Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tysiące gości wrocławskiej wystawy w Wenecji

Małgorzata Matuszewska
Małgorzata Miśniakiewicz jest wrocławianką, historykiem sztuki, doktorantką na Courtauld Institute of Art w Londynie, kuratorką (razem z Michałem Bieńkiem) ekspozycji „Dispossession”
Małgorzata Miśniakiewicz jest wrocławianką, historykiem sztuki, doktorantką na Courtauld Institute of Art w Londynie, kuratorką (razem z Michałem Bieńkiem) ekspozycji „Dispossession” Tomasz Hołod
Z Małgorzatą Miśniakiewicz, kuratorką wystawy „Dispossession” towarzyszącej 56. Biennale w Wenecji, rozmawia Małgorzata Matuszewska.

Ile osób odwiedziło „Dispossession” , wrocławską sekcję na 56. Biennale w Wenecji?
Dokładnych statystyk nie znam, ale na pewno było to kilkadziesiąt tysięcy, być może więcej. W weekend otwarcia Palazzo Donà Brusa, gdzie się prezentowaliśmy, odwiedziło ponad dwa tysiące osób. Mamy wspaniałą księgę gości: są w niej wpisy ludzi z każdego zakątka świata, różnymi językami i z różnymi spostrzeżeniami.

Wystawa poświęcona była migracjom, wywłaszczeniu i utracie mienia. Jak została przyjęta?
Wiele osób odczytywało ją tak, jak chcieliśmy, by została odczytana. Było też wiele nieoczywistych dla nas interpretacji. Para z Kanady, która obejrzała rzeźbę sprzątaczki „Mrs Anna” Szymona Kobylarza, powiedziała, że rzeźba przypomniała im, że są imigrantami i że imigranci też są biali. To, co dla Szymona nie było najistotniejsze, bo skupiał się na polskich aspektach imigracji, dla nich stało się najważniejsze. Szymon pokazał im historię ich tożsamości.

W czasie przygotowań do wystawy dotarły do Was informacje o ogromnej fali uchodźców. Historia niepokojąco sprzęgła się ze współczesnością. Odczuliście to?
W marcu i w kwietniu pojawiły się informacje o ilości zatonięć – 600-800 osób codziennie, a my w tym czasie pracowaliśmy z Thomasem Kilpperem, autorem instalacji „Latarnia morska dla Lampedusy!”. Instalacja jest kolejną odsłoną projektu, który rozpoczął się w 2008 roku, przedstawiając dramat uchodźców w różnych formach i jednocześnie działając w realnej rzeczywistości. Klipper chce doprowadzić do zbudowania latarni morskiej – punktu nawigacyjnego służącego jako centrum kulturalne dla ludności Lampedusy i tych, którzy tam przybywają. Thomas mówił nam, że będzie coraz gorzej i jego prognozy sprawdziły się. Boleśnie aktualna stała się praca Manafa Halbouniego z Syrii – instalacja „Dom jest nigdzie”, przypominająca o współczesnych przesiedleniach. Jego matka jest Niemką, więc ma podwójny paszport, wyjechał z Damaszku przed tak zwaną Arabską Wiosną, a po rozpoczęciu wojny domowej nie może tam wrócić, w Damaszku została jego rodzina. Instalacja to samochód zmieniony w miejsce do życia dla jednej osoby, przestrzeń, którą współczesny nomad może nazwać swoją. W aucie jest materac, biblioteczka, deseczka do prasowania – wszystko, co jest potrzebne w domu. To dla wielu osób było ważne.

Wystawa jest ciągle aktualna...
Zastanawialiśmy się, jak można opowiedzieć o Wrocławiu, zaprezentować Wrocław w takim kontekście. Punktem wyjścia było myślenie o opuszczonym domu i konieczności przejęcia czyjegoś opuszczonego domu, na czym zresztą zasadza się współczesna tożsamość Wrocławia: na poczuciu straty, a jednocześnie zawłaszczaniu. Zdaliśmy sobie sprawę, że nie możemy skupić się wyłącznie na historycznym aspekcie. Ustawiliśmy wystawę na linii: Lwów – Wrocław – Drezno. Drezno było miejscem, do którego wielu Niemców po ogłoszeniu Festung Breslau uciekało, przed bombardowaniem przyjęło milion niemieckich uchodźców. To jest podwójny dramat ludzi, którzy uciekli i wszystko im się zawaliło na głowy, dramat nieskończonej straty, ciągle się pojawiającej. Nagle współczesna sytuacja okazała się dużo ważniejsza niż mówienie tylko o historii. Cykliczność tych procesów mocno wybrzmiała w kontekście wojny na Ukrainie. Ten wątek pojawia się w instalacji audio Oksany Zabużko, w katalogu umieszczonym jako tekst, i w pracy Grupy Otwartej.

Powstał nie tylko zwyczajny katalog wystawy, ale poważna książka...
Zależało nam, żeby ślad po wystawie nie sprowadził się do książeczki z paroma zdjęciami z podpisami prac. Nie możemy wystawy pokazać we Wrocławiu, chcieliśmy przy pomocy publikacji przenieść pytania poruszane przez wystawę w 2016 rok. Katalog pomieścił więc eseje napisane w oparciu o wystawę, lecz ich autorzy nie mówią tylko o niej.

Jakich autorów zaprosiliście?
W katalogu pojawi się osiem tekstów. Zaprosiliśmy Andrzeja Ledera, filozofa, i Jana Sowę. Andrzej Leder napisał bardzo piękny tekst pt. „Dispossession” o tym, jak możemy postrzegać wywłaszczenia w dobie globalizacji, jak obrazy są wykorzystywane, jak funkcjonujemy w relacji do takich przedstawień. Jan Sowa w tekście „Wywłaszczenie, czyli fundament własności” napisał, co jest istotą własności. Wywłaszczenie – akt pozbawienia kogoś czegoś, służy stworzeniu innego kapitału, wyprowadza historię, różne koncepcje umowy społecznej, sankcjonuje samo pojęcie własności prywatnej. Sowa sięga do prawodawstwa rzymskiego, żeby wykazać, jak to pojęcie się zmieniało. Zwraca uwagę, że przewaga ekonomiczna i gospodarcza Zachodu wynika z grabieży: tu nie chodzi tylko o przedmioty, ale też o handel ludźmi. Mykoła Riabczuk napisał intymny, szczery tekst o odzyskiwaniu własności. Pamiętając Tatarów krymskich – przeganianą mniejszość – przyznaje, że bardzo późno zauważył polskie napisy na willi, w której mieszkał. Zwraca uwagę na ślepotę, która jest też udziałem wielu wrocławian opowiadających o utraconych polskich Kresach, Lwowie, zapominających jednocześnie, że sami zajęli czyjeś domy. Nieustanne przekłamywanie prywatnych historii obrazuje praca Grupy Otwartej, pokazująca dwie kobiety, które utraciły dom. One opowiadają o tym grafikowi tworzącemu model 3D domu; na wystawie jest pokazany proces opowiadania, rysunki kobiet. Współcześnie to opowieść kobiety, która straciła dom w Donbasie. Drugą osobą jest Filomena Kuriata, mieszkanka Kobierzyc, która straciła dom na Wołyniu – najpierw wskutek inwazji niemieckiej, potem rzezi wołyńskiej i przesunięcia granic. Opisuje swój dom szczerze i pięknie: to chatka kryta strzechą, wychodek był pod lasem, a studnia obok. I mówi: „Przyjechaliśmy tu, do murowanego domu, z kanalizacją, sprzętami, nie wiedzieliśmy, jak tego używać”. Musimy pamiętać, że wielu przesiedleńców, którzy utracili domy, często trafiło do bardziej cywilizowanych warunków. Utracone na Wchodzie dworki to w dużej części mit, bo nie było tylu dworków. To kolejny ważny wymiar przekłamywania własnej historii w kontekście straty. Przez pielęgnowanie mitów odcinamy się od korzeni.

Polacy, Niemiec, Ukraińcy... Kto jeszcze mówi o utracie?
Kolejnym autorem jest Andreas Philippopoulos-Mihalopoulos. Grek mieszkający w Wielkiej Brytanii, profesor prawa piszący często o teorii kultury. Napisał tekst „Przestrzenna sprawiedliwość wywłaszczenia: cztery lekcje”, łącząc to, co się wydarzyło na wystawie, z teorią sprawiedliwości przestrzennej: kiedy jedno ciało próbuje wejść w przestrzeń drugiego ciała i razem z nim ją zajmować. Kristina Rapacki, historyk sztuki, zajmuje się teorią Volku – społeczności. Skonfrontowała naszą wystawę z myślą Giorgia Agambena, włoskiego filozofa, odnośnie Homo Sacer, człowieka wyklętego, podlegającego jurysdykcji tylko w momencie wykluczenia, czyli śmierci. Agamben w 1993 roku napisał esej, w którym argumentował, że jeśli mamy pisać o prawach człowieka, to w centrum nie możemy, jak wcześniej, stawiać obywatela, tylko uchodźcę. Uchodźca ujawnia kryzys praw człowieka, bo przełamuje utożsamienie człowieka z obywatelem. Jest pomiędzy dwoma bytami, do niego powinny się stosować prawa człowieka. Ze strony niemieckiej mamy tekst, który napisał Karl-Siegbert Rehberg – „Ojczyzna jego upragniona nieprawdopodobność”, gdzie wprowadza myślenie o Heimacie, domu w niemiec-kiej tradycji filozoficznej, zwracając uwagę na XVIII-wieczne korzenie XX-wiecznych problemów. Zajmuje się tożsamością i narodowością.

Książka będzie dostępna?
Tak, we wrocławskim Infopunkcie Barbara. W internecie będzie bezpłatny pdf.

Dlaczego wrocławianie nie będą mogli zobaczyć wystawy?
Z różnych powodów niestety nie udało się jej przenieść. Między innymi dlatego, że większość prac stworzono specjalnie dla przestrzeni Palazzo Donà Brusa. Chcieliśmy, by wystawa mówiąca o utracie domu „przejęła” dom, który jest na co dzień zamieszkany. Prace Tomasza Opani i Szymona Kobylarza były wkomponowane w przestrzeń sypialni. Instalacja audio Oksany Zabużko znalazła się w kuchni, przy stole kuchennym siedzieli ludzie i słuchali. Zabużko napisała tekst, można go było słuchać po angielsku z głośników, a w blat stołu wmontowaliśmy kindle z czytnikami w pięciu wersjach językowych. Chodziło o stworzenie domowej sytuacji.

Jakiej?
To w domowej kuchni słucha się opowieści mówionych ściszonym głosem. Zależało nam na odtworzeniu domowej atmosfery.
Rozmawiała Małgorzata Matuszewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska