Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafiniarz i podróżnik

Grażyna Szyszka
Dzień Hutnika to drugie, po Barbórce, najważniejsze święto w KGHM. Patronem hutników jest święty Florian, a jego imieniny przypadają na 4 maja. Huta Miedzi "Głogów" przygotowuje się do obchodów święta organizując uroczystą mszę świętą w intencji swoich pracowników, akademię, podczas której uhonoruje zasłużonych oraz hutnicze karczmy i combry. Na początku czerwca hutnicy będą się też bawić na Floriankach, które w tym roku organizowane są wspólnie z Dniami Głogowa.

Janusz Jurek jest hutnikiem od ponad 40 lat. Został nim mając zaledwie 18 lat, tuż po skończeniu Przyzakładowej Zawodowej Szkoły Hutniczej w Głogowie i od samego początku pracuje na oddziale pieców anodowych HM Głogów II. Pan Janusz był na początku rafiniarzem, a po kilku miesiącach został odlewniczym. Gdy ruszyła produkcja na piecu zawiesinowym, został sternikiem odlewania anod. Od roku 1984 pracował jako suwnicowo-wsadzarkowy.
- Choć od lat pracuję w systemie czterobrygadowym i czasami trzeba jechać do huty w święta lub Sylwestra, dziś nie wyobrażam sobie, bym mógł robić zawodowo coś innego - przyznaje Janusz Jurek, który po latach przechodzenia po różnych stanowiskach, od niedawana znowu pracuje w hucie jako rafiniarz. - Od dwóch lat obsługuje też wydziałową zamiatarkę - dodaje hutnik.
Pan Janusz twierdzi, że w ciągu tych 40 lat obserwował, jak huta się zmienia, jak wprowadzane są nowe technologie, które na początku jego zawodowej kariery były wręcz nie do pomyślenia. - Nie ma już miejsca na metody prób i błędów, co na początku było całkiem częste - opowiada. - Wtedy wszyscy się uczyliśmy. Dziś pracy nie jest mniej, ale na pewno lżej ,i efektywniej.
Pan Janusz nie ukrywa że po tylu latach pracy w hucie, ma kolegów z którymi można niemal o wszystkim porozmawiać.
- Hutnicy to jedna wielka rodzina, bo przecież z kolegami z pracy spędza się mnóstwo czasu - mówi. - Śmiejemy się czasem, że nasze żony wiedzą o nas mniej, niż kumple.
Pan Janusz mieszka z żoną Małgorzatą w Szlichtyngowej. Ma dwoje dorosłych już dzieci. Córka Katarzyna jest okulistką we Wrocławiu, a syn Paweł prowadzi własną działalność. Jedną z najważniejszych osób w życiu pana Janusza jest czteroletni wnuk Aleksander.
- Wspaniały chłopak, jesteśmy kumplami - mówi z przejęciem w głosie.
Hutnik ze Szlichtyngowej ma tak wiele pasji, że nie sposób wszystkie wymienić. Od ponad 20 lat, najczęściej z żoną, zwiedza świat, a przy okazji fotografuje, pływa, nurkuje z akwalungiem i żegluje. Odwiedził 25 krajów, był na trzech kontynentach. Najdalej wypoczywał w Emiratach Arabskich, zwiedził Egipt oraz Tunezję.
- Ciągnie mnie do ciepłych krajów - przyznaje. - Mimo że jestem hutnikiem i pracuję przy piecach, to temperatura 45 stopni w cieniu wcale nie jest mi straszna - śmieje się Janusz Jurek.
Jednym z ostatnich wyczynów hutnika był dwutygodniowy rejs po Atlantyku statkiem Pogorią.
- Byłem załogantem, z wachtami nawet po 30 godzin. Rejs nie był typowym turystycznym wypadem, ale morderczą pracą i jednocześnie wielką przygodą. Na pewno na długo go zapamiętam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska