Sprawa była opisywana w mediach od dwóch lat. Wrocławianka Małgorzata M. zaszła w ciążę i ogłosiła w internecie, że chce sprzedać swoje dziecko. Na ogłoszenie odpowiedziała mieszkanka Kamiennej Góry, Roksana. Dziecko zostało sprzedane za 5 tysięcy złotych. Plus koszty utrzymania ciężarnej kobiety i jej wizyt u lekarza. W marcu tego roku wrocławski Sąd Okręgowy uznał, że transakcja to przestępstwo nazywane w kodeksie karnym "handlem ludźmi" i skazał oskarżonych na kary po dwa lata więzienia w zawieszeniu. Jednak Sąd Apelacyjny orzekł, że nie ma przestępstwa. Wyrok zapadł 11 grudnia.
CZYTAJ TEŻ: Wrocław: Dwa lata w zawieszeniu za sprzedaż noworodka
Co prawda - tłumaczy rzecznik Sądu Apelacyjnego, sędzia Witold Franckiewicz - handel ludźmi jest przestępstwem. Ale transakcja Małgorzaty i Roksany nie wypełnia definicji tego przestępstwa, opisanej w kodeksie karnym. W myśl prawa, żeby doszło do "handlu", przestępca musi m.in. stosować przemoc lub groźby, podstęp, oszukać kogoś. Chyba że mówimy o sprzedaży nieletniego, ale wyłącznie do prostytucji, pornografii, wykorzystywania w pracy przymusowej czy żebractwa. Wtedy każda transakcja jest handlem ludźmi. A w tej sprawie nie było ani prostytucji, ani niewolnictwa, ani pornografii.
Jeśli prokuratura napisze skargę kasacyjną, przepis zinterpretuje Sąd Najwyższy. Bowiem albo mamy potężną lukę w prawie, albo wrocławski sąd źle zinterpretował przepisy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?