Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szewach Weiss - Honorowy Obywatel Wałbrzycha

Artur Szałkowski
Szewach Weiss odebrał honorowe obywatelstwo Wałbrzycha na początku listopada 2012 roku
Szewach Weiss odebrał honorowe obywatelstwo Wałbrzycha na początku listopada 2012 roku Dariusz Gdesz
Szewach Weiss, były ambasador Izraela w Polsce, w Wałbrzychu mieszkał po zakończeniu wojny. Tu również żyli ludzie, którym zawdzięcza ocalenie z Holokaustu

W poniedziałek 5 listopada 2012 roku w sali witrażowej wałbrzyskiego ratusza odbyła się uroczystość wręczenia Szewachowi Weissowi tytułu Honorowego Obywatela Wałbrzycha. W uzasadnieniu uchwały rady miejskiej wzięto pod uwagę, że w latach 80. zaczął patronować wymianie grup młodzieżowych z Izraela i Wałbrzycha. Podjął również współpracę z nauczycielami i uczniami Publicznego Gimnazjum nr 6 oraz władzami Wałbrzycha. Po zakończeniu wojny Szewach Weiss mieszkał również w Wałbrzychu przez kilka miesięcy.

Były ambasador Izraela przyszedł na świat w Borysławiu, zagłębiu naftowym na kresach II Rzeczypospolitej. Urodził się w piątek 5 lipca 1935 roku w rodzinie Gitł i Meira Wolfa Weissa, który był miejscowym sklepikarzem. Weissowie mieli już córkę Milę i syna Lonka, nowo narodzonemu synowi nadali imię Szejwach. Przyszły ambasador Izraela zmienił je po wyjeździe do Izraela pod koniec lat 40. na Szewach, co w języku hebrajskim ogłasza chwałę. Najbliższymi sąsiadami Weissów w Borysławiu była rodzina Potężnych. Pani Maria Potężna wychowywała samotnie trzech synów, po tym jak jej mąż zmarł na skutek obrażeń odniesionych w wypadku przy szybie naftowym. Najmłodszym z synów Marii Potężnej był Tadeusz, który w chwili wybuchu wojny miał czternaście lat, jego średni brat Czesław był o dwa lata starszy, a najstarszy Kazimierz miał lat osiemnaście. Kilka lat temu w wywiadzie dla Gazety Wrocławskiej, Tadeusz Potężny tak wspominał tamte czasy: "Mieszkaliśmy w Borysławiu na Dolnej Wolance, u zbiegu ulic Hołówki i Zielonej. Nasz dom sąsiadował z domem Weissów i budynkiem dawnej, prowadzonej przez siostry zakonne ochronki. Meir Weiss, ojciec Szewacha miał tam przy domu sklep spożywczy. Na wspólnym podwórku bawiłem się się z trójką jego dzieci. Rozmawialiśmy po polsku. Na Szewacha mówiliśmy wtedy Szymek. Był sporo młodszy ode mnie i właściwie bardziej kolegowałem się z jego starszym bratam Lonkiem. Szewach kręcił się koło nas i często przeszkadzał, podsłuchując jak rozmawialiśmy na przykład o dziewczynach. Dostał wtedy ode mnie niejednego kopniaka. Lonek nauczył mnie pewnej piosenki po żydowsku. Kiedy kilkadziesiąt lat później zaśpiewałem ją Szewachowi, ten nie mógł uwierzyć, że usłyszałem ją od jego brata. Nie widziałem co znaczą słowa, ale prawdopodobnie nie była przeznaczona dla dzieci".

Po wybuchu wojny i wkroczeniu Niemców do Borysławia, pięcioosobowa rodzina Weissów trafiła do getta, skąd udało im się jednak uciec. W tym czasie w ich domu zamieszkała Ukrainka Julia Marciniszyn, po mężu Lasota. To właśnie jej oraz Marii Potężnej, Weissowie zawdzięczają ocalenie z Holokaustu. W czerwcu 1941 roku, po ataku wojsk III Rzeszy na Związek Radziecki, w Borysławiu ponownie zjawili się hitlerowcy. Początkowo zachowywali pozory. Wywozili Żydów, przeważnie starych, w nieznanym kierunku. Dopiero później zaczęły docierać do Borysławia informacje o masowych mordach wywiezionych osób. Zaczęły się łapanki. Jak Weissowie nie zdążyli uciec, to Maria Potężna chowała ich w swoim domu. W pomoc żydowskim sąsiadom zaangażował się również jej najmłodszy syn Tadeusz. Nastolatek wiedział, że ryzykuje z matką życie, mimo to zachowywał zimną krew. Potrafił przy tym odegrać przedstawienie przed sąsiadami, by odwrócić ich podejrzenia. Pewnego razu Tadeusz zamknął w swoim domu matkę i rodzinę Weissów, zapinając kłódkę na drzwiach. Następnie usiadł na ławeczce przed domem i pytał każdego z przechodzących sąsiadów, czy nie widział jego mamy, bo gdzieś poszła i nie zostawiła mu klucza do kłódki. Ukrywanie się w jednym z pomieszczeń domu było niezwykle ryzykowne. Gdyby Niemcy weszli do środka, natychmiast rozstrzelaliby ukrywającą się rodzinę Weissów oraz Marię i Tadeusza Potężnych, którzy udzielali im schronienia. Dlatego ojciec Szewacha rozpoczął budowę kryjówki dla swojej rodziny. Powstała między ścianą ich sklepu, za szafami, a ścianą magazynu. Schowek miał szerokość nieco ponad pół metra, sięgał jednak do sufitu, co zapewniało ilość powietrza wystarczającą do przeżycia. Oprócz pięcioosobowej rodziny Weissów schowek zapewnił schronienie jeszcze trzem Żydom, między innymi ich sąsiadowi o nazwisku Bachman.

Przeżycia wojenne wywarły na psychice tego człowieka tak duże piętno, że dwa tygodnie po wyzwoleniu popełnił samobójstwo. Weissowie spędzili w tej kryjówce ponad siedem miesięcy. W tym czasie Tadeusz Potężny dostarczał im między innymi jedzenie przygotowywane przez jego matkę oraz wynosił nieczystości. Później pod osłoną nocy Weissowie przenieśli się ze schowka w swoim sklepie do piwnic sąsiedniego, opuszczonego budynku dawnej ochronki. Do pomieszczenia, które stało się nowym schronieniem Weissów, można było dostać się tylko przez otwór wykuty w ścianie piwnicy. Zakryty był wiszącą na gwoździu balią. Szewach Weiss i jego rodzina spędzili tam prawie dwa lata. Podobnie jak wcześniej, Tadeusz Potężny nosił im jedzenie, benzynę do niewielkiej maszynki do gotowania, a nawet gazety, żeby wiedzieli co się dzieje na zewnątrz. O ukrywających się Żydach wiedziały tylko trzy osoby: Julia Lasota, Maria Potężna i jej syn Tadeusz. O zaopatrzenie starała się cała trójka. Julia Lasota mogła sporo załatwić, bo pracowała w sklepie i miała układy, a jej syn był w ukraińskiej policji. To głównie ona organizowała jedzenie. Potężny wspominał, że też musiał nieźle kombinować. Miał kolegę pracującego na stacji benzynowej. Od niego zdobywał olej napędowy i naftę. Te wymieniał na ziemniaki, jakieś przyprawy i inne towary. Dla tylu osób trzeba było ich sporo. Tadeusz Potężny nosił ziemniaki w workach związanych sznurem. Bywało, że szedł z nimi nawet trzydzieści kilometrów. Sznury przewieszone przez ramię raniły aż do krwi. Także do niego należał obowiązek wynoszenia z kryjówki wiadra wypełnionego fekaliami. Wiadro zabierał nocą i wynosił za dom, pod most. Tam płukał je w rzece.
Chociaż cała trójka pomagająca Żydom zachowywała niezwykłą ostrożność, to i tak kilka razy było niebezpiecznie. Kiedyś Polak, legionista mieszkający w domu po Bachma- nie wybrał się z synem do innych opuszczonych żydowskich zabudowań. Liczył, że znajdzie tam jakieś łóżko. Natknęli się na przejeżdżający w pobliżu patrol Niemców. Starszego Niemcy zastrzelili, a młodszy zaczął uciekać i wpadł do piwnicy, gdzie ukrywali się Weissowie. Niemcy złapali go tam, ale kryjówki nie odnaleźli. Sporo nerwów Julia Lasota, Maria Potężna i jej syn Tadeusz, stracili wtedy, gdy przez dwa tygodnie w budynku dawnej ochronki mieszkali żołnierze niemieccy.

Na szczęście żaden z nich nie przeszukiwał piwnicy. W sierpniu 1944 roku do Borysławia wkroczyły wojska radzieckie i Weissowie oraz ich towarzysze niedoli mogli opuścić kryjówkę. Byli brudni, zarośnięci i ubrani w łachmany. Usiedli na murku i łapczywie wdychali świeże powietrze. Po zakończeniu wojny Borysław znalazł się w granicach Związku Radzieckiego, a mieszkających tam Polaków przesiedlono na tzw. Ziemie Odzyskane. Zarówno rodzina Potężnych, jak również Weissów trafiła do Wałbrzycha. Weissowie przebywali w nowym miejscu zamieszkania tylko przez kilka miesięcy. W styczniu 1946 roku nielegalnie przekroczyli granicę Polski z Czechosłowacją. Później przez Austrię i Włochy, dostali się do Palestyny, gdzie zaczęło się tworzenie podwalin państwa Izrael. W nowej ojczyźnie Szewach ukończył szkołę rolniczą. Pod koniec lat 60. zaangażował się w życie polityczne. Zaczął od funkcji radnego w Hajfie, aż doszedł do stanowiska przewodniczącego Knesetu (1992-1996). W 2000 roku Szewach Weiss został ambasadorem Izraela w Polsce. Z tej okazji jedna z gazet przeprowadziła z nim wywiad, który przeczytał Tadeusz Potężny. Powróciły u niego wspomnienia traumatycznych przeżyć wojennych. Mimo to skontaktował się z autorem artykułu, a za jego pośrednictwem z ambasadorem Weissem. Wówczas, jak wspominał Tadeusz Potężny, zaczęło się całe zamieszanie. W 2000 roku doszło do wzruszającego spotkania Potężnego z Weissem. Ambasador Izraela przyjechał wówczas do Wałbrzycha. Mówił, że przez wiele lat szukał bezskutecznie Potężnego, by podziękować za uratowanie życia. W 2001 roku Tadeusz Potężny i jego mama Maria, która zmarła w 1971 roku, zostali odznaczeni medalem "Sprawiedliwy wśród narodów świata".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska