Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Środowisko lekarzy mówi o polowaniu, a poszkodowani latami chodzą po sądach

Agata Grzelińska
Sala sądowa. Ma zapaść decyzja, czy ruszy proces trzech ginekologów, w tym znanego profesora, oskarżonych o zaniechania, w wyniku których zmarły bliźnięta. Obrońcy lekarzy zarzucają prokuraturze braki w materiale dowodowym, domagają się kolejnej opinii biegłych. Prokurator twierdzi, że wystarczy jedynie poprosić o uzupełnienie jednej z przedstawionych opinii. Sąd mówi, że poczynił starania o kolejną opinię speców z zakładów medycyny sądowej, przyznaje jednak, że bezskutecznie.

Kolejne zakłady medycyny sądowej odmawiały zajęcia się sprawą. Tłumaczyły odmowę najczęściej ogromną liczbą zleceń i brakiem czasu, ale nie tylko. Nagle padają na tej sali słowa, w które trudno uwierzyć. Po posiedzeniu upewniam się więc, czy dobrze słyszałam. Dobrze, niestety. Prokurator, który również opowiada o trudnościach ze zdobyciem opinii, nagle rzuca to wstrząsające zdanie: „Zakład Medycyny Sądowej w Białymstoku odmówił sporządzenia opinii w sprawie, ponieważ oskarżeni są lekarzami”. Czyli co? Lekarzom nie wolno oceniać lekarzy? Hipokrates coś o tym mówił? Lekarz to ktoś inaczej traktowany przez prawo? Czy po prostu prawo sobie, a zasada, że „kolegów po fachu nie ruszamy” sobie?

Inny przykład. Głośna sprawa pomyłki podczas zabiegu invitro w klinice ginekologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, wskutek którego pacjentka urodziła nie swoje dziecko. Błąd lekarza? Ewidentny. Jak reaguje na niego środowisko lekarskie? Przyznaje, że coś poszło nie tak i zastanawia się, co robić, by do podobnych historii już nie doszło? Niekoniecznie. Dwa sądy lekarskie odmawiają zbadania sprawy. Szczeciński obawia się, że może nie być bezstronny. W sumie uczciwe podejście do sprawy. Białostocki natomiast uderza w nutę skromności. Czuje, że może nie być wystarczająco kompetentny. No proszę, lekarze, a stać ich na to, by publicznie wyznać, że nie są tacy super wybitni, jak by się wydawało. Dziwne? Nie, to jest moc zawodowej solidarności. A że w tym wszystkim pacjent jest poszkodowany? Nie on pierwszy i nie ostatni. W końcu sprawę przyjmuje wrocławski okręgowy sąd lekarski. Co orzeknie? Zobaczymy.

O błędach lekarskich i walce ofiar o odszkodowania można mówić godzinami. I nie chodzi o to, że czasem wydarzy się coś nieprzewidzianego, co przerasta ogromną wiedzę i najszczersze chęci lekarza. Tak czasem bywa i ludzie to rozumieją. Nie mają o to pretensji. Mówiąc o błędach lekarskich, mamy na myśli rutynę, niedouczenie, niedbalstwo, jak to, gdy lekarz nie sprawdza badań i przez to wycina choremu zdrową nerkę, jak to gdy super skomplikowana i doskonale wykonana operacja jest niweczona, bo ktoś z personelu nie umył rąk i zakaża pacjenta.

Czy oczekiwanie sprawiedliwości w tego typu sprawach to jest polowanie na czarownice? Czy tak właśnie komentujący zarządzenie prokuratora krajowego, na mocy którego w prokuraturach powstają wyspecjalizowane jednostki ds. błędów medycznych ze skutkiem śmiertelnym, chcą powiedzieć, że te wielkie dramaty to efekt działania czarownic? Że to czarownica dotknęła rany operowanego brudnym palcem?

Pewnie, że można skupić się tylko na tym, że owym prokuratorem jest przez jednych ślepo popierany, przez innych znienawidzony Zbigniew Ziobro. Ale można się też pokusić o refleksję nad tym, czy lekarze faktycznie zawsze są bez winy. To akurat na pewno nikomu nie zaszkodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska