Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rutkowski z policją i sanepidem przeszukiwał fermę pod Oleśnicą (ZDJĘCIA)

Przemysław Wronecki
Po wtorkowej wizji lokalnej na fermie kur w Sokołowicach pod Oleśnicą sanepid stwierdził, że nie ma bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia i życia mieszkańców wsi. Przypomnijmy, że w poniedziałek po południu do policji i sanepidu w Oleśnicy wpłynęło zgłoszenie, że na terenie jednego z gospodarstw podczas budowy fundamentów natrafiono na zakopane w ziemi szczątki drobiu, zaś woda w studni może mieć przekroczony poziom bakterii coli.

CZYTAJ POPRZEDNI MATERIAŁ NA TEN TEMAT: DETEKTYW RUTKOWSKI ZNÓW W AKCJI: BOMBA EKOLOGICZNA NA DOLNYM ŚLĄSKU

- Z tego powodu nie grożą na razie masowe zachorowania mieszkańców, bo Sokołowice zaopatrywane są w wodę z wodociągu Zarzysko. Na bieżąco kontrolujemy jej parametry. Wynik ostatniego badania nie budził naszych zastrzeżeń - informuje Urszula Kozioł z sanepidu.

Dodaje, że o sprawie niezwłocznie zostanie poinformowany Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu. Bowiem fragmenty martwych zwierząt nie powinny być zakopane w ziemi, lecz utylizowane.

Na fermie pojawili się wczoraj również policjanci. - Funkcjonariusze zabezpieczali znalezione w ziemi fragmenty drobiu. Teraz będą one analizowane. Sprawdzimy, kiedy mogły się znaleźć w ziemi - informuje sierż. Aleksandra Pieprzycka z oleśnickiej policji.

Wyjaśnia, że badania pomogą stwierdzić, czy zostało popełnione przestępstwo i kto mógł się go dopuścić.
Nam udało się dowiedzieć, że policja w tej sprawie przesłuchała już pierwszych świadków. Jednym z nich miała być kobieta, która pracowała na farmie w czasie, gdy prawdopodobnie zakopywano drób.

Zdaniem obecnego właściciela gospodarstwa, Andrzeja Filipskiego, między szczątkami zwierząt znaleziono również opakowania po paszy dla drobiu. Z napisów na nich wynikało, że były wyprodukowane w 2010 r. A on jest właścicielem terenu od maja 2011 r. - Że coś jest nie tak, zorientowałem się zimą, kiedy zamarzł nam wodociąg i w gospodarstwie chcieliśmy użyć wody ze studni. Wtedy okazało się, że nie spełnia ona norm - przekonuje.

O pomoc w rozwiązaniu sprawy poprosił agencję detektywistyczną Krzysztofa Rutkowskiego. Sam Rutkowski jest przekonany, że winny całego zamieszania jest poprzedni właściciel fermy.

Józef Kaczała jest zaskoczony sytuacją. - Sprzedałem fermę półtora roku temu. Nic mi nie wiadomo o żadnym składowisku zwłok - mówi Kaczała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska