Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Restauratorzy: Euro mogłoby być codziennie

Paulina Czarnota, Marcin Torz
Czesi głównie pili piwo. Rosjanie zamawiali drogie potrawy
Czesi głównie pili piwo. Rosjanie zamawiali drogie potrawy
Jeszcze kilka dni temu restauratorzy z wrocławskiego Rynku narzekali, że strefa kibica zabiera im klientów i odcina od świata. Teraz zacierają ręce. Takiego utargu jak w pierwszym dniu Euro 2012 wielu z nich nie miało jeszcze nigdy. Czesi i Rosjanie zostawili we Wrocławiu fortunę. Co ciekawe zarobek restauratorów zależał od bliskości strefy kibica i rodzaju oferowanych potraw... no i napojów.

- Zwłaszcza Rosjanie szastali pieniędzmi na lewo i prawo. U mnie zamówili skrzynkę whisky na raz. Powiedzieli, żeby położyć na stole i tyle. To dla mnie prawie tysiąc złotych na czysto - opowiada jeden z restauratorów. - Swoje też dostała kelnerka, która ich obsługiwała. Mówiła, że 200 złotych. Czyli pewnie tak naprawdę 500 - śmieje się nasz rozmówca.

W sobotę na briefingu prasowym Michał Janicki, wiceprezydent Wrocławia mówił, że restauratorzy nie mają co narzekać na brak klientów, bo było ich wyraźnie więcej. Potwierdza to m.in. Kamil Kobylański, szef greckiej restauracji Akropolis w Rynku.
- Zdecydowanie więcej osób odwiedziło nas w piątek. Głównie przychodzili Rosjanie, którzy lubią śródziemnomorską kuchnię. Ale nie ukrywamy, że czekamy na Greków- opowiada Kamil Kobylański.

Piątkowe zyski poszczególni restauratorzy liczą w dziesiątkach tysięcy złotych, choć o konkretnych kwotach rozmawiać nie chcą. Rosjanie pili na Rynku głównie pili whisky, ale nie stronili też od wódki i piwa. Natomiast Czesi, co nie powinno dziwić, woleli piwo. Choć, jak podkreślają kelnerzy, po kilku wypitych piwach także i nasi południowi sąsiedzi wybierali mocniejsze trunki.

Również restauracja Ragtime Cafe na pl. Solnym zanotowała aż o 300 proc. więcej osób niż zazwyczaj. Głównie odwiedzali ich Irlandczycy i Rosjanie. Szefowa restauracji mówi, że pewnie dlatego, że serwują międzynarodową kuchnię. No i są blisko wejścia do strefy kibica.

Jednak i tak najwięcej kibiców przychodziło do pubów. John Bull Pub i Guiness na pl. Solnym pękały w szwach. Najczęstszymi gośćmi byli Irlandczycy, Szkoci, Anglicy, Rosjanie i Czesi. Guiness miał otwarte trzy poziomy dla klientów. - To co tu się działo to był szał. Od rana do nocy przychodzili. Pili, jedli i śpiewali. Chyba było z 400 proc. więcej osób niż zazwyczaj- mówi kelnerka z pubu Guiness.

W Espanoli na Rynku dominowali kibice Sbornej. Zamawiali polską wódkę. Choć byli i tacy, którzy postawili na wytworne potrawy, np. krewetki. Porcja kosztuje ponad 40 zł, ale na Rosjanach wielkiego wrażenie to nie zrobiło.

W Żaku Rosjanie pojawili się już rano. - Na pierwszy rzut oka nie wyglądali na takich, co mają pieniądze. Ale, jak to bywa, pozory mylą - mówi jeden z kelnerów. - Zamawiali różne jedzenie, trudno wskazać, co im najbardziej przypadło do gustu. Z alkoholi kupowali najchętniej Chivasa Regala, za 306 zł butelka - mówił nam kelner. - Bawili się do 5 rano.

W Karczmie Lwowskiej również najwięcej było Rosjan. - Mam trochę doświadczenia i wiem, jak reagują klienci, gdy zobaczą ceny w menu i uznają, że są wysokie - mówi Dawid, kelner. - Nasze nie zrobiły na nich najmniejszego wrażenia. No i te napiwki...

We Lwowskiej Rosjanie najchętniej zamawiali polską wódkę i półmiski mieszanych polskich potraw (jeden kosztuje ok. 80 zł). - Znali nasze dania, nie byli zdziwieni. Żurek, bigos i gołąbki bardzo im smakowały.

Część kibiców trafiło także do klubu PRL, który jest wystrojony portretami np. Lenina. - Niektórym Rosjanom bardzo się to podobało. Bawili się świetnie - powiedział nam Daniel Kaźmierczak, menedżer lokalu.

Nie wszystkie puby jednak miały tyle szczęścia. - Klęska - mówi krótko Janusz Domin, szef Literatki, lokalu sąsiadującego ze sceną strefy kibica. - U mnie nie było prawie nikogo. To przez hałas ze sceny - mówi Domin. - Ale odbiłem sobie w John Bullu (drugi lokal Domina - przyp. red.), na pl. Solnym. Tam miałem mnóstwo klientów.

Również Jacek Lis, szef pierogarni Stary Młyn w Rynku nie pała entuzjazmem. - Przyszło mniej klientów. Wrocławianie omijają Rynek łukiem. Strefa kibica daje nam popalić - opowiada Jacek Lis.

Natomiast w Kuchni Polskiej było porównywalnie jak w inne dni. - Przychodziło sporo Rosjan, ale nie zauważyłem większego ruchu. Pewnie przez to, że ludzie mają utrudniony do nas dostęp - zauważa Jerzy Dzwonkowski, szef sali w Kuchni Polskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska