Jak udało nam się ustalić, w kaplicy, gdzie urządzono prowizoryczną garderobę dla członków Polsko-Niemieckiej Młodej Filharmonii Dolny Śląsk, stały lampy halogenowe. Na jednej z nich któryś z muzyków powiesił ubranie. Wychodząc na koncert lampy nie wyłączono. Pod wpływem wysokiej temperatury zaczęło palić się najpierw wiszące na halogenie ubranie, a potem reszta rzeczy zgromadzona w kaplicy.
- Na pewno nie mamy tu do czynienia z przestępstwem, a co najwyżej z nieumyślnością - mówi Katarzyna Czepil z Komendy Powiatowej Policji w Świdnicy.
Przypomnijmy. Pożar wybuchł podczas koncertu. Katedra była pełna ludzi. Kiedy pojawił się dym, wszystkich poproszono o wyjście na zewnątrz. Zaraz potem przyjechała straż pożarna. Jak tłumaczą strażacy, ogień nie rozprzestrzenił się na całą świątynię, bo kaplica ma kamienne wnętrze.