Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Korzeniowski: Niektórzy lekkoatleci startowali na igrzyskach europejskich bez świadomości, że walczą o dodatkowy medal

Krzysztof Kawa
Krzysztof Kawa
Robert Korzeniowski
Robert Korzeniowski Andrzej Banas
Jednym z największych i zarazem najbardziej prestiżowych wydarzeń III Igrzysk Europejskich Kraków-Małopolska 2023 miały być zawody lekkoatletyczne. Okazało się jednak, że akurat ta część imprezy była najmocniej krytykowana, w tym przez... samych organizatorów igrzysk, którzy w pewnym momencie ogłosili nawet, iż to nie oni odpowiadają za to, co działo się w Chorzowie.

Najwięcej kontrowersji wywołała kwestia dekorowania lekkoatletów medalami. Okazało się bowiem, że spółka Igrzyska Europejskie 2023 i Europejskie Stowarzyszenie Lekkiej Atletyki (European Athletics), które było organizatorem zawodów w formule drużynowych mistrzostw Europy, nie uzgodniły procedury ich wręczania, przez co ani w Chorzowie, ani w Krakowie w ogóle nie zaplanowano takich ceremonii.

O zamieszanie z tym związane i pomysły, jak uniknąć takich sytuacji w przyszłości, zapytaliśmy Roberta Korzeniowskiego, wybitnego lekkoatletę, czterokrotnego mistrza olimpijskiego w chodzie sportowym, który w trakcie igrzysk był „sołtysem” wioski zawodniczej zlokalizowanej na terenie miasteczka studenckiego AGH w Krakowie.

- Zawody, organizowane po raz pierwszy w tak szerokiej formule dla drużyn z trzech dywizji, były skierowane głównie na rywalizację drużynową. I jeśli chodzi o medale za miejsca drużynowe, to zawodnicy dostali je do ręki zaraz po starcie na Stadionie Śląskim – wyjaśnia Robert Korzeniowski. - Natomiast przyznawanie medali indywidualnych miało się odbywać na podstawie konsensusu zawartego z Europejskim Stowarzyszeniem Lekkiej Atletyki. Żałuję bardzo, że w tym względzie zabrakło komunikacji, także wewnątrz ekip. Zdaje się, że wiele narodowych związków lekkiej atletyki, łącznie z naszym, chyba nie do końca dokładnie komunikowały sportowcom, że oni walczą nie tylko na konto drużyny, ale także o coś dla siebie. Niektórzy zawodnicy startowali bez świadomości, że walczą o dodatkowy medal. Gdyby wiedzieli, na przykład w biegach na średnim dystansie, że zwiększenie tempa może im dać dodatkową zdobycz, to z pewnością jeszcze by znajdowali w sobie siły, by „docisnąć” na ostatnich metrach i osiągnąć lepszy czas.

Pewnie, że każdy z zawodników wolałby odebrać medal na arenie sportowej, ale i tutaj był dylemat do rozstrzygnięcia. W sytuacji, gdy zawody odbywały się przez kilka dni w różnych dywizjach, ostatniego dnia mógł ktoś wygrać – przypuśćmy - bieg na 400 metrów, ale z gorszym czasem niż ktoś z niższej ligi. Bywały więc sytuacje, że gdyby dekoracja odbywała się ostatniego dnia, to brakowałoby tych zawodników na podium, bo ich już w Chorzowie po prostu nie było. Z całą pewnością trzeba będzie z tego wyciągnąć wnioski, żeby lekkoatletyka na tym nie ucierpiała.

Ja sam jestem lekkoatletą i wiem, co wizerunkowo oznacza takie niedopatrzenie. Przecież ta dyscyplina jest klejnotem w koronie każdych igrzysk. Każdy zawodnik powinien być zadowolony z faktu, że startuje w igrzyskach europejskich. Jednak po raz pierwszy organizowano tak wielkie przedsięwzięcie lekkoatletyczne, z udziałem sportowców z trzech dywizji i skupiono się na czymś innym niż zapewnieniu właściwej oprawy, medalach i honorach dla zawodników w rywalizacji indywidualnej.

Mam nadzieję, że zostanie to wkrótce nadrobione tam, gdzie to będzie możliwe, czyli zostaną zorganizowane sukcesywne dekoracje zawodników. Liczę też, że na kolejnych igrzyskach europejskich zostanie stworzona specjalna arena medalowa w takim miejscu, żeby nie blokować samego przebiegu zawodów lekkoatletycznych.

Według mnie medale powinny być wręczane zawodnikom na bieżąco i nawet jakby kogoś nie było na miejscu, bo byłby z niższych dywizji, to przecież dzisiaj mamy takie możliwości technologiczne, że można przygotować hologram danego zawodnika. Można uhonorować go w inny sposób, nawet nieobecnego, a dekorować obecnych na stadionie.

A może najlepszym rozwiązaniem byłoby po prostu przydzielać medale w najwyższej dywizji, w której są wyłącznie lekkoatleci walczący o tytuł drużynowych mistrzów Europy? Wtedy wszyscy są na miejscu i po finale konkurencji od razu wiadomo, kto zajął pierwsze trzy miejsca i komu należy wręczyć medale.

- Rozważano to na wszystkie strony. Rzecz w tym, że w niższych dywizjach też są zespoły, w których występują gwiazdy lekkiej atletyki. I one czasem miały lepsze wyniki od sportowców, którzy startowali w wyższych dywizjach – mówi Robert Korzeniowski. - Może więc trzeba rozważyć, jaki przebieg powinny mieć te zawody: czy w programie igrzysk europejskich powinna być tylko jedna, najwyższa dywizja, czy też dwie-trzy, ale wtedy zawodnicy danej dywizji powinni dostawać na starcie dokładną informację, jaki wynik powinni osiągnąć, by pokonać rywali, którzy występ mają już za sobą. Moim zdaniem już samo to byłoby dla kibica bardzo interesujące, gdyby on też wiedział, o ile szybciej trzeba przebiec dany dystans, albo o ile wyżej skoczyć, żeby mieć medal w danej konkurencji. Gdyby bohater niższej dywizji był w jakiś sposób obecny w świadomości kibiców, to ta rywalizacja miałaby większy sens, jeżeli chodzi o wyeksponowanie najlepszych z najlepszych. To są pomysły na gorąco, liczę, że po igrzyskach europejskich grono lekkoatletyczne będzie w stanie znaleźć dobre rozwiązanie i zaproponuje taką formułę, która sprawi, że ta dyscyplina będzie w dalszym ciągu wzbogacała program tej imprezy - dodaje Robert Korzeniowski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska