan dalszy.

I proszę mi zaufać, drodzy rodzice. Nie tylko dzieci będą zadowolone, że my - dorośli - interesujemy się ich światem, ich życiem. Ale także my skorzystamy na wejściu, zagłębieniu się w świat dziecka. Wiem, co mówię. Przy dwójce dzieci w domu - dzięki moim dzieciom - poznaję świat od innej strony. Ba. Na nowo. Codziennie daję się wciągnąć w ich pasje, zainteresowania. Na nowo odkrywam literaturę dziecięcą (bo przecież bez wspólnego czytania książek nie zasną) i wierzcie mi, drodzy dorośli, takich książek kiedyś nie było. A filmy dla dzieci? Perełki - mądre, pięknie zrobione, z przesłaniem, ale i przy okazji przynoszące dużo dobrej zabawy. Dzięki moim dzieciom nie jestem "w tyle" z muzycznymi nowościami - wiem, że Violetta to nie tylko Villas, ale i śpiewająca po hiszpańsku gwiazda, i że teatr lalek to nie tylko pacynki nasunięte na palce, ale sztuka przez duże "s" - np. z multimedialnymi projekcjami (polecam "Plamę" we Wrocławskim Teatrze Lalek).

Poza tym to działa w dwie strony: kiedy ja otwieram się na świat moich dzieci, to i one chcą bardziej poznawać to, co interesuje mnie. Np. moja córka bez problemu idzie ze mną do opery czy na koncert Ireny Santor - choć pewnie nie chwali się tym koleżankom.
Moi znajomi, którzy mają nastoletnie dzieci, i te ciut starsze, mówią - parafrazując słowa ks. Jana Twardowskiego - "śpieszmy się poznawać nasze dzieci, tak szybko dorastają...".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska