Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siedem grzechów głównych Śląska Wrocław

JG
Po sobotniej porażce Stanislav Levy może spać spokojnie - tak zapewniają władze Śląska. Punkt zdobyty na dwóch ostatnich zespołach w lidze chluby jednak nikomu na Oporowskiej nie przynosi. Jakie były główne grzechy mistrzów Polski w Bełchatowie?

1. Eric Mouloungui na 10 min.
Trener Levy drugi raz dał szansę Ericowi Moulongui i drugi raz Gabończyk dostał zaledwie nieco ponad 10 min. Przez ten czas piłkarz z Afryki dwa razy miał piłkę przy nodze i raz groźnie dośrodkowywał. Oczywiście trudno wciąż coś więcej powiedzieć o jego umiejętnościach, ale skoro trener w reprezentacji - wiedząc o jego brakach kondycyjnych - dał mu pograć ponad 25 min. w spotkaniu z Kongo, to pewnie sam zawodnik dałby radę w Bełchatowie pobiegać dłużej po boisku niż 10 min. Przy wyniku 0:1 do stracenia wiele nie było.

2. Mistrz nie atakuje od pierwszego gwizdka
- Chcieliśmy zaatakować po przerwie - powiedział po spotkaniu Levy. Dlaczego tak późno? Dlaczego mistrz Polski nie atakuje od początku? Nie stara się strzelić bramki, tylko po raz kolejny musi później odrabiać straty? No i tym razem się nie udało.

3. Gramy od straty gola
- Po czerwonej kartce dla Mariana graliśmy chyba lepiej niż w jedenastu, wcześniej nasza gra wyglądała kiepsko - stwierdził Rafał Gikiewicz. Faktycznie - nie po raz pierwszy już piłkarze Śląska zaczynają grać po utracie bramki. Na dodatek będąc na murawie w dziesiątkę. Początek mieli stojący.

4. Dlaczego zszedł Sebastian Mila?
Stanislav Levy musiał ściągnąć z boiska piłkarza, by ktoś bronił karnego, ale dlaczego był to Sebastian Mila? W takich sytuacjach oczywiście rezygnuje się z piłkarza grającego w środku pola, a nie na skrzydle, ale Czech postanowił posadzić na ławce lidera, kapitana, etatowego wykonawcę stałych fragmentów gry. Na dodatek po 11 minutach wprowadził na boisku Mateusza Cetnarskiego (za Stevanovicia), a to zawodnik o bardzo podobnej charakterystyce do Mili, któremu zdarzało się w tym sezonie nie łapać nawet na ławkę rezerwowych.

5. Brak natchnienia z ławki
Teoretycznie obu zespołom zależało na wygranej. WKS walczy o europejskie puchary, GKS o utrzymanie. Ale to Kamil Kiereś zareagował w przerwie spotkania na boiskowe wydarzenia i dał sygnał do ataku swoim piłkarzom wprowadzając na plac boju drugiego napastnika - Dawida Nowaka.

6. Śląsk nie miał Dawida Nowaka
To Dawid Nowak wywalczył karnego dla swojej drużyny. Za każdym razem, kiedy był przy piłce, wprowadzał spore zamieszanie w szeregach Śląska, a obrońcy WKS-u wyraźnie czuli przed nim respekt. Namieszał tyle piłkarz, który ostatni raz w pierwszym składzie zagrał na początku maja ubiegłego roku.

7. Nie grały skrzydła
Piotr Ćwielong i Waldemar Sobota nie grali tak jak w Świnoujściu, a gdy z boiska zszedł Sebastian Mila, to właśnie skrzydła powinny być siłą napędową wrocławian.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska